Skoro facebook mi zdechł i nie mogę dodawać na prywatnym profilu oraz stronie bloga żadnych statusów postanowiłem, że usiądę i napiszę jakiś niewiarygodnie doskonały tekst na blogu. Swoją drogą nigdy nie sądziłem, że pisanie będzie sprawiało mi taką frajdę i będzie takie proste. Serio, nie sprawia mi to trudności.
Kwestia czy piszę dobrze czy też nie zostawiam wam, ale skoro mam te X wejść miesięcznie to chyba nie jestem producentem słabej jakości treści. W zasadzie jak komuś się nie podoba to zawsze powtarzam, że zamiast wylewać swój ból dupy tak jak ojciec hejter można po prostu wyjść. W ogóle życie tak wygląda, że gdy Ci coś nie odpowiada to możesz o tym głośno mówić, prawda to, ale umiejętność wygłaszania krytyki w sposób rzetelny zanika, częściej spotykamy się z określeniami "co za gówno", "co za syf". Wiem bo sam czasem jak wchodzę do sklepu i widzę coś co mi się nie podoba, i uważam to za totalną tandetę, w głowie rodzi mi się jedna myśl "ja pierdole", nie wymawiam tego na głos no bo po co mam sprawiać przykrość komuś kto to sprzedaje? Skoro nie chcę mi tego wciskać na siłę to niech sobie to leży, może komuś się spodoba i kupi. Wiadomo, ilu ludzi tyle potrzeb.
Problem jest też innej wagi, jakakolwiek krytyka, szczególnie w sieci jest od razu nazywa z góry hejterstem. Znajoma mnie uznała za hejtera wczoraj, wpadłem na profil Orange Polska i zostawiłem u nich taką wiadomość:
Tak sobie pozwoliłem zwrócić uwagę, bez zbędnego hejtu czy zawiści, mam dość infolinii więc dlaczego nie wykorzystać facebooka? Na twitterze się przypomniałem ale i tak z tego nic nie wynikło, chociaż to nie istotne dla was w tym momencie. Summa summarum ów znajoma stwierdziła, że hejce orange i jestem taki trochę gimbus. Czyli co? Jeśli płacę za jakąś usługę to nie mogę firmie zwrócić uwagi na pogarszającą się jakość? Zaraz mógłby ktoś powiedzieć, że w takim razie wy też możecie mi cisnąć i w zasadzie nie powinienem tego moderować ale zaraz, chwila moment. Czy ja wam płacę za czytanie mnie? Nie. Oczywiście dopuszczam krytykę, której nie brakuje na blogu ale jest ona wyrażana kulturalnie, ładnie i często zawiera kilka wskazówek co ów osoba chciałaby zobaczyć.
Problem tkwi też w tym, że my Polacy no mamy coś takiego, że lubimy dojechać drugiego, nawet kosztem siebie. Chyba każdy z was słyszał modlitwę Polaka z doskonałego "Dnia Świra" w reżyserii Marka Koterskiego.
To może ja wam przedstawię modlitwę, którą powinni wypowiadać przed snem blogerzy?
W imię Buki i Cukierberga niech nie sięgnie mnie obelga, niech ten hejter wypierdala, jak najdalej, ode mnie z dala. Niech powraca tu czytelnik, mądry, inteligentny i szeroki, tylko taki który rozumie moje słowotoki. Niech tu wraca, komentuje, niech tu się ze mną dobrze czuje. Ja napiszę, ja obrobię, ja co trzeba dzisiaj zrobię. Niech blogosfera mnie docenia a ja wyjdę z innych cienia. To jest właśnie modlitwa blogera Polaka, tego któremu zamiast pisać chcę się kłapać.
Adrian "Kwiatek" Kwiatkowski
powiedzialem.pl
Miałem w planach nagrać do niej video, w sumie to nagrałem ale jakoś nie kwapię się do publikacji, może innym razem. Póki co #łysyzbrazzers ucieka dokończyć kilka zaległych spraw. Nie zapomnijcie polubić mnie na facebooku, twitterze oraz youtube – a nóż dodam video z tą modlitwą? Na instagramie też się coraz więcej dzieje.
Co za gówno, co za syf :D
#łysyzbrazzers paczy
Paczaj, paczaj.
Może być też tak, że ludzie nie rozróżniają hejtu od krytyki, bo sami krytyki nie potrafią stworzyć. To tak jak z wyczuwaniem ironii i posługiwaniem się nią – nie wszyscy to potrafią.
„Ów znajoma”? Serio?