Ostatnio mam ogromny muzyczny problem, w zasadzie dramat. Muzykę kochałem i chyba wciąż kocham bezwarunkowo ale kilka dni temu stało się coś dziwnego. Te wszystkie piękne dźwięki, które do tej pory sprawiały, że czułem dreszcze, że byłem jednocześnie wyluzowany i podniecony zaczęły mnie doprowadzać do szału.
Wstałem kilka dni temu i stwierdziłem nagle, że wszystko co do tej pory słyszałem znudziło mi się. Mam kilka playlist na YouTube i żadna do niczego się nie nadaje, prawie 2000 kawałków i stwierdzam, że nie mam czego słuchać. Czuję się odrobinę jak kobieta, która nie wie co ma na siebie założyć. Każdy znany dźwięk doprowadza mnie po minucie do znudzenia, wszystkie płyty, które mam w domu są dla mnie obecnie nie do słuchania. To jest jakiś dramat, szlag mnie trafia. Próbowałem się wyleczyć ścieżkami dźwiękowymi z filmów, słuchałem Władcy Pierścieni, Piratów z Karaibów i całej masy innych. Efekt? Nic, jak mnie szlag trafiał tak dalej mnie trzepie. Dubstep, rock, punk, klubowe rytmy, rap… nic nie daje rady. Próbuje zlokalizować przyczynę tego dołka ale pewnie zejdzie mi jeszcze kilka dni zanim mi przejdzie albo znajdę źródło tej dolegliwości i ją zwalczę.
Jednak myślę sobie od czego mam czytelników, może ktoś z was miał podobny przesyt muzyczny? Może ktoś z was zna kawałek, który mnie wyleczy i pozwoli odnaleźć nowe horyzonty muzyczne. Jestem otwarty na wszystko byle nie disco-polo bo to jest zdatne tylko na weselach. Liczę na was, serio.
Tak na marginesie, gdybyście zauważyli jakieś błędy bloga (krzaczki, dziwne znaczki i takie tam) to dajcie znać, wczoraj w nocy dosć długo go ratowałem bo umierał.
Moje kondolencje :* Znam ten ból, jest straszny… Nie ma na to recepty, to zwykłe zmęczenie materiału, choć bolesne, to trzeba przeczekać.
Z mojej strony mogą zaproponować Two Steps From Hell, soundtrack z gry Heavy Rain, Assassin’s Creed Black Flag.
Czasem wpisuje w YT jakieś dziwne hasła jak np. muzyka z horrorów, albo „pozytywka” itp ^^ Takie eksperymenty, które mnie doprowadzają do różnych zakamarków internetów, ale też odnajduję niekiedy fajne kawałki :) Spróbuj może pomoże.
I jeszcze raz bardzo mi przykro :(
o tak, o soundtrackach z gier nie pomyślałem! Damn! Dzięki :D
Cisza. Mi pomaga cisza. Po prostu kilka dni bez muzyki, aż zatęsknię i znowu chcę wrócić do ulubionych kawałków.
próbowałem też w ten sposób ale ewidentnie czegoś mi brakowało, a jak odpaliłem muzykę to dopada mnie znudzenie.
Wiem, że brakuje. Ale to trzeba się trochę przemęczyć, włącz film, by coś grało w tle, żeby nie było głuchej ciszy ;)
Też tak Kwiatku miałam.. parę dni przerwy i wystarczyło włączyć (a raczej przez przypadek usłyszeć) coś czego bardzo dawno nie słuchałam, z czym mam meeeeega pozytywne wspomnienia… i jakoś przeszło :)
to wezmę coś z Woodstocku, może podziała.
Jak mam dość piosenek, które już znam, zaczynam szukać piosenek z ulubionych seriali. Okazało się, że mój ukochany HIMYM krył w sobie wiele perełek, które od razu pokochałam.
też próbowałem, przeleciałem THE O.C. ale nie poszło mi to.
W takim razie sytuacja jest wyjątkowo kiepska!
Zarzuć sobie soundtracka z Animatrixa.
Sprawdziłem, nie przeszło.
Uuu, no to faktycznie ciężka sprawa.
Ja słucham sobie wtedy muzyki poważnej, której rzadko się chwytam. Lubię, ale tak, żeby od czasu do czasu sobie posłuchać. Po 3 dniach wracam stęskniona do MOJEJ muzyki. :) Każdy tak czasem ma, nie martw się.
To dziwne ale czasami mam jazdy na 4 Pory Roku Vivaldiego czy Nocturna Chopina, ale ostatnio mi to nie podchodzi.
Miewam tak, robię odwyk. Dziwne uczucie, dźwiękoszczelność i nadwrażliwość.
Skoro słuchasz całkowicie różnej muzyki, nie tylko jednego lub dwóch, trzech gatunków, to się nie dziwię, masz 2000 utworów, które lubisz, ale nie kochasz, przez większość czasu słucham praktycznie tej samej muzyki i tylko raz na jakiś czas dodaję do swojej playlisty coś nowego, ale coś co jest bardzo podobne do tego co już słucham (chodzi mi o gatunek) i nigdy nie miałem takiego problemu. Nie mówię, że to źle, że tak robisz, ale gdybyś znalazł muzykę, którą NAPRAWDĘ lubisz, nie miałbyś takich problemów, ja przynajmniej jeszcze nigdy czegoś takiego nie miałem :).
Błędny tok myślenia, że nie mam utworów, które kocham. Po prostu pojawił się czas, że nie podchodziło mi nic z tego co już poznałem, potrzeba nowości jest naturalna.
Znam ten ból! Wśród wymienionych przez Ciebie gatunków nie pojawił się np. trap, więc może coś w tym kierunku, moi ulubieni wykonawcy: Baauer, Diplo, Lunice, TNGHT, Dillon Francis, Cashmere cat, Flume i Ta-ku (to coś pochodnego), a z alternatywy: Son Lux i delikatnej elektroniki SOHN ( Ci dwaj ostatni jak dla mnie geniali tworzący bardzo dojrzałe brzmienia),z rock-popu to np. the 1975
Trap był przeze mnie katowany jakiś czas temu, Soke, Charlie Traplin, Caked Up. Tak czy siak sprawdzę to co podrzuciłaś.
Polecila bym ci cos ale hym to zły pomysł. Ja tez tak mam i to czesto bo beZ muzyki nie dam rady wstać ani zasnąć w sumie to sluchawki w uszach mam caly dzień. A jak nie mam sluchawek to gra radio. Moje „uzależnienie” od muzyki jest ogromne i tez nie mam pojęcia skąd się bierze ta nagła niechęć. Jak je leczyć nie wiem nie mam pojęcia. Mi po 24 h totalnej ciszy samo przechodzi. A czemu ci nic nie polecę bo nie wiem czy to co ja mam ci sie spodoba. Kwiatku spróbuj 24h ciszy. Moze pomoże.
Dla odmiany polecam ska – Zabili mi żółwia czy Koniec świata
na Końcu Świata byłem podczas Woodstocku tak swoją drogą.
Klubowe brzmienia? Może minimal – deadmau5 np. arguru, albo trance – coś w stylu Arty – Zara? ;)
Byłbym zapomniał, ew. Pryda – Lycka, Powerdrive… ;)
kojarzę tylko dedmau5, resztę muszę sprawdzić i poznać.
Nic dziwnego, bardzo niszowe ;)
Może czas na Spotify :)
najgorzej!
Gdybyś jeszcze jakimś cudem miał muzyczny dramacik, to podrzucam Ci coś:
– Moderat (mój absolutny faworyt, którym katuję wszystkich w promieniu znajomych do 4. stopnia :D Ale sporo osób już „zaraziłam” i się wkręciły równie mocno.)
– Apparat (projekt jednego z członków Moderatu, dla mnie album Duplex jest fenomenalny)
– LukHash (polski projekt, 8-bitowy, jeśli nie znasz – warto!)
– Tycho (niesamowicie intrygujące!)
– Kolsch (sprawdź, trochę mocniejsze ale warte zapoznania się, zwłaszcza z albumem 1977)
– Elekfantz (skubańce mało wydali, ale dają radę :) )
– Disclosure i Burial na pewno znasz a jak nie, to szybciutko :)
Generalnie rozumiem Twój muzyczny dramat. W sobotę byłam na koncercie Moderatu. Wyprułam się z emocji, bo to była eksplozja moich marzeń. Dziś dopiero mogłam włączyć ich album ponownie, bo od niedzieli gdzieś tkwiłam między jawą a snem. ;) Z perspektywy czasu patrzysz inaczej na te same kawałki – przed koncertem katowałam ich w trasie, w pracy, w domu, przed snem. Teraz słucham tylko wtedy, gdy mam te 5 minut, by odsłuchać kawałek w skupieniu i przeżyć go. Zrób sobie odwyk, a wrócisz. Z muzyką i miłością jest jak z masłem – odrobina chłodu pozwala utrzymać w świeżości ;)
sprawdzę w wolnej chwili :D