Pierwsze wrażenie po walce Salety z Gołotą to „no kurwa mać, jak to?”. Świetna walka, Ci „emeryci” zapierdalali zdrowo po ringu, dość mocno pruli się po gębach.

Saleta w pierwszej rundzie zaskoczony, przyjął kilka gongów na papę ale potem skrupulatnie się odgrywał z każdą rundą aż doprowadził do nokautu. Obaj byli dobrze przygotowani fizycznie. Wywiady po walce dość interesujące, Andrew standardowe „co zrobić” a Przemysław Saleta zyskał u mnie kosmiczny szacunek. Stwierdzenie, że pomimo tej przegranej to i tak Gołota jest „polskim numerem jeden” pokazało najwyższą klasę tego zawodnika, gość potrafi się zachować, wygrał jako człowiek i jako sportowiec. Pokazał Najmanowi co to znaczy szacunek do przeciwnika, że można wszystko prowadzić bez obelg, bez chamstwa.

Ja po cichu liczę, że Andrew jeszcze za boksuje, Saleta stwierdził, że to definitywny finisz ale zakończył jak wielki champion, na sam koniec jego kariery stałem się jego fanem.

Kto pisze?

Adrian Kwiatkowski

Kiedyś Łodzianin, obecnie warszawski słoik a tak naprawdę Tomaszowianin. Towarzyski ale introwertyk, zły ale dobry. Po prostu chodząca sprzeczność.

Leave a Comment

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

/* ]]> */