Lato to cudowny czas w roku. Jest upalnie, kobiety noszą za krótkie spódniczki i spodenki, mężczyźni myślą, że są szczupli i regularnie wciągają brzuch by zmieścić się w „L” i spróbować wyrwać jakąś świnkę. W blasku zachodzącego słońca słychać cykady, natomiast w parkach rozlega się dźwięk ptaków. Wieczory są długie i ciepłe, spacery gorące i namiętne. Wszystko fajnie, wszystko cudownie, gdyby tylko ludzie nie pytali „co tam na urlopie, gdzie się było?”.

Jeśli udało Ci się wyłapać cebulackie oll inklisiv to jesteś w grupie szczęśliwców, która nie będzie musiała walić ściemy. Po prostu będziesz sypać opowieściami jak to się nie zatankowałeś w barze, bo mogłeś, bo do 22 było za darmo. Wyciągniesz z kieszeni telefon i pokażesz kilka rozmazanych zdjęć, na których będzie widać morze, góry, Ciebie nawalonego jak budowlaniec w sobotę i kilka ciach, które przypadkiem udało Ci się sfotografować. Jeśli pojechałeś w góry postać w kolejce na Morskie Oko, lub nad morze, to też super. Napruty na mazurach? Świetnie, wciąż 1:0 dla Ciebie. Ale co jeśli w dupie byłeś i gówno widziałeś? A letni urlop spędziłeś na remoncie, albo co gorsza na osiedlowej ławce, ale nie chcesz się do tego przyznawać? Trzeba walić ściemę i przyjąć odpowiednią taktykę. Tylko co, tylko jak?

Zanim przystąpisz do ściemniania na temat swojego urlopu zastanów się jak daleko możesz się posunąć. Jeśli nigdy w życiu nie wystawiłeś nosa poza oszczaną osiedlową bramę, a nagle zaczniesz strzelać, że byłeś na Madagaskarze, bo lubisz kawałek Quebonafide, to spodziewaj się wystrzelonych w Ciebie salw śmiechu. Nawet największy Sebix załapie, że coś tutaj nie gra. Także podstawa to realny scenariusz, bez tego ani rusz. Jeśli przegniesz to będziesz osiedlowym storytellerem do końca życia, dostaniesz ksywkę Brzechwix i skończy się to dla Ciebie źle. Wirtuozem Sci-Fi to był Lem, a nie Ty. Więc jeśli nie chcesz przegiąć to zastosuj się do poniższych rad, to Twoja jedyna szansa, aby wyjść z tego z twarzą.

Zdjęcia sprzed lat

Jeśli kiedyś, czyli rok, dwa lata temu byłeś na wakacjach i uchowały się jakieś zdjęcia, które jeszcze jakimś cudem nie pojawiły się w mediach społecznościowych to czas je pokazać. Tylko serio, przez „kiedyś” nie definiujemy wakacji z 2000 z mamą na Helu. To nie przejdzie. Foteczki sprzed roku, dwóch lat będą spoko, no chyba, że przybyło lub ubyło Ci kilka widocznych kilogramów, wtedy to nie przejdzie.

Ser i kilka poz

Jeśli opcja ze starymi fotkami z jakiegoś powodu odpada to proponuję wybrać Ci się do jakiegoś 2-3 ładnych miejsc w Twoim mieście lub jego sąsiedztwie i strzelić sobie kilka fotografii z uśmiechem na ustach. Wtedy zawsze możesz wciskać ściemę, że w tym roku postanowiłeś zwiedzić okoliczne tereny. Tak swoją drogą to wcale nie jest zły pomysł, więc może to nie będzie musiała być ściema? Tymczasem powiedz „ser” i zrób kilka ładnych poz do kroniki.

Regularne statusy na Facebooku

Dobrą opcją są przemyślane, lecz regularne statusy na fejsie. Wrzucaj info, że działeczka, nawet jak jej nie masz, że spacer, że alkolibejszyn, że ogień w lędźwiach i kurz na niebie. Stała dawka takich informacji może (ale nie musi) sprawić, że pytanie „co robiłeś podczas urlopu” wcale nie musi paść. To też całkiem przyjemne wyjście z sytuacji.

Której opcji byś nie wybrał nie możesz zapomnieć o opaleniźnie, nawet tej na budowlańca. Bez tego żadna historia nie będzie wiarygodna, no chyba, że zaczniesz wciskać komuś wyjazd do chłodni a z zawodu jesteś rzeźnikiem. Jest też jeszcze jedna droga, możesz przyznać się, że w tym roku w dupie byłeś.

Niezależnie co zrobisz, na co się zdecydujesz. Czy zechcesz być bajkopisarzem, a może wyjawisz prawdę to na pocieszenie zdradzę Ci pewien sekret. Czy to na mazurach, czy w górach, na Bali i obok w lesie, wszędzie tak samo robaki gryzą jak popieprzone.