Dzisiaj byłem w Cyrku Korona, pisałem wam o tym na facebookowym profilu bloga. Zdziwiło mnie wasze poruszenie, przerażenie i coś w stylu protestu. Jak to można chodzić do cyrku? No można.

Ostatni raz na takim widowisku byłem z 10-12 lat temu, do mojego rodzinnego miasta wpadł cyrk Zalewski, pamiętam lwa, koniki, chyba krokodyla i tyle. Czyli nic, wszystko jak przez mgłę, dlatego tym bardziej chętnie wybrałem się na dzisiejsze przedstawienie. Nie byłem sam, towarzyszyła mi m.in. moja mama.

Na profilu bloga pytaliście jak można chodzić do cyrku, przecież zwierzęta cierpią, a rozrywka jest słabych lotów. Reasumując kiła i mogiła. Ja standardowo miałem takie opinie gdzieś, sam nie zobaczę, sam nie podpatrzę to zdanie osób, które coś gdzieś słyszały, przeczytały na jakimś dziwnym forum mnie nie interesuję. Punkt 15.30 dotarliśmy do kasy, zakupiliśmy bilet rodzinny i weszliśmy do namiotu cyrkowego. Na wejściu zostałem sterroryzowany i kupiłem popcorn oraz świecący wiatrak w kształcie klauna (nie dla mnie). Swoją drogą osoby sprzedające doskonale wiedziały jak zachęcić do zakupu. Poczekaliśmy chwilę i równo o 16.00 zaczęło się przedstawienie.

15 minut przed rozpoczęciem spektaklu, namiot jeszcze pełen wolnych miejsc ale po chwili to się zmieniło

15 minut przed rozpoczęciem spektaklu, namiot jeszcze pełen wolnych miejsc ale po chwili to się zmieniło

Całość była prowadzona przez przesympatycznego, Mr. Chapa – który wcielił się w rolę reżysera spektaklu – ten facet naprawdę zna się na swoim fachu. Dawno się tak dobrze nie bawiłem, dawno nie śmiałem się tak głośno i chętnie w miejscu publicznym. Pojawiły się zwierzaki: psy, kozy, koguty, wielbłądy, małpki, kuce, konie i pewnie o czymś jeszcze zapomniałem. Nie sprawiały wrażenia przerażonych czy takich, nad którymi ktoś by się znęcał. Wyglądały na zadbane, po każdej sztuczce treser dawał zwierzakowi nagrodę. Chociaż małpie, która wjechała na kucyku i zrobiła 2 kółka po arenie należy się podwójna nagroda, wyglądało to przezabawnie. Były również przerywniki w formie scen filmowych, w których udział brała widownia i powiem tak, następnym razem kupuję bilet w loży by mieć okazje wziąć w tym udział, świetna sprawa. Oczywiście prócz zwierząt były również akrobacje, których nienawidziłem oglądać w telewizji ale na żywo, na żywo to co innego. Robi naprawdę wrażenie, poza tym te dziewczyny…kochałbym. Najsłabiej spisał się iluzjonista ale nie mogę powiedzieć, że był zły czy żebym się nudził. Poza tym jego asystentki samą swoją osobą naprawiłyby jego przedstawienie, nawet gdyby mu coś nie wyszło. Po zakończeniu spektaklu dzieciaki mogły pobawić się chwilę z artystami (co było przewspaniałe), potańczyć, powygłupiać się chwilę przez co uśmiech na ich twarzach był nie do zmycia.

zdjecie cyrk 2

zdjecie cyrk

Fotograf dno, ale tylko dlatego, że byłem pod wrażeniem spektaklu

Całość trwała 2h, wszystko było podzielone na 2 części po 60 minut każda, a miedzy nimi odbyła się 20 minutowa przerwa. Fajna sprawa, czas na toaletę, na wydanie dodatkowych pieniędzy na karuzelach, dmuchanych zamkach czy stoisku przy wacie cukrowej. Nie mam nic przeciwko, gastronomia standardowo trochę droga ale umówmy się, do cyrku chodzi się raz, może dwa razy w roku albo i rzadziej.

Pomimo wysokich kosztów takiej zabawy (sam bilet rodzinny, na który wchodzą 2 osoby pełnoletnie i 2 dzieci do lat 10 to 120zł) uważam, że zdecydowanie warto wybrać się na takie widowisko. Przede wszystkim jest to coś innego niż chociażby kino. Rysująca się na twarzy dziecka fascynacja wynkająca z widoku wielbłąda albo Pani wiszącej z 7m nad ziemią mówi sama za siebie, poza tym sam pewnie nie miałem lepszej miny. Przedstawienie przednie, zabawne, angażujące widza. Nie wiem, skąd te głosy nie idź do cyrku zwierzęta cierpią. Jasne, dyscyplina musi być zachowana ale póki mi nikt nie udowodni, że są krzywdzone to może mnie pocałować w trąbkę, będę chodził. Nie ukrywam, że podejrzałem sobie jak są traktowane zwierzaki , obleciałem na szybko zaplecze, pogadałem z kilkoma osobami z cyrku i zarówno nic nie zauważyłem ani nie usłyszałem niepokojącego. Reasumując wyjście polecam każdemu do cyrku i sprawdzenie jak to jest naprawdę. Zwierzęta nie cierpią, na pewno nie w Koronie.

Wpis nie jest sponsorowany, nie wynika on z żadnej współpracy.

Kto pisze?

Adrian Kwiatkowski

Kiedyś Łodzianin, obecnie warszawski słoik a tak naprawdę Tomaszowianin. Towarzyski ale introwertyk, zły ale dobry. Po prostu chodząca sprzeczność.

Leave a Comment

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

5 komentarzy

/* ]]> */