Jako ludzie mamy cholernie duża skłonność do słabości, zresztą moim zdaniem słowo człowiek jest metaforą wad i lęków. Tylko nieliczne instynkty potrafią skłonić nas do heroicznych, wręcz bohaterskich czynów. Niestety nie wszyscy je posiadają, chociaż może to i lepiej, dziwnie byłoby żyć wokół samych herosów, trudno byłoby temu wszystkiemu sprostać.

Ludzie są jedynymi znanymi mi istotami, które szukają usprawiedliwienia swoich błędów. Dużo łatwiej nam przełknąć niezaliczony egzamin, gdy możemy powiedzieć światu „hej sukinsyny, nie mogłem się nauczyć, bo byłem cholernie chory”, prawda? Dużo łatwiej nam zaakceptować swoją zdradę, gdy wmawiamy sobie, że nasz partner/partnerka nie dawał nam tyle ciepła, czy fizyczności, ile tak naprawdę potrzebowaliśmy, nie jest tak? Oczywiście, że tak jest, tyle że jest to tak samo prawdziwe jak E.T. lub pokemony.

Szczerze? Ludzie, którzy non stop się usprawiedliwiają, nie potrafią wziąć na siebie winy, są równie atrakcyjni jak film porno z udziałem amiszów. Co więcej, z czasem stają się równie zaskakujący jak widok papieru toaletowego w łazience. Tak właśnie rodzi się przeciętność.

Przeciętność nie jest niczym złym, ale na Boga, czy naprawdę chcesz sam, osobiście skazać się na bycie jednym z wielu? Nie sugeruję, że powinieneś uratować kogoś z płonącego domu, czy wypadku samochodowego. Próbuję Ci przekazać, że Twoje wieczne tłumaczenia, unikanie odpowiedzialności są cholernie nieatrakcyjne i sprawiają, że w oczach innych ludzi jesteś smerfem marudą.

Ja też bywam przeciętny, zdarza się, że chwilami usprawiedliwiam swoje gówniane niepowodzenia, jest mi wtedy zazwyczaj lżej. Jednak nigdy nie pozwalam by to wzięło nade mną górę. Zdecydowanie wolę podejmować wyzwania i być tym, kim chcę, nawet kosztem pewnych ułatwień. Czasem warto jest zrobić zamach na przeciętność.

Kto pisze?

Adrian Kwiatkowski

Kiedyś Łodzianin, obecnie warszawski słoik a tak naprawdę Tomaszowianin. Towarzyski ale introwertyk, zły ale dobry. Po prostu chodząca sprzeczność.

Skomentuj Adrian Kwiatkowski X

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

9 komentarzy

  • Trochę w tym winy otoczenia, bo to ono wymaga tłumaczenia się. Kiedy ja przyznaję się do błędu i przepraszam, to widzę, że inni czekają na ciąg dalszy, na jakieś zdumiewające wytłumaczenie. Nie mam go, popełniłam błąd i postaram się więcej tego samego nie zrobić, a wciąż widzę zdziwienie, że to już tyle.

  • Co do brania życia na klatę… jakiś czas temu sporo o tym myślałem i doszedłem do fajnych wniosków. Jest spora różnica między „dorosłością” i prawdziwą dojrzałością. Człowiek dorosły jest „poważny” i inne takie… ktoś kto jest prawdziwie dojrzały potrafi wziąć odpowiedzialność za całe swoje życie, nie zależnie od tego czy na dany element posiada wpływ czy nie. To jest dojrzałość

    Z resztą pisałem kiedyś o tym na swoim blogu.

  • Bo to wymaga dyscypliny. Konsekwencji przechodzącej w upór. Zrywania w sobotę rano przed 12. W miesiąc nie staniesz się master guitar hero, choćbyś chciał. To są miesiące ćwiczeń i palce poździerane do krwi. Nawet szpagatu nie zrobisz – do tego momentu poznasz każdy centymetr wydłużających się ścięgień i mięśni i ich dokładną lokalizację. Bo boli. A po co się wysilać? Przecież po 8 godzinach w robocie należy mi się opierdalanie. A tyle seriali jest do oglądania. Fromm pisał o tym w latach 50. I patrzcie, nic się nie zmieniło.

  • Właśnie. Powinno się dążyć do zatracanie [przynajmniej w większości] przeciętności. Bo po dążąc na górę zdarzą się potknięcia, ale trzeba się zebrać z ziemii i dalej iść do wyznaczonego celu. Człowiek orzeciętny zalamie ręce i nie podniesie się, nie wyciągnie wniosków, nie osiągnie celu i nie spełni jakiegoś celu, być może nawet nie dojdzie do pełni życia. Siła człowieka objawia się nie po tym ile razy upada, ale ile razy się podnosi

/* ]]> */