Wczoraj na facebooku podejrzałem status znajomej, która pracuję w jednej z drogerii. Naśmiewała się w nim z bezradnych mężczyzn, którzy błądzą pomiędzy kosmetycznymi półkami niczym dzieci we mgle. Miała rację, sam tego doświadczyłem, dzisiaj znowu się o tym przekonałem i dodatkowo zostałem zniszczony przez firanki. Dlatego dziś wpis o tym gdzie mężczyźni mówią sobie dobranoc lub w najlepszym przypadku poruszają się jak dzieci we mgle.

Drogeria

Zacznę wiec od wcześniej wspomnianych drogerii. Kurwa, jak tam żyć? Jak poruszać się po tym chorym labiryncie? Ja jestem w stanie tam odróżnić podstawowe kosmetyki, papier toaletowy, karmę dla psa i tyle. Dzisiaj na mieście dostaję sms’a: „Kup mi zalotkę”. Co kurwa? Co to jest? Przede wszystkim nie wiedziałem najpierw gdzie mam się udać, do apteki czy drogerii? Postawiłem na te drugie, jak się okazało słusznie. Oczywiście chciałem wejść na cwaniaka, myślałem znajdę, będzie podpisane, wyjdę i okażę się kozakiem. Cały misterny plan… wiecie co z nim. Nic nie znalazłem, zacząłem błądzić jak ten kretyn po tych ‘alejkach’, zostało tylko jedno. Uśmiechnąć się, być uprzejmym i szukać zrozumienia u tych aniołów w białych fartuchach, które tam pracują. Podchodzę, staram się zrobić jakąś lekko zaczepną aczkolwiek miłą minę, zagaduję, mówię że mam zalotkę kupić a ja nawet nie wiem czy to do pięt, czy do włosów, po co, na co i dlaczego. Anielica patrzy się na mnie otępiałym wzrokiem, uśmiecha się, łapie mnie za rękę i prowadzi do półki a tam milion zalotek, pięć miliardów pilników (tak wiem co to! Podobne są do metalu i drewna, to wiem!), zostawiła mnie bym mógł sobie wybrać. Co oczywiście głupie było, więc wziąłem pierwsze lepsze i sru, oczywiście odwdzięczyłem się ładnym dziękuje i uśmiechem mojej wybawczyni.

Apteka

To koniec? O nie, potem przyszło mi wejść do apteki. Wchodzę, dzień dobry, dochodzę do lady i mówię. Boli mnie ręka, potrzebuję jakiejś maści bo chyba sobie ponaciągałem coś. Farmaceutka w tej chwili zasypuję mnie lawiną pytań, ból promieniuje, pulsuje, kłuje, czy piecze, czy puchnie. Stoję jak wryty, myślę sobie kurwa boli mnie, nie wiem jak, boli i tyle. Potem dostaje milion maści do wyboru, ta na to, ta na tamto, ta z tym, tamta z tamtym. Musiałem szybko temat urwać, kupiłem pastę do zębów. Ja przecież sobie tylko naciągnąłem rękę, po co ta cała litania, najzwyklejszy badziew proszę mi dać następnym razem.

Sklep odzieżowy

Ta historia też moja, autentyk jakich mało. Ostatnio wybrałem się na zakupy, dokładniejszym celem były długie jeansowe spodnie. Nienawidzę tego robić bo zazwyczaj wszystkie modele są dla rurkowców i nie chcą mi się zmieścić w udach, to tak jakby kurwa każdy facet ważył 40kg. Wpadam do sklepu, podchodzę do ekspedientki i pytam się wprost czy jest coś normalnego. Odpowiada, że jest, wskazuję ręką, które wieszaki mnie interesują. Podchodzę, przebieram, wybieram. Podchodzi druga i wali, krótką serię, nie wiem o co jej chodziło. Pyta mnie czy coś w stylu biodrówek (co kurwa?), węższe tu czy tam, krój taki czy sraki, materiał taki czy inny. Wpieniło mnie to strasznie, mówię jej, że chcę zwykłe proste, regularne spodnie jeansowe, najlepiej cienkie. To wiecie co ona na to? Elastyczne bardziej czy mniej? Kurwa. Ta pierwsza, z którą rozmawiałem na początku ma już pompę zza lady, widzi że mnie już bierze irytacja, podchodzi i wybawia mnie z opresji. Zadaje mi jedno pytanie, na które znam odpowiedź (jaki rozmiar), daje 2 sztuki do przymierzenia i lezie ze mną do tej przymierzalni. Niestety nie weszła do środka… poczekała, zakładam wychodzę w jednych, w drugich bo w zasadzie nie byłem pewien, które bardziej mi się podobają. Popatrzyła na mnie, powiedziała, że żadne, przyniosła trzecie, miała racje. Zapłaciłem wyszedłem, do zobaczenia na jesieni.

***

Teraz taka dygresja, pomyślcie jeśli faceta szlag trafia na jego własnych zakupach to jak on się musi czuć z kobietą robiącą zakupy? Te wasze kroje, materiałów 300x tyle co u nas, koloreczki, falbaneczki, chuje, muje, dzikie węże. Zrozumcie, większość z nas nie lubi zakupów, ja nadaję się tylko na zakupy jako doradca czy wyglądasz fajnie, czy zaśliniłbym się na Twój widok czy nie, ale pytanie czy lepszy kolor jaśminowy, a może burgund (nie wiem, kij go wie jak wygląda) to coś w stylu zapytania się was o spalonego. Jasne, mały odsetek wie ale większość nie ma o tym pojęcia. To tak samo jak z kolorami u nas.

Mężczyźni generalnie nie odnajdują się w miejscach, które według nich są bezużyteczne. Apteka? Po co? Samo przejdzie, sklep z ciuchami? A to tamto z zeszłego roku się nie nadaje? Filtr UV? To nie wystarczy usiąść w cieniu?

Pominę takie miejsca jak chociażby sklepy z firankami, tam wytrzymuję 30 sekund. Jak można się zachwycać kawałkiem dziurawej szmaty, która będzie wisieć na oknie a i tak wszyscy będą ją mieli w dupie?

Zrób dla mnie dobry uczynek, daj lajka pod wpisem, a jeśli masz ochotę to polub mnie na facebooku, twitterze i instagramie.

Kto pisze?

Adrian Kwiatkowski

Kiedyś Łodzianin, obecnie warszawski słoik a tak naprawdę Tomaszowianin. Towarzyski ale introwertyk, zły ale dobry. Po prostu chodząca sprzeczność.

Leave a Comment

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

18 komentarzy

  • Myślałam, że nic nie wywoła dzisiaj uśmiechu w tym zje**** dniu :P Dzięki za ten tekst mimo, że mój chłopak już jakiś czas wytłumaczył mi to jak działacie w podobnym co Twój stylu, to jest prześwietny :)

  • To ja chyba jestem jedną z tych „innych” kobiet bo też nie znam większości kolorów o jakichś dziwnych nazwach, rozumiem jedynie te, które mają w nazwie owoc. A co do zakupów to też nie lubię, jeśli mam łazić po sklepie 3 godziny po czym wyjść bez niczego to wolę już kupić coś na allegro.

  • Jestem zdecydowanie inna: uwielbiam piłkę, wiem, co to spalony, kolory istnieją dla mnie podstawowe, ewentualnie ciemne i jasne, i chorobliwie nie cierpię zakupów stacjonarnych – wtedy nic nie jestem w stanie znaleźć, nie mówiąc już o zakupie. W drogerii, o ile nie poprzestawiają asortymentu, jakoś leci. Wpadam, biorę, co potrzebuję i tyle mnie widzieli. Dobrze, że istnieją zakupy internetowe, bo bym w trakcie stacjonarnych połowę ludzkości wymordowała. :D

  • Lubię zakupy jeśli szybko znajdę to, czego szukam. Po pół godzinie lazenia mam absolutnie dość, łapie mnie nerw i chcę uciekać jak najszybciej. Aha, wiem co to spalony.

  • Współczuję przy tych zakupach spodni, ja sobie nie mogę wybrać bo wybór jest za duży, a mój facet ma zawsze problem żeby znaleźć jakiekolwiek, bo praktycznie nie ma dzisiaj spodni w starym, normalnym fasonie – proste nogawki, bez przetarć, jednolity kolor i nie biodrówki. Wtedy to ja się bardziej wkurzam na zakupach z nim, bo wszystkie są 'zbyt pedalskie’.

  • Z tymi spodniami, to i niektóre kobiety nie mają łatwo. W tym momencie ciężko znaleźć w sklepie damskie spodnie, które mają jednolity kolor (jest mnóstwo przecieranych, pomarańczowych albo w kwiatki), normalną wysokość stanu (najczęściej są biodrówki, w których nie można kucnąć, bo dupsko wyłazi), normalną szerokość nogawki (wszędzie rurki, tylko rurki, a ja mam szerokie łydki i chociaż nie mam z tego tytułu kompleksów, to nie zamierzam się też tym chwalić). Do tego dochodzę wszelkie niechciane hafty, ćwieki, błyskotki poprzyklejane na kieszenie (po jaką cholerę to tam jest to nie wiem, jak dla mnie spodnie powinny być jak najbardziej uniwersalne, a takie np. cekiny na spodniach wszystko psują). A jak nie ma błyskotek na kieszeniach, to najczęściej dlatego, że kieszeni w ogóle nie ma- co też jest do dupy, bo brak tylnych kieszeni sprawia, że tyłek wygląda na dwa razy szerszy. Jak muszę kupić nowe spodnie to mam ochotę się pochlastać na samą myśl.
    Za to drogerie są super ;)

  • Śmiechłam. :)
    Ja mam tak samo problem z określeniem bólu -nie kłuje, nie ściska, nie kurczy, nie pali – AŁA! BOLI!

  • Pomijając miliard kolorów, materiałów i fasonów, których do wyboru – do humoru, rozmiary są bardzo skąpe.. Niektóre kobiety też mają problem z kupnem spodni.. Moja dziewczyna jest bardzo wysoka i większość spodni ma albo za krótkie nogawki, albo jest zbyt obszerna w biodrach. A jeżeli dziewczyna jest nieco grubsza i ma rozmiar 40+? Wtedy to już w ogóle, większość sklepów odpada, bo kobieta w ciuchach w swoim rozmiarze nie wygląda zbyt atrakcyjnie..

  • Kobiety też łatwo nie mają. Ostatnio pracuje u mnie ekipa remontowa- zmieniają dach. Jak to zazwyczaj bywa, brakło czegoś. Brat mówi, że on już musi wychodzić do pracy, ale kierownik mi powie co i ile mam kupić w metalowym. Idę do kierownika. „Ania, tak? No weź mi kup tam 14 metrów bieżących folii i 14 'krokwioków’ ” Pierwsza myśl, 14 czego ku*waaa? Przepraszam, mówię, może pan powtórzyć czego 14? Z pomocą przyszedł inny pracownik, który wyjaśnił że owe krokwioki to gwoździe krokwiowe. Jadę do sklepu na ulicy obok, z kartką oczywiście, bo boję się, że zapomnę. A w sklepie pytania, jaka ta folia, do czego, jaka gruba, paroprzepuszczalna czy tylko w połowie, jakie te gwoździe, jakie długie itd. A ja biedna stoję i jedyna moja odpowiedź 'takie jak brat kupował’…

  • Mój narzeczony ma to samo przy zakupie spodni a ja dostaje białej gorączki ! Wchodzisz do jednego sklepu a tu same rurki , wchodzisz do drugiego a tu same spodnie jak byś miał 5kg w gaciach …… masakra…..

  • Doświadczyła tego ostatnio na własnej skórze, gdy zabrałam znajomego na wspólne zakupy. Jedna wielka tragedia, a wybieraliśmy ciuchy dla niego i wcale nie lataliśmy między spódniczkami mini a biustonoszami. Hmm… no właśnie, może dlatego był naburmuszony :P

/* ]]> */