W dziwnych związkach jest tak, że jedna strona usiłuje zmienić drugą. Szczególnie kobiety mają nawyk ‘naprawy’ mężczyzn. Niestety nie wiedzą, że nie da się ich zmienić, tylko chłopcy są jeszcze reformowalni, zdatni do wychowania.  

Facet zazwyczaj wie co bierze, patrzy oczami, trochę pozna charakter i decyduje się gdy mu pasuje. Ot co cała historia jak mężczyźni wybierają kobiety. Naprawdę nie robimy żadnych skomplikowanych analiz, nie tworzymy panelu badawczego z kumplami. Ten zdarza się tylko w barze podczas złotej ery singla. Wiecie jak to wygląda? Dwa, trzy piwa i komentarze między sobą, które są wystarczająco głośne aby wszyscy słyszeli:

  • ta ma niezłą dupę
  • tamta obok ma śliczną buzie, kochałbym
  • zobaczcie tam, jaka kosa, brałbym, szarpałbym jak krokodyl zebrę

Tak, z natury mężczyźni są chamscy, bezpośredni i bywa, że traktują dużo spraw przedmiotowo. W sumie nie widzę nic w tym złego jeśli jest to jakoś wypośrodkowane i po drugiej stronie znajdziemy rozsądek, zaradność i uprzejmość. Tacy jesteśmy, tak naprawdę za to kobiety kochają mężczyzn, jesteśmy zupełnie inni.

Bo gdy kobieta znajdzie tego jedynego, tego z którym chciałaby budować poważny związek to zorganizuje posiedzenie rady ministrów i profesorów nadzwyczajnych, a w ich rolach wystąpią: przyjaciółki, mama, siostra. Przeprowadzą dogłębną analizę charakteru, ocenią jego wygląd zewnętrzny w skali 1-10 i od razu zastanowią się jakby go tu zmienić. Jeszcze facet nic się nie odezwał, jeszcze nawet nie powiedział, że jest gotów na związek a te już myślą jak go podstawić pod ścianą i zreformować tak by kobiecie było możliwie najwygodniej.

Panel badawczy istnieje już do końca życia, jak facet jest do dupy, nie nadaje się to znowu aktywnie wkracza do akcji, wniosek jest zazwyczaj jeden, rzucić go, może się ogarnie. Nie, nie ogarnie się. Zmiana będzie krótkotrwała, facet to materiał, który zazwyczaj wraca do swojego pierwotnego kształtu. Zresztą z kobietami jest gorzej, wy jesteście kompletnie niereformowalne. Kobieta się uprze i koniec, nie ma bata, nie wytłumaczysz chociaż miałbyś doktorat i dostałbyś z danej dziedziny Nobla. Po prostu nie i chuj.

Oczywiście nie jest tak, że na Wenus nie ma sposobu. Wiem, że wszystkie jesteście samowystarczalne, samodzielne i wgl. wszystko samo ale zawsze gdy pojawia się na waszej drodze mezczyzna z silnym charakterem, wiedzący czego chce to jesteście w stanie mocno ograniczyć swoje krwiożercę i dziwne zapędy. Dlaczego? No bo taki samiec po prostu wam imponuje. Co prawda żadna z tego reforma ale jesteście w stanie się ogarnąć i oszczędzić facetowi waszych głupawek.

Wniosek jest taki, jeśli chcesz coś zrobić z swoją kobietą to najpierw sam się ogarnij mężczyzno. Jeśli nie działa, nic nie skutkuje, to weź ją zmień. Wskaźnik feminizacji (ilość kobiet na 100 mężczyzn) w Polsce jest wysoki, nas jest ciut mniej, więc mamy teoretyczne lepszy wybór.

Dobra a co z mezczyznami? Jak tych pacjentów zmienić? Nie ma nic lepszego niż obowiązki, które dadzą mu poczucie bycia potrzebnym. Jeśli myślisz, że rozmową coś wskórasz to jesteś w błędzie, nie bez przyczyny mówi się, że mężczyźni nie potrafią słuchać kobiet (trudno to robić gdy trajkoczecie jak stary maluch). Tak naprawdę umiemy to ale żeby przekazać jedną istotną informację musicie dodać do niej 10 innych, kompletnie niepotrzebnych, szlag nas trafia. Wiec co by tu zrobić aby zmienić faceta? O wiem! Ogarnąć się odrobinę i zrozumieć nasz męski mózg.

Poza tym jeśli jesteś w związku i chcesz nagle kogoś zmieniać to what the fuck? Widziały gały co brały. Poza tym powiem Ci coś smutnego, czasem zdarza się, że po roku czy dwóch latach związku okazuje się, że ten człowiek wcale nie jest Ci tak bliski.

Kto pisze?

Adrian Kwiatkowski

Kiedyś Łodzianin, obecnie warszawski słoik a tak naprawdę Tomaszowianin. Towarzyski ale introwertyk, zły ale dobry. Po prostu chodząca sprzeczność.

Leave a Comment

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

8 komentarzy

  • Faceci (Ci prze duże F) niereformowalni? A tam, gadanie:P Najbardziej zapierają się Ci, którzy nie spotkali jeszcze tej jednej jedynej, dla której chce się uchylić nieba i nauczyć w końcu wrzucać swoje śmierdzące skarpetki do kosza na bieliznę :)
    Oczywiście nie działa to na takiej zasadzie „Fajny z niego koleś, miły, przystojny, muszę go jednak oduczyć przeklinania, picia piwa po pracy, no i niech lepiej zapomni o tych częstych spotkaniach z kumplami”. Nie, to tak nie działa. Albo bierzesz w całości, albo… szukaj ideału dalej. Ewentualnie przygotuj się na oszukiwanie i nietraktowanie związku poważnie. Jednakże, kiedy „bierzemy full pakiet” wraz z wadami i złymi nawykami, to nie jest powiedziane, że nie możemy mówić o tym, że coś nam się w naszym facecie nie podoba. Wręcz przeciwnie – mamy mówić! Związek ma polegać na tym, że ma doskonalić (obie strony). Akceptacja musi być, ale nie bezwarunkowa. To miłość ma być bezwarunkowa, nie akceptacja (nie oszukujmy się, nie ma ideałów). Trzeba mówić o tym, co nam nie odpowiada i motywować (nie zmuszać!) do zmian…

    Ps. Coś czuję, że ten tekst był pisany „na szybko” (tak, zauważyłam brak wyjustowania i nieprzyłożenie się do interpunkcji:))

    • Tekst był pisany w warunkach a’la Bear Grylls.

      Nie no MĘŻCZYZNA jest niereformowalny, ma swoje zdanie, potrafi dojść do kompromisu ale nie przestanie oglądać meczów bo jego dziewczyna tak nagle stwierdziła. Wrzucanie skarpetek dla dziewczyny? Porządek musi być i bez tego, heloł?

      Akceptować wszystkiego nie musimy, ale samca nie zmienisz i już.

      • No przecież ja nie o tym! :) Wyraźnie napisałam, że nic na siłę, że nie chodzi o to, że „ja tam mówię, tak ma być i już!”.
        Sama pogoniłabym takiego faceta, który zabroniłby mi oglądać mecze:) Mój mąż nie interesuje się sportem i gdyby tylko mógł to tę moją sportową pasję zamieniłby na miłość do motocykli, ale nie robi niczego na siłę. Ba, on jeździ ze mną na mecze i ze swojej pensji opłaca do niczego mu niepotrzebny Cyfrowy Polsat, abym miała dostęp do sportowych kanałów, a ja – mimo ciągłych obaw o jego życie i zdrowie – robię mu kanapki na jego kolejne motorowe wyjazdy…
        Naszych pasji nie zmienimy (co więcej, nie powinniśmy tego chcieć zrobić), ale możemy zmienić w drugim człowieku wiele drobniejszych (ale wcale nie nieznaczących) „rzeczy”. I nikt mi nie wmówi tego, że człowiek nie zmienia się dla drugiego człowieka. Jest zupełnie odwrotnie:)

  • Z własnego doświadczenia wiem, że można facetowi gadać, marudzić, a on się zaprze i nic z tego nie będzie. Wystarczy coś tam napomknąć a później już sam musi dojrzeć do wszelkich zmian.

  • Przyznam się bez bicia – kiedyś poznałam chłopaka, spodobał mi się, ale zaczęliśmy ze sobą być dopiero kilka lat później. Wpadł w słabe towarzystwo i strasznie się zmienił, a ja chciałam, by był taki jak wcześniej. Nic z tego nie wyszło pomimo moich licznych prób zmiany właśnie jego.
    I to mnie nauczyło jednego – faceta się nie zmieni, no i nie ma sensu próbować. Zresztą nikogo się nie zmieni wbrew czyjejś woli, kobiety także. Albo się kogoś przyjmuje takim, jakim jest, albo trzeba szukać dalej. Szukanie ideału – bardzo na tak, robienie z kogoś na siłę ideału – bez sensu.

  • Zgadzam się z każdym słowem. Lecz gdyby wszystko było cacy i każdy się ogarnął to by było nudno. Na co byśmy narzekali. Pokłócić by się nie było o co jednym słowem monotonność i już.

  • Z fajna śmietanką prostaków się zadajesz. Widocznie niczym się od nich nie różnisz. Po prostu myślenie jest ci obce.

  • ..a jeszcze jedno. Pieprzysz stereotypami jakbyś faktycznie mózgu nie miał. Nie wiem tyko ile ty masz lat. Jeśli jesteś z gimnazjum to mozna ci te „mądrości” wybaczyć.

/* ]]> */