Chcąc mieć pewność, że druga osoba zostanie z Tobą i razem stworzycie trwały związek, możesz sprawić patelnią, że straci ona przytomność. Następnie siup do piwnicy i jakoś to będzie. To rozwiązanie jest jednak nielegalne i nieco, cóż, upośledzone. Dlatego dziś podam wam na tacy coś co jest jeszcze bardziej skuteczne, no i legalne.

Pewnie gdybym zapytał was o to co sprawia, że w związku dwojga ludzi jest dobrze, odpowiedzielibyście, że: zaufanie, seks, teściowe 100 km od waszego miejsca zamieszkania. Właściwie mielibyście racje, szczególnie jeśli chodzi o teściową, ale nie sądzę abyście wyczerpali temat. Oczywiście trudno czy wręcz idiotycznie byłoby walczyć ze stwierdzeniem, że wiara w drugą osobę jest fundamentem związku, jednak jeśli chodzi o filary to jest ich już kilka. Dzisiaj zajmę się jednym, potrzebą pozostania sobą.

Niekiedy czytając wiadomości oraz maile od was mam wrażenie, że związek lub próba jego zbudowania budzi w was poczucie jakiś niewyobrażalnych zmian. Nagle chcecie rzucać papierosy, przestać grać w wasze ukochane gry, była też dziewczyna, która była gotowa powiększyć sobie biust, bo jej facet woli większe piersi. Nie twierdzę, że zmiany są złe, twierdzę tylko, że natychmiastowe porzucenie cząstki siebie na rzecz drugiej, często ledwo poznanej osoby może skutkować gangreną was samych, a nie budową stałego związku. Wszystko po prostu wymaga czasu i dużej ilości pracy.

Wiążąc się z kimś decydujecie się wpuścić go do swojego życia z jego aktualnym bagażem doświadczeń, wad oraz zalet. Przy okazji należy pamiętać, że to działa w dwie strony. Jeśli okaże się więc, że wy w pełni akceptujecie miłość swojego życia, natomiast ona wyskakuje wam na dzień dobry z listą zmian dla was to proponuję szybko machnąć ręką na to i nie marnować swojego czasu. Pomyślcie, czy znacie szczęśliwy związek, w którym nikt nie może poświęcać czasu na swoje pasje? Oczywiście, że nie znacie.

Pasja daje człowiekowi poczucie wolności, pozwala uciec od codziennych trosk. Właśnie dlatego niezwykle istotne jest pozwolić swojemu partnerowi bądź partnerce na dalszą realizacje swojego hobby. Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkie zajęcia da się zachować, niektóre są wybitnie głupie, inne muszą zniknąć ze względu na sytuacje, np. pojawienie się dziecka. Należy jednak pamiętać, że to nie TY masz decydować o tym, co ta druga osoba powinna porzucić, ten proces jest naprawdę długotrwały. Owszem, powinniśmy przedstawić swój punkt widzenia, uargumentować go. Natomiast w żadnym wypadku nie powinniśmy narzucać drugiej osobie swojej woli. Czasem zamiast wymuszać porzucenie hobby wystarczy wspólnie zdecydować o jego czasowym lub stałym ograniczeniu.

Zabieranie komuś jego pasji jest równoznaczne z zabieraniem mu tleniu, z tłamszeniem go i próbą podporządkowania go sobie. Nikt przecież nie lubi być postawiony pod ścianą, prędzej czy później kończy się to ucieczką. Właśnie dlatego, gdy postanowicie kategorycznie i natychmiastowo komuś zabronić robić to co sprawia mu przyjemność i pozwala chodzić głową w chmurach to zastanówcie się czy chcielibyście, aby to spotkało was. Oczywiście, że nie. Pozostańcie sobą, pozwólcie pozostać sobą swojej drugiej połówce, tylko w ten sposób możecie mówić o sobie MY, tylko wtedy macie szansę na hajlajf.


Podobało się? Chcesz być na bieżąco z nowymi tekstami? Dołącz do mnie.

FACEBOOK GRUPA NA FACEBOOKU INSTAGRAM
  DAJ LAJKA DOŁĄCZ ŚLEDŹ MNIE

Kto pisze?

Adrian Kwiatkowski

Kiedyś Łodzianin, obecnie warszawski słoik a tak naprawdę Tomaszowianin. Towarzyski ale introwertyk, zły ale dobry. Po prostu chodząca sprzeczność.

Leave a Comment

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

1 komentarz

  • Kwestia zmiany zależy od tego, czy robimy to dla siebie czy właśnie dla partnera (bo np. jesteśmy naciskani na zmianę). Przykład: moja znajoma miała partnera, który nie palił, ona natomiast tak. Poprosił ją, aby w miarę możliwości nie paliła przy nim, bo nie lubi zapachu dymu z papierosa. Jak dla mnie fair enough. Moja znajoma od dłuższego czasu nosiła się z zamiarem rzucenia palenia, zanim jeszcze zaczęła się spotykać z tym facetem. Po kilku miesiącach związku (grubo ponad pół roku, może i nawet nie cały rok) zdecydowała się, że chce rzucić, bo ją głowa boli, bo wcale się nie czuje lepiej, bo czuje się jak więzień gdzie nie ważne czy na dworze pizga złem, czy śnieg czy deszcz ona musi wyjść i zapalić. Kupiła środek pomagający rzucić palenie (Tabex? Diosminex? Jedno z dwóch) i po prostu… rzuciła. Dla siebie. Nie dla niego, nie bo facet truł dupę, nie bo miał do niej pretensje, że pali. Dla samej siebie, z własnej woli i chęci. I takie zmiany ja popieram ;)

    P.S. Pisz do nas częściej!

/* ]]> */