Pomysł na wpis przyszedł mi do głowy gdy przed kilkudziesięcioma minutami szedłem do piekarni po chleb. Czynność zwykła, każdy kupuje pieczywo jednak to co tam się stało trochę mnie zdziwiło.

Zawsze jak gdzieś wchodzę to się witam, nie ważne czy to sklep, dom znajomego czy całkiem przypadkowe pomieszczenie, w którym przebywają ludzie. Mam taki zwyczaj, mnie to nic nie kosztuję, wygląda to dobrze, jest kulturalne i na miejscu, człowiek wydaje się od razu przyjaźniejszy. To samo uczyniłem w piekarni, sprzedawczyni mnie zna, więc z uśmiechem odpowiedziała, zagadała i poprowadziliśmy rozmowę o tym, że coraz mniej ludzi mówi "dzień dobry oraz do widzenia". No i faktycznie, wpadła chwilę po mnie kobieta, na oko lat 40, wykrzyczała, że chce 4 bułki i długi biały chleb, oczywiście dostała, ta zapłaciła i wyskoczyła. W sumie to ja byłem mocno zdziwiony, nie wspominając już o Pani ekspedientce.

Wracałem sobie do domu spacerkiem o chwilę pomyślałem o tym co zaszło i o całej rozmowie. Ja mam przez rodziców wbite w łeb, że dzień dobry, do widzenia oraz coś w stylu miłego dnia zawsze trzeba powiedzieć, no wypada się przywitać, pożegnać, pozostawić po sobie jakiś miły akcent. Przede wszystkim kultura tego wymaga a dwa zawsze jakoś jestem lepiej obsługiwany jak się miło zwracam do sprzedawcy, który równolegle ma klienta chama. No bo dlaczego miałbym być chamskim knurem? Nawet znajoma, która zresztą ostatnio pojawiła się w kilku wpisach zwróciła mi uwagę, że ciągle mówię dzień dobry oraz do widzenia, wchodzę do sklepu i to robię, nawet jeśli nic nie kupię. Dla mnie nie ma w tym nic nadzwyczajnego, to takie kulturalne i … normalne.

Warto przemyśleć czy w takich codziennych sytuacjach umilamy sobie i innym życie. Wiem z doświadczenia, że z czasem takie uprzejmę traktowanie ludzi może się zwrócić w momencie, w którym będziemy tego najbardziej potrzebować.

Kto pisze?

Adrian Kwiatkowski

Kiedyś Łodzianin, obecnie warszawski słoik a tak naprawdę Tomaszowianin. Towarzyski ale introwertyk, zły ale dobry. Po prostu chodząca sprzeczność.

Leave a Comment

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

9 komentarzy

  • Ja również zawsze wymawiam te dwa magiczne słowa :) Ba, nawet trzy, bo czasem jest jeszcze „dobry wieczór”. Lubię to i nigdy się nad tym nie zastanawiam. Gorzej jednak jest, jeśli wchodzisz, uśmiechasz się, mówisz „dzień dobry”, a druga strona milczy, krzywo się patrzy, lub tylko czeka, aż powiesz czego chcesz i dasz wrócić jej do rozmowy z koleżanką, rozwiązywania krzyżówki, czy czytania gazety. Aż się przykro człowiekowi robi. Ale potem jestem jeszcze milsza, może ten ktoś się kiedyś zmieni…

  • Jedna rzecz, to gdy ktoś nie odpowiada na „dzień dobry” w sklepie czy windzie (np w urzędzie czy jakimś biurowcu) gdzie spotyka się zupełnie nieznajomych ludzi, ale zupełnie czymś innym jest, gdy zleje nas sąsiad/-ka z tej samej klatki, w której się mieszka.

    Od dwóch, może trzech miesięcy, dwa piętra pode mną mieszkają dwie studentki (na oko jakiś UAM lub ASP – btw. niewiele jest rzeczy zabawniejszych od widoku delikatnej dziewczyny niosącej wielką czarną teczkę i zmagającej się z wiatrem – kto widział, ten wie :P). Gdy się wprowadziły próbowałem zagadać, nawiązać jakąkolwiek, choćby i wyjątkowo przelotną znajomość. Przyjemnie byłoby mieć z kim pogadać przed blokiem, zwłaszcza że na moim osiedlu młodych ludzi praktycznie nie ma. Same emerytki.

    Może uznały, że jestem zbyt sztywny. W końcu „dzień dobry” wypowiedziane do osoby w podobnym wieku może być dość czerstwym, no ale… bez przesady. Później kilkakrotnie próbowałem różnych form… „witam”, „cześć”, „siema”, no ale cóż, ze ścianą ciężko się rozmawia :P

  • Po przeczytaniu twego wywodu na temat kultury a raczej jej zanikaniu napisze tak jakby mówił to mój ojciec św.P. socjolog:
    dupa jest od srania
    gęba od gadania
    mózg od myślenia
    wiec należny zawsze mówić
    ” dzień dobry i do widzenia!”
    AMEN- mam nadzieję że dotarło i przekaz był jasny i klarowny jak różaniec w Radiu Maryja.

  • Mówię. Zawsze, nawet w nocy. Często. Ale cenię też 'dziękuję’. Byłam w hotelu, całkiem dobry. Poszłam o godzinie zero do baru i poprosiłam o lód w kostkach. A Pani jak zwykle z uśmiechem sypnęła sporo. Powiedziałam 'dzień dobry’, co chcę i podziękowałam, że zawsze mi daje ten lód, bo się wyjątkowo uśmiechała i nie robiła problemu. Powiedziałam 'że Pani zawsze się tak chce! dziękuję’, bo była miła, po prostu. Nie robiła miny 'boże, znowu ona’. Facet siedzący powiedział, że to jest czyjaś praca i nie ma za co dziękować, i że tej Pani 'musi się chcieć’. Szkoda, że tak głośno mówił..

    Drobne 'dziękuję’ działa. Co z tymi ludźmi… bo często nie wierzę. Ja studentka. On ojciec jakiegoś chłopca, czterdziecha na mózg mu bije, czy zdążył zapomnieć, co rodzice mówili?

  • Może jestem jakąś staruchą, z przedwojennymi zasadami, ale dziwi mnie, że w ogóle jest z tego sprawa. W sensie, że trzeba to rozkminiać, że pisać na ten temat trzeba. Przecież to kurde powinno być oczywiste, że się tak mówi! Że się jest uprzejmym!
    Gdzie ten świat zmierza…

/* ]]> */