Gdy przyjdzie chwila, w której będziesz musiał wynająć swoje pierwsze mieszkanie lub po prostu zajdzie potrzeba, aby obecne zmienić na coś większego, to zaopatrz się w worek melisy. Znalezienie czegoś to istny survival, szczególnie za pierwszym razem.

Teraz z moją A. szukamy wspólnego mieszkania w Łodzi. Trochę to trwa, z różnych względów, ale głównym problemem są osoby, które takie mieszkania oferują… Ale od początku! Zacznijmy od samych ogłoszeń.

ETAP 1

Często brak w nich podstawowych informacji, począwszy od tego za co płacimy, czyli czy podana cena obejmuje chociażby czynsz administracyjny, składkę remontową, czy w lokalu są media takie jak Internet, a jeśli nie ma, to czy jest możliwość ich podłączenia. Często kończy się na tym, że zdjęcia zamieszczone w ogłoszeniu tak naprawdę były robione cztery lata temu, zaraz po remoncie, a obecny stan faktyczny nieco lub dość mocno się różni od tego co jest w sieci.

ETAP 2

Jak już trafisz na coś, co bez względu na jakość ogłoszenia Ci się spodoba i chcesz zadzwonić, okazuje się, że ogłoszenie jest nieaktualne lub, co gorsza, numer telefonu, który jest w nim podany, nie odpowiada lub jest błędny. Rozumiecie? Można przecież zdjąć informacje z serwisu ogłoszeniowego i nie trzeba walić głupa. To takie oczywiste, proste i normalne. Jak widać nie dla wszystkich.

ETAP 3

Gdy już uda Ci się dodzwonić, a po rozmowie telefonicznej nie stwierdzisz, że agencja, bądź osoba wynajmująca to gbur, umówisz się nawet na oglądanie mieszkania, to nie ciesz się zbyt wcześnie. Moja ostatnia przygoda wyglądała następująco: dodzwoniłem się, dogadałem się z wynajmującym, że mam być pierwszym zainteresowanym i mam pierwszeństwo w obejrzeniu mieszkania. Gdzieś około godzinę przed moją wizytą otrzymuję sms’a, że właściwie to ktoś przyszedł, obejrzał mieszkanie i ogłoszenie nie jest aktualne. Cytujac Liroy’a „jak tu się nie wkurwić mam”?

Niestety, te 3 etapy można przerabiać po kilka razy i nie ma tak właściwie uniwersalnej reguły, jak się zabezpieczyć przed takimi ogłoszeniami i „partnerami" biznesowymi. Jednak są sposoby, by sobie to nieco ułatwić, a w przyszłości przynajmniej wykluczyć. W dalszej części tekstu postaram się je wam nieco przybliżyć.

Zwróć uwagę na informacje w ogłoszeniu

Czytaj wnikliwie za co płacisz, czy cena widniejąca w sieci to sama opłata wynajmu, czy też zawiera czynsz administracyjny, zaliczki na jakieś media. Jeśli tego nie ma, to koniecznie zapytaj się o to już podczas rozmowy telefonicznej. To pozwoli Ci wykluczyć zbędne wycieczki krajoznawcze, szczególnie jeśli mieszkanie znajduje się kilkadziesiąt lub kilkaset km dalej. Warto zainteresować się typem ogrzewania (miejskie, gazowe, elektryczne, piec…) oraz źródłem ciepłej wody. Jeśli nie ma informacji o tym, że mieszkanie jest umeblowane, a to jest jeden z Twoich warunków – pytaj. To, że na zdjęciach są meble, nie oznacza, że dostaniesz je w cenie najmu. Te wszystkie informacje razem, pozwolą Ci potem ocenić koszty eksploatacji mieszkania, a co za tym idzie, będziesz mógł oszacować, czy Cię na nie stać.

Jeśli to całkowicie nowe miasto

To postaraj się zorientować, czy ta okolica jest w miarę bezpieczna. Idealnie nie będzie nigdzie, ale małe rozpoznanie to podstawa. Bez sensu jest się potem męczyć i to za własne pieniądze.

W przypadku dużych miast warto rozważyć pozycjonowanie się, np. pracując na Widzewie niekoniecznie opłacalne będzie mieszkanie na granicy Zgierza i Łodzi. Wtedy człowiek musi przejechać całe miasto, co trwa na oko przynajmniej godzinkę, oczywiście przy sprzyjających wiatrach. W większych miastach problem jest jeszcze bardziej uwypuklony. Także pozycjonowanie się to jedna z podstaw.

Nigdy nie napalaj się na jedno mieszkanie

Ja ten błąd popełniłem ostatnio: napaliliśmy się na jedno mieszkanie, fajne, niedrogie, idealna lokalizacja. Byłem umówiony, miałem pierwszeństwo, przestałem szukać dalej. Jak już wiecie, godzinę przed moją wizytą wynajmujący mnie zaorał i wynajął je komuś innemu. Dlatego właśnie warto jest mieć 2-3 oferty na oku, lepiej jest móc przebierać, niż być skazanym na łaskę kogoś obcego. Co samo w sobie jest już problematyczne, a z czasem może stwarzać inne problemy.

Gdy się już zawiedziesz na mieszkaniu lub wynajmującym

To zapisz sobie gdzieś na komputerze adres mieszkania oraz nr telefonu najemcy. To pozwoli Ci ominąć tego człowieka w przyszłości, dzięki temu zaoszczędzisz czas i nerwy.

Gdy umowa już się zbliża, już puka do twych drzwi

Przeczytaj ją kilka razy, jeśli zajdzie potrzeba skonsultuj się z kimś. Zwróć uwagę na to jak próbuje zabezpieczyć się wynajmujący, szczególnie jeśli przy wszystkim pośredniczy agencja nieruchomości. W umowach można znaleźć takie kwiatki o jakich się wam nie śniło, serio. Jeśli zajdzie potrzeba – pytaj, renegocjuj by zminimalizować potrzebę dodawania aneksów lub by najzwyczajniej w świecie nie wpieprzyć się na bombę.

Gdzie szukać mieszkań?

Wszystkie strony z ogłoszeniami, OLX, Allegro, Gumtree, bardzo pomocne są grupy na facebooku Wynajmę/Sprzedam Mieszkanie, właściwie każde duże miasto takową grupę posiada. Przeglądaj ogłoszenia z gazet, wiele osób o nich najzwyczajniej zapomina, a Pani Eugenia czasem tylko tam się ogłasza.

Pamiętaj, że mieszkanie to duże koszty w ciągu całego roku, dlatego rób to dokładnie i skrupulatnie. Staraj się nie być zaskoczonym i przygotuj się na negocjacje, zawsze można spróbować coś urwać z ceny, no chyba, że bez tego jest atrakcyjna i obie strony o tym wiedzą. To tyle, mam nadzieję, że ten wpis będzie Ci pomocny i nie popełnisz błędów, które starałem się uwypuklić. Tymczasem sam wracam do szukania mieszkania dla mnie i dla A. 

Kto pisze?

Adrian Kwiatkowski

Kiedyś Łodzianin, obecnie warszawski słoik a tak naprawdę Tomaszowianin. Towarzyski ale introwertyk, zły ale dobry. Po prostu chodząca sprzeczność.

Leave a Comment

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

11 komentarzy

  • Jak zwykle tekst trafiony w 10, jestem w trakcie szukania pierwszego mieszkania i to w dodatku w Warszawie, nie ukrywam jestem lekko przerażona :D

  • Na szczęście nie musiałam się często gimnastykować, by znaleźć lokum, bo tylko dwa razy, ale zgadzam się z Tobą w stu procentach. Znalezienie mieszkania to zajęcie wyjątkowo czasochłonne i karkołomne, a to, co niektórzy wypisują w ogłoszeniach woła o pomstę do nieba. W centrum Wrocławia spotkałam się z takimi miejscówkami, gdzie toaleta była w komórce na podwórku, a w mieszkaniu nie było ciepłej wody. Ale ogłoszenie cud, miód i orzeszki – świetna lokalizacja, umeblowane, przytulne, ciche, i inne górnolotne bla, bla.

  • Również trafiłam na większość powyższych problemów. Dlatego po 2 tygodniach marnych poszukiwań zdecydowałam się na mieszkanie od agencji. Jeden telefon, oglądanie za tydzień, miło, przyjemnie, kilka dni na decyzję, profesjonalna umowa, już drugi rok mieszkam. Trzeba zapłacić kilkaset złotych, ale moim zdaniem warto. A może po prostu miałam szczęście? ;)

  • Miałam ten sam problem gdy szukałam pokoju do wynajęcia na studia – tragedia! Nie dość, że to był sezon powynikowy (połowa lipca – koniec września), to niektórzy wynajmujący byli okropni – jeden facet umówił się ze mną na podpisanie umowy kilka dni po obejrzeniu i zadeklarowaniu po czym dzień wcześniej napisał, że „sorry, nieaktualne”. Potem kilka dni przed wprowadzką do innego mieszkania wyszło na jaw, że cena za miesiąc obejmuje mieszkanie od poniedzialku do piątku a jeśli chciałabym zostać na weekend (czyli praktycznie cały czas) to musiałabym płacić dwa razy więcej. Gdyby to jeszcze były okolice centrum, to jeszcze, ale nie – kurczę – obrzeża! Dobrze, że bylo to przed podpisaniem umowy. Szybko można się zrazić do szukania – szczególnie jeśli działa się w pojedynkę.

    • Widzę, że też srogo. Znajoma np opowiadała mi, że wynajęła mieszkanie od osoby, która je wynajmowała (nie była właścicielem), ten człowiek wziął hajs i tyle go było widać. Co ciekawe, ponoć pokazywał akty własności itd.

/* ]]> */