Popularność w sieci zyskała zabawa #10YearsChallange i właśnie na bazie tej akcji postanowiłem podzielić się z Tobą podsumowaniem moich ostatnich dziesięciu lat. Przecież to sporo czasu, szczególnie dla kogoś kto ma raptem 28 lat.

Zostałem ojcem

Nie będę ukrywał, że ostatnie 10 lat to najważniejszy okres w moim życiu. 2009 to rok narodzin mojej córki, więc dokładnie wtedy mój świat wywrócił się do góry nogami, a ja dostałem przyśpieszony kurs dorastania. Zostanie ojcem w chwili, gdy zaledwie kilka lat wcześniej miało się komunie może skończyć się różnie. Dla mnie to była burzliwa motywacja, dlaczego burzliwa? Nie powiem żebym ogarnął się na pstryk palca, natomiast patrząc na to wszystko z perspektywy czasu wiem, że gdyby nie odpowiedzialność za dziecko to do pewnych rzeczy brakło by mi odwagi, chęci i przede wszystkim ogłady. Pisząc wprost, tak wczesne ojcostwo dla mnie to wygrana na loterii. Dzięki córce w chwilach totalnej bezradności byłem w stanie znaleźć siłę i pomysł na wyjście z niejednej opresji.

Zostałem ojcem jako taki wypłosz, jeszcze chwilę przed osiemnastymi urodzinami.

Dzięki takiemu ukierunkowanemu myśleniu łatwiej (co nie znaczy, że łatwo) było mi wziąć się w garść i dążyć do stawianych sobie celów. Nie mogę powiedzieć żeby był to spacer, chociaż najbliżsi byli dla mnie wsparciem, to od całej reszty dało się odczuć i wręcz usłyszeć, że już po mnie.

Burza w szklance wody

Udało mi się skończyć szkołę średnią, zdać maturę oraz egzamin zawodowy. W ten oto sposób zostałem technikiem informatykiem. Potem przyszedł czas na studia, ale wybór kierunku dziennego był jednym z największych błędów, które do tej pory popełniłem. Nie mogłem odnaleźć się na uczelni, a przesiadywanie na niektórych przedmiotach tylko i wyłącznie dlatego, że trzeba było gdzieś wcisnąć punkty ECTS mnie nie przekonywało. Dlatego moja przygoda ze studiami dziennymi zakończyła się. Jednak żeby to mogło się wydarzyć musiałem opracować plan na siebie. W ten oto sposób zaczął powstawać plan mojej kariery zawodowej ukierunkowanej na marketing. Trzymam się go po dziś dzień. Największą trudnością było to, że nie miałem żadnego doświadczenia. Właśnie dlatego powstało również powiedzialem.pl, blog służył mi jako pierwszy żywy organizm, na którym mogłem eksperymentować. Po drodze oczywiście trafiały się inne prace, tak więc zasuwałem na budowie, przy termoizolacjach czy w handlu. Udało mi się wreszcie znaleźć moją pierwszą pracę w marketingu i to nie byle gdzie, bo w branży, którą kocham po dziś dzień, czyli w grach komputerowych. Co ciekawe pracowałem wtedy wyłącznie zdalnie, w ciągu blisko 2 lat pracy w biurze byłem może 3-4 razy. Wtedy to był dla mnie idealny układ, teraz musiałbym się dobrze zastanowić czy ponownie chcę pracować wyłącznie zdalnie. Jednak możliwość wymiany wiedzy i doświadczenia z innymi znacząco przyśpiesza proces uczenia się.

Chęć bycia popularnym

Blog nie był dla mnie tylko platformą eksperymentalną, na której mogłem uczyć się marketingu internetowego. To było dla mnie miejsce, które mogło mi pozwolić być rozpoznawalnym. Naprawdę kiedyś tego chciałem i to mnie kręciło. Pojawiły się pierwsze współprace z markami, pierwsze projekty komercyjne, poprowadzone przeze mnie szkolenia. Jednak z czasem zauważyłem, że parcie na szkło mi przechodzi i blog pozostał dla mnie miejscem dającym mi frajdę z pisania. Fajnie było wreszcie zrozumieć, że najważniejsze jest poczucie spełnienia i realizacja siebie, bez ciśnień.

Nauczyłem się wyciągać wnioski

Chociaż jeszcze bardzo dużo jeszcze przede mną to nauczyłem się wyciągać wnioski z tego co się dookoła mnie dzieje. Wpoiłem sobie bardzo głęboko, że jeśli w danej chwili jest źle, to jest to tylko krótka chwila i prędzej czy później minie. Może zabrzmi to nieco trywialnie ale naprawdę zacząłem rozumieć, że mój los jest wyłącznie w moich rękach. Dzięki temu w moim słowniku stwierdzenie, że „to nie dla mnie” przestało istnieć. Przy okazji staram się tym zarażać najbliższe mi otoczenie.

Oczywiście robiąc te wszystkie odpowiedzialne rzeczy miałem po drodze czas, aby się wyszumieć. Udało mi się przeżyć historie, które doskonale pamiętam, ale są też takie, w których brałem udział ale znam je wyłącznie z opowieści innych. W ciągu tych 10 lat odwiedziłem kilka razy Przystanek Woodstock, skoczyłem na bungee, latałem na spadochronie za motorówką, byłem na genialnych koncertach i przede wszystkim poznałem ludzi, którzy wnieśli dużo dobra do mojego życia. Niestety zaprzyjaźniłem się też za bardzo z kebsem i teraz muszę konkretnie wziąć siew garść. Głupio byłoby, abym się bardziej turlał niż chodził.

No dobrze, skoro to jednak #10YearsChallenge to poniżej kilka zdjęć kiedyś vs teraz. Jak już je obejrzysz i zastanowisz się kim był ten szczypior to daj zostaw lajka i udostępnij tekst dalej znajomym!

Zgól ten koper. Zapuściłem więc.

Szynszyl vs Dzik

Tak było.

Jeżeli chcesz zobaczyć więcej moich zdjęć i co więcej być z nimi na bieżąco to zajrzyj na mój profil na Instagramie, o tutaj. 

Kto pisze?

Adrian Kwiatkowski

Kiedyś Łodzianin, obecnie warszawski słoik a tak naprawdę Tomaszowianin. Towarzyski ale introwertyk, zły ale dobry. Po prostu chodząca sprzeczność.

Leave a Comment

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

2 komentarze

  • Wielki podziw i szacunek, że w tak młodym wieku podołałeś w roli ojca. Wielu facetów nawet starszych nie potrafi tego ogarnąć i uciekają. Naprawdę pełen podziw.

    • Idealnie na pewno nie było, to czy podołałem zweryfikuje przyszłość. Na pewno dobrze czuję się w tej roli.

/* ]]> */