Rzadko wrzucam recenzję filmów, pewnie dlatego, że nie pochłaniam ich w ogromnych ilościach i nie wszystkie są warte pisania o nich na blogu. Dzisiaj wieczorem obejrzałem w kinie Paranormal Activity: Naznaczeni i uznałem, że warto skrobnąć coś na jego temat. Doceńcie to bo jak wiecie nie przepadam za kinem (więcej tu, ale to kliknij po przeczytaniu tego tekstu).

Dzisiaj mój brat rzucił hasło, że jedzie z żoną do kina, miałem na coś ochotę, nie wiem czy myślałem o KFC, do którego tak czy siak nie poszedłem czy o filmie. Chwilę przed 19 wstawiliśmy się w piotrkowskim Heliosie i wykupiliśmy bilety na horror, szczerze mówiąc nie miałem zbyt wielkich nadziei, o ile pierwsza część podobała to kolejne były dnem kompletnym i ostatecznym. Przed wejściem na salę kinową zaopatrzyłem się w zestaw najmniejszego wkurwiacza, czyli?

  • duży popcorn, w którym nie będę grzebał w poszukiwaniu resztek bo nie zjem całego
  • duży napój, którego nie wypije całego w trakcie seansu więc nie będę siorbał

Standardowo przed filmem reklamy, szczerze mówiąc zwiastun Robocopa mi się podobał a spot przypominający o wyłączeniu telefonów (kto je wyłącza? wyciszyć nie można?) nawiązujący do nowego filmu Lego był genialny i na pewno na obie te produkcje się wybiorę, wróćmy jednak do Paranormal Activity.

Film jak każdy inny z tej serii dość długo się rozkręcał, do tego podkreślanie w kilku momentach, że bohater ma kamerę GoPro, nie żadną inną tylko GoPro robiło się w pewnym momencie chujowe. Wszystko się dłużyło a ja dostałem reklamę firmy, lubię ją ale przyszedłem na film. No właśnie ten mógł się udać, użyto co prawda oklepanych schematów takich jak wybryk nastolatka, skrzywiona sąsiadka, zbyt duża ciekawość głównego bohatera prowadząca do pewnych konsekwencji ale cała historia gdyby była przedstawiona w dynamiczniejszy sposób miałaby szansę sprawić, że widz zrobiłby ŁAŁ. Niestety, dla mnie ta cała szopka polega na tym, że producent mówi Ci BU a Ty w tym momencie powinieneś się przestraszyć, a jak wiadomo tak nie da się zdziałać nic dobrego.

Znowu nie było tak źle abym chociaż raz nie miał gęsiej skórki, miałem i to w momencie, w którym było oczywiste, że coś się wydarzy i to pewnie moja pewność siebie mnie zgubiła. Chociaż nie, jednak było źle, to jeden z tych filmów, na których ziewałem a ziewanie na horrorze nie jest dobrym znakiem. To wszystko było zbyt przewidywalne, zbyt oczywiste i za mało straszne by mogło być dobre.

Aktorzy byli drętwi, historia oblatana, po prostu miałem wrażenie, że juz to widziałem, nie raz a setki razy. Chciałbym pisać recenzję tego filmu musząc jednocześnie zmieniać pampersa ale nie mogę, bo był słaby. Chociaż kilka osób wychodziło z sali kinowej z dużymi oczami, są trzy wyjścia, podobało im się i nie zgodziliby się ze mną, ktoś tu spełniał swoje kinowe fantazję albo ćpali przed seansem.

Kto pisze?

Adrian Kwiatkowski

Kiedyś Łodzianin, obecnie warszawski słoik a tak naprawdę Tomaszowianin. Towarzyski ale introwertyk, zły ale dobry. Po prostu chodząca sprzeczność.

Skomentuj Kwiatek X

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

6 komentarzy

/* ]]> */