Na mojej facebookowej tablicy co drugi post jest wygenerowany z jakiejś aplikacji sportowej. W sumie mi to nie przeszkadza, sam jestem ekshibicjonistą jeśli chodzi o pewne sfery socialowego życia. Wrzucę zdjęcie jedzenia, opowiem jakąś historyjkę z danego dnia, dlatego akceptuję pasję i chęć pochwalenia się wynikami sportowymi. Nawet nie przeszkadza mi jak ktoś wrzuca jakieś siano i mówi, że to jego obiad. Jedz co chcesz człowieku, jestem z Tobą

No ale…

Ostatnimi czasy pojawia się coraz większa grupa ludzi, która narzuca swój TURBOZDROWY tryb życia innym. Nie jedz mięsa, wpierdalaj marchewki, bo w przeciwnym razie będziesz gorszy ode mnie. Kojarzycie tego typu argumenty i tony rozmów? Zapewne tak, niestety z dnia na dzień jest tego coraz więcej. Rozumiem forma na lato, chęć zadbania o siebie, lub po prostu potrzeba bycia na topie oraz cool, bo to modne – co w tym wypadku wydaje się ok.

Chcesz ćwiczyć, ćwicz, chcesz jeść zdrowo, wręcz fanatycznie zdrowo, to jedz. Jednak mam jedną prośbę, odpierdol Ty się ode mnie, gdy piję moją ulubioną coca-colę waniliową to nie pieprz mi, że jest w niej kilo cukru, mam to w dupie, chcę to spożywam. Twój fanatyzm jest równie potrzebny, gęsty i bogaty jak paleta kolorów w „Idze” Pawlikowskiego. Wbrew pozorom owe działanie prowadzi do efektów odwrotnych od zamierzonych. Kolejni wegekretyni wciskający komuś na siłę sojowego burgera do gęby, sprawiają, że co drugi zwykły, przeciętny człowiek ma ochotę podpalić wegebudkę. Jeśli chodzi o sport to najgorzej jest chyba z początkującymi biegaczami (turbobiegacze), Ci to mają nasrane we łbach. Czasami rozmowa z nimi i argumentowanie, że w zasadzie bieganie mnie nie kręci, wolę coś innego, kończy się ucięciem dialogu w tonie „nie biegasz, jesteś chujem i śmieciem”. Co z tego, że przy pierwszych deszczach jeden z drugim nie wychyli noska za próg.

Dlatego człowieku kochający nade wszystko TURBOZDROWE życie, zrozum, że ja, Kowalski albo Nowak wcale nie potrzebujemy tego wszystkiego czym się jarasz, albo przynajmniej nie w takiej dawce. Jedz swoje marchewki w spokoju, bez wciskania mi, że mój burger jest zły, biegaj, uprawiaj jakikolwiek sport bez spiny na innych.

Zrozum to albo wypierdalaj, bo świat jest piękny wtedy gdy my jesteśmy różni, nie tacy sami.

Kto pisze?

Adrian Kwiatkowski

Kiedyś Łodzianin, obecnie warszawski słoik a tak naprawdę Tomaszowianin. Towarzyski ale introwertyk, zły ale dobry. Po prostu chodząca sprzeczność.

Skomentuj Krzysztof Sulwiński X

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

10 komentarzy

  • Święte słowa. Fanatyzm w jakiejkolwiek sferze doprowadza mnie do szału i odpycha do przedmiotu fascynacji danej osoby- nieważne czy chodzi o wiarę czy sposób odżywiania się…

  • Otóż to ! i jeszcze te durne licytacje : bo ja to codziennie jestem 2 h na siłce, potem godzinę biegam i 4 h robię super zdrową sałatkę z prażonym czymś…… no fajnie też by tak mogła, będąc na utrzymaniu rodziców, 10 lat po maturze….

      • Właśnie o taki ton mi chodzi w tych licytacjach, jesteś gorszy człowieku bo nie siedzisz codziennie x godzin na siłce i nie spędzasz kolejnych x godzin na przygotowanie super zdrowego posiłku…. I jakoś zazwyczaj takie teksy lecą od ludzi, którzy pracę znają głównie ze słyszenia…. a nie przepraszam ich pracą jest bycie fit

  • Ja bym to odniosła nie tylko do tych dwóch tematów ale w ogóle. Cokolwiek ludzie robią i się tym jarają, opowiadają jakoś o tym, dzielą się – spoko, fajnie, mogę nawet posłuchać, pooglądać, do czasu jak nie jestem przymuszana do zrobienia owej rzeczy względnie właśnie pogardzana, że czegoś nie robię albo mam odmienne zdanie.

  • Świetny artykuł – ja również mam w swoim gronie osoby, które postępują podobnie. Nienawidzę, gdy ktoś próbuje narzucić mi swój styl życia, szczególnie, że wielu tych „TURBOBIEGACZY” i „WEGEIDIOTÓW’ robi to tylko i wyłącznie na pokaz, aby pokazać innym jacy są „COOL” i „TRENDY”…

/* ]]> */