My, pokolenie dwudziestolatków niewiedzących czego chcemy od życia, my ludzie świeżo po studiach lub w ich trakcie, my, młodzi konsumenci chłonący wszystko dookoła bez żadnego ale. To właśnie MY, pokolenie które mogło wiele a nie zrobiło prawie nic, czy na pewno?
Polska pokładała w nas wielkie nadzieje, wszak nie poczuliśmy smaku komuny, nie zostaliśmy wychowani na bezczelnej radzieckiej propagandzie, jesteśmy dziećmi Family Frost, ostatniej fazy popularności gum Turbo i Słonecznego Patrolu. Jesteśmy pierwszym rzutem, który mógł mieć wszystko i zrobić z tym co chciał, a nie zrobił prawie nic. Jedyne czego nam potrzeba do życia to RedBull, pizza i kotki na YouTube.
Często bez ambicji, bez wiary w siebie, wykonując czynności, które narzucili nam rodzicie lub społeczeństwo, pod którego naporem służebnie i grzecznie się uginamy. Studia? To często wybór wynikający z tego, że wszyscy próbują swoich sił na uczelniach, nikt nie chce zostać hydraulikiem, dekarzem czy malarzem ściennym, no bo po co trzepać dobry hajs i się męczyć? Przecież kolega, kolegi Twojego wujka siedzi i nic nie robi, a kasa sama mu spływa na konto, on tylko notuje przelewy, a Ty wiernie wierzysz w te bajki. Brak nam praktyki, obycia, uważamy że wszystko należy się nam tu i teraz, przecież mamy te świstki z uniwerków i politechnik, teraz pracodawcy będą się o nas bić. My, grono naiwnych dzieciaków, które pomimo ćwierćwiecza życia na tym świecie dalej jest rozkapryszonymi dwunastolatkami, którzy czekają na ruch mamy i taty, przecież oni zawsze chcieli nam dać wszystko to czego sami nie mogli zaznać w dzieciństwie i początkach dorosłego życia.
My, pokolenie niedojrzałe emocjonalnie, przejmujące się kotkami i pieskami bo tak wypada, dające lajki dzieciom z Afryki – wszak to im na pewno dostarczy wodę. Jednak równie chętnie bawimy się uczuciami innych, wykorzystujemy każdy moment by wyssać życie i szczęście z drugiego człowieka, przecież to nam się wszystko należy!
My, duże dzieci wiecznie liczące na innych, bojące się wziąć sprawy w swoje ręce. Pokolenie, które chórem, jak jeden mąż powtarza hasła, których znaczenia nie zna. Nienauczeni tego, że na wszystko trzeba zapracować, nieprzygotowani do wejścia na szerokie i głębokie wody otaczającego nas świata.
Z drugiej strony to My jesteśmy ludźmi chcącymi przesuwać granicę, nie zawsze słuszne, ale jednak chcemy to robić. To MY pragniemy poznawać świat, zobaczyć Nowy York, Bangladesz, Berlin, Pragę i Sydney. To my jesteśmy gotowi eksperymentować, sprawdzać, dotykać, smakować i robić szalone rzeczy. To MY zmieniamy świat na inny, nie wiem czy lepszy, czy też gorszy, ale na pewno to MY nadajemy mu jego nowy kształt, jego nową teksturę, nowe kontrasty. To nas nie rozumie pokolenie czterdziesto i pięćdziesięciolatków, które posiłkuje się sławnym „bo za moich czasów…”.
Chociaż często mamy problemy z własnym ja i uginamy się pod naporem oczekiwań współczesnego świata, to nigdy przed nim nie klękamy. To MY, nowa jakość, to MY, nowe jutro, to nasz czas.
No i co?
Znajdź pierwszą i drugą część wpisu, wybierz do której chcesz pasować.
Drugiej części jakby trochę mniej :(
Bo drugą część kończysz Ty.
Jestem z tych, którzy może nie w 100% wiedzą czego chcą, ale na pewno wiedzą czego nie chcą. Działam, organizuję, studiuję, podróżuję, pracuję, bloguję, robię sporo rzeczy naraz. Właśnie spełniam wielkie marzenie i podróżuję po Azji płd-wsch. Spotkam coraz więcej ludzi równie aktywnych, odważnych i realizujących swoje plany. Mimo to czasem oglądam kotki na Youtubie (i lubię pizzę ;)). Jednak do Afryki wolę pojechać i pomóc osobiście niż tylko lajkować posty na FB!
Good for you. Czyli Ty jesteś w drugiej części tekstu
Mimo swojego wieku i tego, że nie jestem 20-latką potrzebowałam takiego tekstu. :)
O to jest, dzięki za przeczytanie.
Ja nie uważam, żebyśmy byli pokoleniem niedojrzałym emocjonalnie. Wręcz jesteśmy ostatnim „rzutem”, który ogarnia życiową kuwetę. Boję się o pokolenie, które od małego wychowywane jest w erze z nieograniczonym dostępem do sieci.
Odłączymy im Wi-Fi, tyle ogarniemy na starosć.
Powinni znowu wprowadzić obowiązkową służbę wojskową. Może nie na 2 lata, ale na pewno na chociażby miesiąc. Myślę, że nawet tylko miesiąc intensywnego dostawania po dupie i szkoły życia, zmieniłoby nastawienie, a także nauczyłoby odpowiedzialności i samodzielnego myślenia, zabijając w tobie gimbusa, a tworząc odmienioną, lepszą osobę.
Nastawiasz się, że to tylko chłopaki takie nie ogary?
Oczywiście że nie tylko, ale w dużej mierze oni. Przynajmniej z tego co widzę w moim najbliższym otoczeniu.
Chyba najbardziej prawdziwe słowa w internecie jakie przeczytałem w ciągu ostatnich kilku miesięcy…
Motywująco! Aż kurczę chce się ruszyć tyłek i coś zrobić!