Chciałoby się napisać, że życie smakuje jak soczysty średnio wysmażony stek, który jest podany do pary z sałatką ze świeżych warzyw delikatnie skroploną oliwą z oliwek i średnio zmieloną solą morską. No i faktycznie, chwilami tak właśnie jest. Jednak częściej smakując życie dostajemy szpitalnego suchara ze starą margaryną. Czy to źle?

Smak życia definiuje forma w jakiej je przeżywamy. Nie twierdzę, że prowadzisz życie smutasa, ale nie uwierzę, że nie popadasz w rutynę. Nasze odczuwanie i po prostu bycie na co dzień to nic innego jak ciągłe powtarzanie tych samych czynności. Nawet Instagramerki, które codziennie wrzucają jedno ze 12318056938367 zdjęć z zeszłorocznych wakacji, każdego dnia robią to samo. Wstają, myją kły, odstawiają toaletę, picują maskę, znowu kupują lajki i followersów na Instagramie, by na koniec zapalić najtańsze fajki. Jak taki syf może smakować? Jak suchar. Ani to ekscytujące, ani to ciekawe, po prostu spełnia swoja powinność. Dostajesz trochę kalorii, nie za dużo, bo po drodze zdążysz 3x wymiotować, a wtedy wiadomo, że nie można z gastro przesadzać.

Jeżeli z utęsknieniem codziennie rano przy dwójce przeglądasz media społecznościowe i myślisz jakie cudowne życie wiodą Ci ludzie to muszę Cię rozczarować. Oni też są smutasami, pewnie niejednokrotnie większymi niż Ty. Wyobrażasz sobie, że nie możesz iść wrzucić na ruszt Drwala z McD, bo napastuje Cię stado ludzi chcących zrobić sobie z Tobą zdjęcie? Albo to nieustanne udawanie, że jest cool, ok i piąteczka. Jakby nie można było tak po ludzki powiedzieć, że tam są drzwi i elo mordy, słabszy dzień. Niby kawior, niby Dom Peringnon, a pod stołem wczorajsza kaszana i suchary, które są dopijane elektrolitami. Właściwie najgorsze co można zrobić to uwierzyć w tę bajkę. Dla mnie to morderstwo z premedytacją, szkoda tylko, że na samym sobie.

Gdzieś w tej całej szarości i powtarzalności stoją pączki, po których będziesz gazować na słodko. Tylko to nie jest smak życia, co najwyżej smaczek i to chwili. Trudno mi sobie wyobrazić siebie nieustannie jak na zdjęciach z Net Geo. Jeżeli chodzi o rzeczy zaskakujące i ciekawe to czasem tracę lejce, dzień później stwierdzam, że nie warto i kończę za chlebem w kolejce. Jeżeli Ty potrafisz inaczej, na pełnej, ciągle i to bez zatrzymywania się, szanuję. Dla mnie to za dużo i nie mam zamiaru tego nieustannie łykać jak wieloryb plankton.

Zamiast Porshe, Corshe. Zamiast Tokio, Radom. Zamiast kariery na Instagramie, szklana ściana. Życie mija, kredyt ciśnie dalej, a 112 nie istnieje.

Codzienna egzystencja smakuje sucharem, można się przyzwyczaić. Ale… zawsze istnieje jakieś ale. Gdyby tak pieprzyć to wszystko, siąść na chwilę i sączyć wino. Żyć by się tym otaczającym gównem nie zadławić, tak żeby się spokojnie zestarzeć by chcieć a nie musieć iść.  Nie słuchać nikogo kto Ci mówi jak żyć musisz. Większości z nas nie uda się to na dłuższą metę, pociągniemy tylko krótkimi chwilami, drobnymi przystankami, ale to będzie świętość, jak pierogi w święta.

Czy gdyby ciągle czuć smak steków to nie zatęsknilibyśmy za czerstwym pieczywem? Czy menu składające się z sucharków uzupełnianych co jakiś czas innymi daniami jest takie złe?


Podobało się? Dołącz do mojego profilu na Facebooku oraz niezawodnej grupy książąt internetu. Moją brzydką facjatę możesz również podglądać na Instagramie.

Autorem zdjęcia jest Matteo Modica.

Kto pisze?

Adrian Kwiatkowski

Kiedyś Łodzianin, obecnie warszawski słoik a tak naprawdę Tomaszowianin. Towarzyski ale introwertyk, zły ale dobry. Po prostu chodząca sprzeczność.

Leave a Comment

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

1 komentarz

/* ]]> */