Kiedy ktoś pyta „czego się boisz” myślisz o przeróżnych rzeczach. Do głowy przychodzą Ci zapewne pająki, ciasne pomieszczenia, utrata bliskiej osoby lub, w przypadku niektórych jednostek podróżujących komunikacją, lęk przed mydłem. Czegokolwiek byśmy się nie bali, strach nie jest niczym przyjemnym i nikt nie lubi go odczuwać. Niestety jest on nieodłączną częścią naszego życia i czy tego chcemy, czy też nie, nie ma szans, aby się go całkowicie pozbyć. W życiu codziennym dotyka nas on tak często, że po chwili bólu po prostu o nim zapominamy. Oczywiście istnieją sytuacje, w której jest on, ten lęk rzecz jasna, pożyteczny. Taki powrót do domu po mocno zakrapianej imprezie, kiedy dochodzi do Ciebie świadomość, że tam, za tymi drzwiami czeka ona i ciężka patelnia. Bez tego poczucia lęku w życiu byś tak szybko nie wytrzeźwiał.

Podczas kilkunastu godzin w ciągu dnia boimy się tak często, że jak dłużej o tym pomyśleć to trudno to ogarnąć. Przynajmniej mój mózg łapie przy tym szereg errorów. Czy zastanawiałeś się kiedykolwiek, ile razy w ciągu dnia czegoś się obawiasz? Poniżej udowodnię Ci, a przynajmniej spróbuję to zrobić, że od bladego świtu strach urządza sobie na nas polowanie. Tak po prostu, jak 65+ na promocje w markecie.

Publiczna toaleta

Jesteś na mieście, nagle jelito ciśnie Cię tak długo, że musisz wbiec na szczyt 4 schodków i skorzystać z tego publicznego kibelka. Czujesz już ten stres? Co będzie po otwarciu drzwi, co się stanie, kiedy podniesiesz deskę? Kto był na Woodstocku i korzystał z darmowych toalet wie o czym piszę. Lęk przed wejściem do Narnii… tzn. do publicznego kibla jest niepowtarzalny oraz straszny.

Komunikacja Letnia

Pierwsze wejścia do komunikacji miejskiej w ciepłe dni to niezły stres. Widzisz nadjeżdżający tramwaj lub autobus, który jest wypełniony na full i już wiesz co Cię czeka. Zapach prosto od Dziordzio Pachinniego, spocona nuta starego wora. Skutki uboczne, trauma, wymioty i myśli samobójcze. Kto by się tego nie bał?

Dzień po

Jesteś jeszcze singlem, idziesz w balet. Wstajesz dzień później i co robisz? W stresie sprawdzasz stan konta, położenie telefonu, listę połączeń oraz sms’y lub Messengera. Jeśli nie jesteś singlem i masz taki stres, to już totalnie można się wykończyć. Nic przyjemnego, sajgon i Wietnam w głowie jednocześnie.

Pyk spotkanko

Pracujesz sobie spokojnie, oglądasz najnowsze memy z nosaczami, czasem nawet odpiszesz na maila. Masz jednak świadomość, że się generalnie opierdalasz. Ni stąd, ni zowąd dostajesz na maila propozycje spotkania z szefem, za godzinę. Czujesz już to ciśnienie i strach w żyłach? Wiedzą, że nic nie robisz i chcą Cię wywalić na zbity pysk? Finalnie dostajesz gratulacje i premię w postaci klepnięcia po plecach, okazuje się, że tylko Ty tutaj cokolwiek robisz. No ale ile stresu wydalisz to Twoje.

No, a jeśli nie pracujesz, chodzisz do szkoły lub studiujesz dziennie i za hajs rodziców balujesz? To kiedy Cię stres zjada? Ta chwila, gdy umiesz jeszcze mniej niż zwykle, a facetka jedzie wzrokiem po sali i zastanawia się, który cwaniaczek wstanie do tablicy i zrobi zadanie z matmy. Udajesz niezestresowanego, chociaż wiesz, że wyraz Twojej twarzy mówi „kierva, tylko nie ja, litości”. W myślach masz tylko „Pjoter, kulfa, czego żeś się znowu nie nauczył. Kuwa! Weźmie mnie, patrzy na mnie, już po mnie!”

2%

To jest totalny autentyk z mojego życia. Wprowadzasz się do nowego miasta, lecisz na ślepo pierwszy raz tramwajem linii, która nikogo nie obchodzi, wysiadasz. Idziesz na spotkanie, świetnie się bawisz, każdy rozchodzi się w swoją stronę. Wyciągasz telefon z kieszeni, aby sprawdzić autobus lub zamówić taksówkę, a tam 2% pieprzonej baterii. Wtedy człowiek przypomina sobie czym jest nadzieja oraz jak odmawia się pacierz. Strach nie opuszcza Cię do chwili, w której nie wrócisz do domu.

Powyższe przykłady to tylko wierzchołek góry lodowej, który pokazuje, że lęk jest naszym codziennym partnerem podczas tułaczki po ziemi. Chociaż pewnie i tak nic nie przebije chwili, w której siedzisz na klopie, nawet we własnym domu i zastanawiasz czy masz listek do podtarcia policzków.

Kto pisze?

Adrian Kwiatkowski

Kiedyś Łodzianin, obecnie warszawski słoik a tak naprawdę Tomaszowianin. Towarzyski ale introwertyk, zły ale dobry. Po prostu chodząca sprzeczność.

Leave a Comment

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

/* ]]> */