Wreszcie, nadszedł mój długo wyczekiwany czas odpoczynku. Czekałem na to naprawdę długo.Te wszystkie nieprzespane noce, wypite, wróć, wychlane energy drinki, pochłonięte tabletki guarany i podtrzymywanie oczu spinaczami jest już chwilowo za mną. Ulga, którą teraz odczuwam jest lepsza od wskoczenia do wody w upalny lipcowy dzień.
Mogę powiedzieć, że jestem sprite, plany minimalne osiągnięte i przymierzam się teraz do opcji maksymalnych. Wracam z uczelnianych (i nie tylko) bitew niczym dumny husarz na swym rumaku, z drobnymi bliznami, siniakami, które się zagoją a pozostanie duma i chwała zwycięstwa. Teraz będę miał więcej czasu np dla bloga, wkrótce powinno udać mi się zebrać materiały na wpis z mieczami, powojuje trochę, a co, wolno. Liczę też, że udam się na 1-2 festiwale, na myśli mam Woodstock i/lub Sunrise, tak wiem, że to 2 imprezy o kompletnie różnym charakterze ale dlaczego miałbym się ograniczać, nie boje się klimatu.
Z tej okazji wrzucę sobie zdjęcie buta, dlaczego? Co ma to wspólnego z wpisem? Nic ale robię to bo mogę. Do tego ta komputerowa (chyba?) małpa na skarpetach, jest styl, będę hipsterę.
A to już jesteś sprite czy wciąż gnijesz jako pragnienie?
Całkiem niezłe te Adasie. Kiedyś byłem zawziętym fanem Pumy i nie narzekałem. Obecnie mam Najacze i jedyne, co mnie w nich drażni to waga :D Muszę poszukać czegoś lżejszego.
te najlżejsze też nie są ale nie przypominam sobie żebym je kupował do biegania
Najs skarpeta, ale ewidentnie brakuje sandałów!
Ja cały czas pragnienie, ale się ogarniam:)
Piw! Pow! że niby – dzenia!
niedobrze, bo pragnienie łatwo zgasić … ]:->