Dzisiaj opowiem Ci po co Ci ta kurwa w życiu, dlaczego ja jej potrzebuję i używam na blogu. Robię to tylko dlatego, że w co 10 mailu o to pytacie.
Polski język, to piękny język, szczególnie gdy chcemy uzewnętrznić swoje złe emocje za pomocą werbalizacji. Nie ma na świecie chyba drugiego, tak dużego zbioru manifestacji emocji za pomocą słów, jak ten spotykany w naszej ojczystej mowie. W tym miejscu chciałoby się rzec ja pierdole, ale tego kurwa dużo. No bo właściwie tak jest.
Przekleństwa oprócz uzewnętrzniania czy nazywania naszych uczuć, mają jedną bardzo dużą zaletę. Potrafią spłycić rozmowę, sprawić że będzie ona zwyczajna i bardzo zrozumiała. Wulgaryzacja sprawia, że pewne tematy zaczynają tracić swoją przerysowaną ideologię, która gdzieś, kiedyś została im narzucona. W ten sposób przekaz staje się prosty, zrozumiały dla masowego odbiorcy. Przykro mi to mówić, ale w obecnych czasach dużo łatwiej społeczeństwu jest pojąć zdanie:
Ja pierdole, ale to jest zajebiste.
Niż zrozumieć tego typu odzwierciedlenie, tych samych emocji:
Boże, ależ to ma krasę.
Z jednej strony trochę mnie to zasmuca, a z drugiej wcale nie dziwi. Żyjemy w czasach, które dążą do skracania wszystkiego (kto nie pamięta z/w z gadu-gadu niech pierwszy rzuci lajkiem pod wpisem), do ułatwiania oraz spłycania każdego przekazu. Ludzi z zasady traktuje się jak debili. Nawet niektóre mamy mówią do dzieci jak do idiotów, a przecież to mały człowiek.
Nie zrozumcie mnie źle, nie uważam was za bandę skretyniałych imbecyli, po prostu uważam, że dobre wplecenie wulgaryzmu w moich tekstach sprawia, że są one nieco bardziej emocjonalne i dzięki temu mają większą szansę trafić do was tak jakbym sobie tego życzył. Dlatego nie rzucam zazwyczaj tego typu słownictwem na lewo i prawo, w życiu codziennym też wybitnie nie wulgaryzuje, a w obecności dzieciaków jestem niewyobrażalnie przewrażliwiony na tym punkcie.
Oczywiście znajdą się osoby, które stwierdzą: „Zaraz, zaraz, chcesz mi powiedzieć, że wywołujesz emocje w czytelniku tylko za pomocą wulgaryzmów? Przecież to takie słabe.” Nie, nie jest tak, ale uważam iż wulgaryzacja jest jednym z narzędzi, którym mogę i chcę się posługiwać, jeśli uznam to za stosowne. Jest wiele blogów, w których autorzy używają przekleństw na potęgę, a tylko w kilku jest to uzasadnione. Uważam, że powiedzialem.pl to jedno z tych uzasadnionych miejsc.
Tak więc, gdy następnym razem w tekście pojawi się jakaś kurwa, pierdolenie albo wkurwienie, to już będziesz wiedzieć dlaczego właściwie użyłem takiego a nie innego słowa.
To ty przeklinasz??? Czytam twoje wpisy i naprawdę tego nie zauważyłam:) . Ale czasem tylko użycie wulgaryzmów może oddać nasze uczucia. Ważne zeby mądrze i nie zbyt przesadnie urzywac takich słów
Teraz mniej, bo nie widzę potrzeby, ale jakby poczytać nieco starsze teksty ^.
Najważniejsze to nie przesadzać nie tylko w kwestii wulgaryzmów. A co do nich samych, to czasami aż po prostu trzeba. :) „Boże, ależ to ma krasę” – jakby mi tak ktoś powiedział, to bym padła i nie wstała. Czytając, tylko się poturlam. :D
Taki lajf, czy coś. Generalnie na co dzień mało kto używa wyszukanych słów i szuka udziwnionych rozwiązań by wyrazić to co myśli. Dlatego na moim blogu też to nie ma sensu.
I chwała ci za to. :)
chwała mi!
zawsze uważałem, że dobrze użyta „kurwa” będzie lepiej brzmiała niżeli w innej sytuacji. Wszystko zależy od okoliczności i miejsca. A na blogu uważam, że czasem jak najbardziej wskazane jest akcentowanie właśnie tego typu słowami ;).
prosto i z sensem – kurwa!
Tłumaczyć się z kurwy? Myślałam, że tylko patentingi muszą.
Z moją demencją językową , w macierzyńskim świecie, odpowiedni „przecinek” bywa jedynym słowem jaki potrafię użyć adekwatnie do sytuacji.