… spędzasz rok w katuszach. Jest to chyba jedna z najważniejszych zasad w trakcie studiów.

Na początku wszystko fajnie, widzisz swoją drugą połówkę codziennie, spędzacie razem czas, imprezujecie, uczycie się i uprawiacie seks. Niby wszystko fajnie ale do czasu. Częste przebywanie razem zaczyna być męczące, chcesz się uwolnić od tej drugiej osoby chociaż na chwilę ale nie możesz, nie wiesz jak. Zaczyna być między wami coraz chłodniej, ogień namiętności gaśnie i przeistacza się w lód. Na samym końcu równi pochyłej jest rozstanie i jeden wielki problem.

Nigdy nie wiadomo jak się zachować w takiej sytuacji, tworzą się grupki wspierające jedną bądź drugą stronę. Dość często przeradza się to w dość poważny konflikt. Bliscy znajomi obu ze stron są między młotem a kowadłem. Wyobraź sobie, że kobieta czy koleś, który działa Ci na nerwy cały czas jest obok, musicie wspólnie robić ćwiczenia czy laboratoria. Jeden wielki niewygodny sajgon.

Widziałem efekty takich związków na żywo i zwykle kończyło się to źle.

Kto pisze?

Adrian Kwiatkowski

Kiedyś Łodzianin, obecnie warszawski słoik a tak naprawdę Tomaszowianin. Towarzyski ale introwertyk, zły ale dobry. Po prostu chodząca sprzeczność.

Skomentuj magdalejn X

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

11 komentarzy

  • Jakie to prawdziwe….. „Na początku wszystko fajnie, widzisz swoją drugą połówkę codziennie, spędzacie razem czas, imprezujecie, uczycie się i uprawiacie seks. Niby wszystko fajnie ale do czasu. Częste przebywanie razem zaczyna być męczące, chcesz się uwolnić od tej drugiej osoby chociaż na chwilę ale nie możesz, nie wiesz jak.”

  • Ciągłe przebywanie ze sobą może zabić każdy związek, nie tylko studencki.
    Z moim mężem kiedyś pracowałam razem i o mały włos nie skończyło się to tragicznie :)

  • A ja się nie zgadzam :) z moim chłopakiem z grupy ze studiów teraz planujemy ślub ;) nie każda historia ma taki dramatyczny koniec jak przedstawiłeś

  • cóż… po pierwsze super blog- serio FACET MISTRZEM JESTEŚ! :D po drugie- nie doświadczyłam nigdy związku z tej samej klasy, grupy na studiach i naprawdę się z tego powodu cieszę! mam przyjaciółkę która swojego faceta poznała w tej samej klasie, chodzą ze sobą od 3 liceum i ja tak szczerze mam już ich dość…. od półtora roku wysłuchuję : bo mój misiek to, bo wczoraj u mnie był przedwczoraj ja u niego przed przed wczoraj on u mnie i tak w kółko… pogadać o niczym innym się nie da bo ciągle wypływa jego temat. W sumie częściej ostatnio gadam z nim bo jakoś od niego nie słyszę non stop jaką to on ma cudna dziewczynę i tego świergotu o jej/jego zaletach… Ja od 5 miesięcy żyję w związku na odległośc- On z Krakowa, ja z małej wsi na Śląsku… widujemy się dwa/trzy raz w miesiącu i serio powiem- jest cudownie, ponieważ więcej ze sobą rozmawiamy a nie tylko np. non stop się miziamy. Moim zdaniem taki związek powoduje pewną dojrzałośc i zwiększa odpowiedzialnośc za tę drugą osobę. i jak czytam faję hejtu na to jak mówię, że jak za dwa lata przeniosę się na studia do Krk to nie chcę żebyśmy mieszkali razem to mnie mdli. Bo twierdze, że takie nagłe przerzucenie się z widywania się raz na jakiś czas na widywanie się 24 godzinne non stop nie byłoby zdrowe dla żadnego związku…

  • Moja koleżanka kręciła z kolegą z grupy, ale jak pytałam, czy coś z tego będzie, to zawsze mówiła „nie, bo wiesz jak się mówi – nie bierz dupy ze swojej grupy”. A jednak coś mocniej zaiskrzyło i są ze sobą prawie dwa lata, zamieszkali razem i wydaje mi się, że wszystko jest między nimi w najlepszym porządku. Widocznie co przypadek, to inny, jednak ja sama bałabym się spotykać z kimś z grupy.

  • Święte słowa! Sama niechcący znalazłam się w takiej sytuacji. Koleś zaprosił mnie na piwo, ja chcąc się odwdzięczyć zabrałam go na mecz. Problem w tym, że dla mnie pójście z kimś na mecz oznacza… pójście na mecz. Raz idę z tym, raz z tamtym, typowo kumpelskie układy. Chłopak bardzo się wkręcił, zagadywał. Delikatne dawanie do zrozumienia, że nie o to mi chodziło nie przynosiło oczekiwanych rezultatów, więc musiałam jasno powiedzieć o co chodzi. Tydzień później zaczęło się wspólne studiowanie (przedtem byliśmy na innych, ale pokrewnych kierunkach). Katorga to mało powiedziane, nasz kontakt ograniczał się do oschłego 'cześć’. Przypominam sobie sytuację, gdy siedzieliśmy we dwójkę na korytarzu, ja po jednej, on po drugiej stronie. 20 minut bez żadnego słowa, gestu, 2 metry między nami wydawały się być kilometrami. Powiedziałam coś kumpeli, on wiedział po 2 godzinach. Mnóstwo chorych sytuacji. Dopiero teraz, po roku i prawie 3 miesiącach zaczynamy normalnie rozmawiać, coś więcej poza 'cześć’. Nigdy więcej takich akcji.

  • Byłam w związku z chłopakiem z grupy na studiach. Na początku tęcza i jednorożce, po czym on się zakochał a ja stwierdziłam, że to nie to. Związek skończył się po 4 miesiącach, w te wakacje. Kiedy z nim zrywałam powiedział, że zawsze będę dla niego kimś ważnym, jak będę miała problem to mogę liczyć na jego wsparcie i inne takie. Z natury był szczerym chłopakiem, więc wzięłam to za szczere słowa, mimo, że nie zamierzałam skorzystać. Przyszedł październik i uczelnia. Mój były udaje, że mnie nie zna. Dziewczyny zaczynają mnie wypytywać co się stało, dlaczego nie jesteśmy razem, więc mówię wprost: rzuciłam go, a on teraz wielce zraniony, udaje, że mnie nie zna. Finał jest taki, że ja jestem wolna i szczęśliwa, a on rzucił studia. Wychodzi na to, że przeze mnie. Na jakim poziomie 'sukowatości’ się znajduję, jeśli obchodzi mnie to tak bardzo, że aż wcale?

  • Prze*ebane w ciul. Od miesiąca mam sytuację, ze codziennie widzę swoją ex na ćwiczeniach. Jeszcze nie udało mi się spokojnym wrócić do mieszkania. Grupy nie zmienię bo szkoda z kumplami sie rozstawać, ale jak 3 kolejne lata mają wyglądać tak jak ten miesiąc to też lipa w ciul. Jak żyć? :D

/* ]]> */