Na ulicach robi się coraz dziwniej, ludzie zaczynają patrzeć na człowieka poprzez pryzmat butów, które nosi. Dzisiaj stałem na przejściu dla pieszych, z prawej strony stała dziewczyny w Air Maxach, nie wiedziałbym tego gdyby nie szepty dziewczyn za mną. W życiu nie pomyślałbym, że można się tak jarać obuwiem, że para 'kaloszy' może wywołać taką eksplozję emocji.

Jedna z szepczących dziewczyn była zachwycona tymi laczkami, drugiej rósł gul. Ta pierwsza była w zachwytach bo Nike, bo różowe, bo taki i owakie a druga? Zaczęła sapać, że to nie ten model (to maxy mają modele?), że kolor też jej się nie podoba, słychać było, że ją skręca w zazdrości. Zapaliło się wreszcie zielone, postanowiłem wolniej przejść, dać się wyprzedzić i nie słuchać tej paplaniny. Właścicielka butów słyszała te szepty, jestem tego pewien, dlaczego? Gdybyście widzieli ten lans, wystawianie do ludzi loga, sznurówki poprawiała  trzy razy. Spojrzałem na swoje buty, no markowe, fajne ale chyba siara bo nie 'najaczki'.

Dochodzę wreszcie do przystanku, autobus za 5 minut więc czekam. Rozglądam się dookoła i widzę kobietę koło 40. Ubrana na biało, moim zdaniem ewidentnie przeżywała kryzys wieku średniego, coś bardzo się kręciła i machała torebką, przyglądam się chwilę dłużej i widzę napis Luis Vuitton. Chyba chciała pokazać jaką ma nową i zajebiście drogą torebkę, cebulackie zachowanie ale nawet taki nieogar jak ja słyszał o tej marce.

Wsiadam do swojego autobusu, przejeżdżam kilka przystanków i jestem na swoim. Wychodzę, nie zdążyłem się otrząsnąć po poprzednich widokach a tu już jedzie blond lansiarz w aviatorkach. Samochód to oczywiście BMW, które zresztą bardzo lubię. Zazwyczaj jest to model e36 czy e34, który jest notorycznie wieśniaczony przez buractwo i dresiarstwo, jednak teraz była to dość świeża e60. Co do kierowcy, tak jak wspomniałem blondyn, opalony, aviatorki, krowi pozłacany lub złoty łańcuch na szyi, muzyka grała głośno i w sumie kogo to obchodzi, wolno mu ale otworzyć wszystkie szyby z przodu i puścić Weekend to jednak zalatuje wieśniactwem. Do tego samochód był w dieslu wiec gazowanie na światłach nie jest zbyt mądre. W sumie nie wiem po co ten lans, mówiąc buraczanym slangiem to żadnych 'świnek' atrakcyjnych nie widziałem.

Po wejściu do domu zacząłem się zastanawiać czy ja bym się chciał czymś lansować. No i niestety, tak. Gdybym miał Dodge Chargera R/T z '68 to bym nim jeździł wolno, krążył po ulicach i tylko od czasu do czasu mocniej wciskał pedał gazu. Pewnym wzrokiem pozdrawiałbym kierowców polówek, micr i innych miejskich autek. Żadna inna forma lansu nie wchodzi w grę, trochę potrwa zanim stanę się tego typu cebulakiem, taki wóz to wydatek rzędu 150 000zł, więc trochę zejdzie zanim to uzbieram.

A tak serio, nie uważacie, że my Polacy zaczynamy żyć ostatnio ponad stan? Bezczelnie na pokaz? Jesteśmy gotowi zapożyczyć się, zadłużyć i żreć suchy chlebek byle otoczka wokół nas była lepsza niż u sąsiada za płotem. Co jest z ludźmi nie tak, skąd moda na kupowanie rzeczy, na które nas nie stać?

A w tej tematyce …

Zdjęcie w nagłówku jest autorstwem message.

Kto pisze?

Adrian Kwiatkowski

Kiedyś Łodzianin, obecnie warszawski słoik a tak naprawdę Tomaszowianin. Towarzyski ale introwertyk, zły ale dobry. Po prostu chodząca sprzeczność.

Leave a Comment

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

16 komentarzy

  • To niestety smutne, ale prawdziwe. Pamiętam, jak kiedyś spotykałam się trochę z jednym kolesiem… Do czasu, aż zobaczyłam, że specjalnie wkłada jeansy w buty tak, by było widać napis Nike. Uciekłam jak najdalej.
    Ale póki nie znam tych ludzi, mogę ich obserwować i śmiać się, to niech sobie będą. Ten, kto musi dowartościowywać się metkami musi mieć smutne życie.

  • życie ponad stan to taka trochę inna forma lansu, bardziej szkodliwa dla ludzi ją uprawiających, z daleka śmieszna. kiedy zmieniłam auto na 4. letniego vw sąsiadka ze starym clio darła się na męża, że muszą kupić nowe. po 2. miesiącach mieli nówkę z salonu peugota (jak można to kupić?). i zero wakacji. jeżdżą clio, a nówką tylko do kościoła i uroczystości, serio.
    lanserzy typowi są po prostu namolni i wchodzą w drogę.

  • Najlepiej to widać na lotniskach po kończącym się turnusie – tylu „rolexow” , „armanich” itp. przy odprawie bagazowej w Turcji nie widziałem nigdy :)

  • Kiedyś będąc w Rosji można było spojrzeć, u co bogatszych wręcz kult naszywki. Wszystko bywało obczepione dumną naszywką: Nike,Adidas, Puma. Wyglądało to jak choćby udowodnienie swoim rodakom tego że stać ich na coś takiego, w przeciwieństwie do takiego zwykłego Sieroży . Tak samo u nas pojawiają się podobne zjawiska. wielu młodych nałykanych pop kulturą zaczyna „hołdować” jakiemuś znakowi (Marce butów, firmie sprzedającej ubrania) by nie mieć poczucia bycia gorszym. Jednak najgorsze są grupy osób uzbrojone w markowe rzeczy , które chcą dowartościować się , „odcinając się publicznie od tego plebsu”.

  • Ludzie się podniecają jakimś gównem za kilkaset złotych, jestem ciekaw czy gdyby stanęło dwóch gości jeden w butach Nike Airmax a drugi w Ermenegildo Zegna lub Magnanni kogo by ludzie podziwiali? Pewnie typka w Nike’ach, a gdyby tylko wiedzieli za druga osoba ma na sobie buty warte więcej niż średnio-niskiej klasy samochód. W Polsce ludzie nie wiedzieli by o co chodzi stad to podniecanie. Na zachodzie czegoś takiego kompletnie nie ma, i to nie tylko dla tego ze ludzie więcej zarabiają.

  • To co niektórzy odwalają to istny kabaret. Śmiać mi się chce z niektórych osób lansujących się np. Monster Beatsami. To, że ktoś jest ich posiadaczem nie znaczy że jest fajny, tylko głupi. Nikt o zdrowych zmysłach nie wydałby 1200 złotych na słuchawki o gównianej jakości dźwięku, ale nie bo ma znaczek „B” na boku i napis „Dr. Dre” na pałąku.
    Żałosne.

    • Dobrze, że napisałeś, że mówisz o słuchawkach, bo musiałabym sprawdzać. Serio teraz jest lans na słuchawki? Chyba coś przegapiłam.

  • Mi się śmiać z takich ludzi chce. To są ludzie którzy nie mają do zaoferowania nic innego. Ludzie zakompleksieni podnoszący poczucie swojej wartości właśnie w taki próżny sposób. Nie ma z nimi zwykle o czym pogadać bo wiedza jak u mrówki….. masakra… znam wielu takich…

  • Czekałem na tego typu wpis. Wiecie co? Lanserstwo najczęściej widać u ludzi młodych, takich jak ja, szkoła średnia to jest tego wysyp. Nawet pamiętam jak kiedyś byłem olewany wśród pewnych osób, które miały wszystko najnowsze, „najlepsze” i markowe. Nie żebym miał jakiś ból dupy. Mam w domu tak, że to na co chcę muszę sobie najczęściej sam zapracować. Ale kasiaści rodzice nigdy nie poskąpią swoim pociechom :) No cóż, w każdym razie nigdy się nie przejmowałem tym, że nie mam jakiś drogich ciuchów typu bluzy prosto po ponad dwie stówy, czy air maxy których cena jest jak dla mnie chora :) Sam noszę podróby conversów za 30 zł, nie jestem jakąś marionteką korporacji. Dziwi mnie to, że ludzie dają się tak materialnym rzeczom. Coś wychodzi nowego, ajfon inne chińskie gówno, muszą to mieć bo mają jakieś bzika. Ale lans wg mnie jest domeną ludzi którzy nie mają nic w sobie, którzy nie mogą się niczym innym pochwalić niż nową rzeczą, zamiast ciekawą pasją czy osobowością. To są tacy niedowartościowani ludzie, jakby szukali swojego miejsca w świecie. Ale szczerze chuj wbijam w takie osoby, otaczam się ludźmi, którzy są prawdziwi, nie kryją się za jakimiś maskami, można z nimi pogadać na wszystkie tematy, a nie zamykać się w kręgu imprez, chlania i ruchania. Powiedziałem.pl

  • Najczęściej lansiarstwo widać u ludzi młodych. Ale moim zdaniem, to nie ich trzeba obwiniać, a ich rodziców. Już tłumaczę co mam na myśli. Gdy chciałem mieć pierwszy samochód harowałem przez pół roku żeby nazbierać na Uniacza, a później następne kilka miesięcy, żeby naprawić wszelkie usterki. Osobiście byłem z niego dumny, pomimo że na karku miał ponad połowę moich wiosenek. Dnia pewnego wracam do domu, wysiadam z mego rydwanu i… zmagam się z centralnym zamkiem, który postanowił się popsuć. W tym momencie zza pleców słyszę świniokwik „kolegów” mojego młodszego brata. Banda dzieciaków, poniżej osiemnastki siedzi w nowiutkiej, no maksymalnie rocznej E90 i pali kapcia…
    Pomijam fakt, że z racji wieku nikt z nich nie miał nawet możliwości mieć prawka (w końcu, jeżeli kogoś stać na E90, spalanie rzędu 13-15l/km oraz komplet opon, to przecież 5 stówek na mandat znajdzie, co nie?) to gdzie jest sens lansowania się w samochodzie/ciuchach/biżuterii/etc za pieniądze rodziców? Osobiście wole swojego starego Uno, ale za pieniądze które sam musiałem wypracować, niż samochód za kilkadziesiąt klocków od „starych”. Jeżeli właśnie czymkolwiek miałbym się lansować, to tylko czymś, na co sam zapracowałem. Nawet, jeżeli progi odpadają, a przy 90km/h można umrzeć ze strachu, bo tylne amortyzatory skaczą jak groupie w pierwszym rzędzie na koncercie ulubionego zespołu.

    I pamiętajmy: „nie sprzęt, a technika…”
    Średnio rozgarnięty szympans potrafi wcisnąć gaz w podłogę i puścić sprzęgło. Ale sztuką jest zaprezentować „koleżance” coś ciekawego nie mając 200-300 kucy pod maską, a jedyne skromne 45 :P
    btw. Jeżeli „koleżanka” tudzież kumple, śmieją się że nie stać cie na np. nowszy samochód (i lepsze ciuchy, telefon, etc) to nie zmieniaj samochodu, zmień znajomych!
    Jeżeli ktoś miałby odpisać: „spinasz dupę, bo nie stać cie na bete, i blokujesz drogę w starym fiacie, bla bla bla” to proszę bardzo, chętnie się pośmieję :D

  • Sama napisałam ostatnio posta w podobnym klimacie – pisałam o kupowaniu ubrań „z logo” vs ubrań z secondhandu :)

    A podejście mam takie, że w dupie mam lans, a przynajmniej lans na oryginały :P Śmigam w „raybanach” z Pepco za 9,99 i obkupuje się w lumpesach, nie przekraczając kwoty 15 zł za jedno ubranie.
    I stylówka się zgadza, i hajs się zgadza. :D

    • Nie tylko Ty, ja śmigam w koszulach za 15zł które kupuję na promocji w świecie udanych zakupów. Jakość oraz krój jest praktycznie taki sam jak w sieciówkach w centrach handlowych, gdzie nie jednokrotnie kosztuje ponad 100zł. Można ładnie i schludnie wyglądać nie wydając na to majątku.

  • ;) hehehe napisze tak masz rację… ludzie troszkę powariowali (nie wszyscy) chwała i duma dla tych których stać na markowe rzeczy. Sama jestem szczęśliwą posiadaczką bmw 530D ( w kwestii spalania to to gdybym ci napisała i tak byś nie uwierzył jak prawie każdy który mnie o to pyta) ;) uwielbiam ten samochód ale stać mnie na jego utrzymanie (bo haruję jak wół od 5:30 do 18:30) i eksploatację. Nigdy nie brałam kredytów i nie wezmę. Wolę odpuścić jakiś zakup nawet choćby na rok ale mieć go za gotówkę. Natomiast co do LANSU to ludzie chcą być lepsi niźli są dlaczego?… tego nie potrafię tez zrozumieć…. ale chyba system i sami ludzie wpierniczają się w te błędne koło.

  • Lans byl, jest i bedzie. Dzis mozna sie lansowac nawet laniem na lans. Ja gdybym mogla to bym sie polansowala fordem mustangiem fastback reactor 1967 ale nie moge wiec wystarczy mi fajny tylek. Pozdr

/* ]]> */