Zwyczajnie niewidzialni, tacy właśnie jesteśmy. Ty, on, dziewczyna obok i ja.  Chociaż na zewnątrz pragniemy zauważenia, próbujemy się wyróżnić dążąc do doskonałości w jakiejś dziedzinie, to jednak wciąż poszukujemy spokoju, który w obecnych czasach wydaje się jeszcze bardziej bezcenny niż kiedykolwiek wcześniej.

***

Mówimy podobnie, wszak w tym samym języku oraz na te same tematy. Nawet część zachowań towarzyszących nam w codziennym życiu jest taka sama. Rankiem organizujemy sobie poranną toaletę, jemy albo myślimy, że zjemy śniadanie, bo zaspaliśmy, więc nie ma na nie czasu, wreszcie bierzemy się do pracy. Coś robimy ze swoim życiem, niekiedy bo chcemy, innym razem ktoś nas do tego zmusza, co wbrew pozorom wcale nie jest takie złe. Przecież jeśli brakuje nam automotywacji to dobrze jest mieć nad sobą dłoń, która czasem wbrew naszej woli zmusi nas do pożytecznego wysiłku. Sam jej czasem potrzebuję, choć zawsze wydawało mi się, że wystarczy chcieć oraz, że ja chcę, zawsze.

Wszyscy robimy zakupy, każdy kojarzy Panią z warzywniaka i najładniejszą kasjerkę z marketu. Każdy z nas odczuwa strach i stres, każdy chce czuć się potrzebnym. Mamy nawet te same problemy, choć niekiedy różnego kalibru. Dusza każdego z nas choć raz została boleśnie zraniona, ale również każdy z nas poczuł choć chwilę radości i wypełniające całe ciało uczucie szczęścia.  Każdy z nas ma skłonności do czegoś złego i wszyscy próbujemy nie dać im wyrwać z wyimaginowanych kajdan, które pozornie nas chronią przed nami samymi.

Choć mamy tyle wspólnego, choć jesteś prawdopodobnie tak bardzo podobny lub podobna do mnie, to jesteśmy względem siebie niewidzialni. Nie widzimy się, nie zauważamy, nawet gdybyśmy się mijali każdego ranka to nigdy Cię nie dostrzegę, ani Ty nie dostrzeżesz mnie.  Właśnie to jest dramat. My, ludzie, zamiast zainteresować się doświadczeniami, które są dookoła nas, wolimy wtopić nasze nosy w telefony i czerpać radość z rzeczy kompletnie abstrakcyjnych, czasem niepotrzebnych. Nie dostrzegamy siebie nawzajem, nasze wielkie nosy wciągają całe ścierwo otaczającego nas świata realnego i wirtualnego, to wszystko jest kokainą, od której się uzależniamy. Nawet sobie to podobnie tłumaczymy – takie czasy, trzeba się dostosować albo zginąć – mówi Ci to coś? Nasze nosy puchną od wciągania tego zakłamanego koksu, przysłaniają nam widok na prawdziwy świat, a przede wszystkim na ludzi. Żyjemy w wyobrażeniach, marzeniach, w wymiarze, który nie istnieje.

Zwyczajnie niewidzialni, tacy właśnie jesteśmy. Jednak może warto to czasem zmienić? Chociaż na chwilę.

Kto pisze?

Adrian Kwiatkowski

Kiedyś Łodzianin, obecnie warszawski słoik a tak naprawdę Tomaszowianin. Towarzyski ale introwertyk, zły ale dobry. Po prostu chodząca sprzeczność.

Skomentuj Katarzyna Gil X

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

17 komentarzy

  • Twoje wpisy są jak dobra książka, im jesteś bliżej końca tym bardziej żałujesz, że to już koniec.
    Rób to co robisz, bo robisz to zajebiście dobrze !
    Pozdrawiam ;)

  • Od razu mam przed oczami, ten poranny pociąg wypełniony ludźmi, których nie znam. Później tramwaj. Wszyscy albo mają słuchawki, albo bez przerwy patrzą na duży ekran, który ledwo mieści im się w dłoniach. A kiedy podniosą przez przypadek wzrok i ktoś się do nich uśmiechnie, kompletnie bezinteresownie, peszą się i zwieszają głowę.Czyli my jednak lubimy być niewidzialni. Lubimy zamknąć się we własnym, nierealnym świecie i udawać, że nic i nikt nas nie obchodzi. No przecież dużo prościej jest założyć słuchawki, niż porozmawiać z obcym człowiekiem na przystanku.

    • Jak to kiedyś sobie wydedukowałem wiele osób siedzi, patrzy się drętwo w jeden punkt lub w telefon i wyobraża sobie obecną sytuację, siebie w niej jako bohatera, wodzireja, który bezstresowo zaczepia np podobającą mu się blondynkę.

  • Dobry tekst, dobre przesłanie, dobrze wbija się w pamięć. Niestety tak wygląda obecnie świat.. Większość woli swoje 4 ściany, swój mały świat gdzie po prostu czuje się najbezpieczniej. Jak najdalej od tego fałszywego świata zewnętrznego, obcych sobie ludzi, którzy patrzą spod byka na każą osobę którą mijają. Według mnie to jest powód dla którego stajemy się „niewidzialni”. Tylko.. właśnie ile jest takich samych osób jak my, które mijamy i myślimy „ciekawe jaki on/ona jest, dlaczego ma taką ponurą minę, jest zamknięty”. Mijają się takie dwie osoby o podobnych myślach i od razu zakładają „pff jakiś smutny, nudny, mało ciekawy człowiek”. Oceniamy nawet nie próbując poznać drugiej osoby.
    Trzeba odwagi, żeby otworzyć się na ludzi, niektórzy rodzą się z takim talentem, a inni „walczą” całe życie ;) Można walczyć albo zamknąć się w swoim świecie, jest wybór, trudny :)

  • Lubię Cię czytać, zapadasz w pamięć, zmuszając do myślenia o kwestiach, które czasem wolałoby się przemilczeć, zapomnieć, że istnieją. Tak trzymaj :)

    • Lubię gdy czytelnicy są zadowoleni z moich tekstów. Staram się od czasu do czasu przemycić tekst nieco mniej groteskowy a bardziej refleksyjny tekst. Ciesze się, że i tym razem mi sie udało.

  • Dobry tekst. Emocjonalny, a takie lubię.
    Jedno zdanie szczególnie – wsadzamy nosy w te telefony, tablety, komputery, cholera wie co jeszcze. Nie rozmawiamy ze sobą, nie zauważamy siebie nawzajem. Kreujemy siebie poprzez sieć – bez sensu i niepotrzebnie. Może czas w końcu zacząć się zauważać w codziennym życiu, a nie tylko od święta.

  • Być może zbyt akademicko to ująłem, ale nie potrafiłem się powstrzymać.

    Mimo, że jesteśmy tacy sami, to jesteśmy zupełnie inni. Każdy z nas ma swoją niepowtarzalną historię i przez to bagaż doświadczeń.

    Rozumiem, że notka w mniej więcej traktowała o tzw. umiejętnościach miękkich, a przede wszystkim o komunikacji. Powszechnie wiadomo (chyba, że o czymś nie wiem), że Internet ma służyć do komunikacji między ludźmi. I robi to świetnie. Są jednak dwie istotne sprawy, których internet nie może nam dać – choć stara się, ale jeszcze dużo wody w Wiśle musi upłynąć…

    Pierwsza sprawa, to ładunek emocjonalny. Dwa to poczucie odpowiedzialności. W momencie kontaktu z otoczeniem doznajemy emocji, których często nie znamy, lub znamy ale na bardzo niskim poziomie. Organizm wtedy czuje się nieswojo. O wiele lepiej czujemy się z ekranem przed oczami. Budujemy wtedy iluzję bezpieczeństwa. Obojętnie czy to będzie dom, czy ulica. Najważniejsze, że w kontakcie z urządzeniem mamy swobodę. Stwarzamy pozory, że tylko ono nas w tej chwili rozumie. Stwarzamy pozory, że rozmowa ze specjalnie upiększonym avatarem nam wystarczy. Do tego poczucie odpowiedzialności. Wiadomo, że kiedy nie podpisujesz się imieniem i nazwiskiem to „hulaj dusza, piekła nie ma”.

    Ludzie z gadżetami elektronicznymi zachowują się jak dzieci. Chcą wszystko na raz, nie dając nic od siebie. Nasz mózg jest tak skonstruowany, że źródło obrazu (oczy lub wyobraźnia) nie ma dla niego znaczenia. Dlatego robimy sobie halucynacje i bardziej chcemy „rozmawiać” z urządzeniami, które nas „rozumieją” niż z osobami, które mogą nam się nie spodobać. Bo na poziomie emocjonalnym jesteśmy jak dzieci (we mgle).

  • Tekst pełen emocji – podoba mi się. Gdyby tylko choć część z nas zdała sobie z tego sprawę, świat byłby piękniejszy. Niemniej jednak dalej będę próbować i „szokować” przelotnym „na zdrowie” czy przypadkowymi komplementami, które zawsze mogą być dobrym powodem do rozpoczęcia rozmowy z kimś, kto do tej pory był nam obcy ;)

  • Jakże pięknie to napisałeś wszystko! Ja ostatnio zrobiłam eksperyment – wyłączyłam dźwięki w telefonie i po pięciu minutach zaczęłam odczuwać niepokój, iż nie wiem co się dzieje! Może trzeba coś komuś odpisać na TT, a może ktoś coś chce na FB, a i jeszcze na blogu ktoś coś mógł skomentować.. Zaczęłam się siebie bać i trochę bardziej przyglądać się ile czasu siedzę z nosem w telefonie. Trzeba wyłączyć komputer i zacząć podziwiać piękną rozdzielczość świata :) Świetny tekst łysy!

  • Hm nie wydaje mnie się, że jest aż tak źle jak piszesz. Trochę demonizujesz.

    Ile dziennie przeprowadzasz interakcji z ludźmi na żywo a ile przez swój niebieski ekranik? Jak byśmy się nie starali to nie uda mi się spotkać z taką ilością osób z jaką rozmawiam telefonicznie lub pisze na czacie. I czy taka interakcja jest gorsza? Śmiem wątpić.

    Teraz przynajmniej mamy taką możliwość, przypuszczam że kiedyś ludzie nie mieli tej wygody i zwyczajnie niezauważali siebie na codzień… Całkiem normalnie ;-)

  • To jest racja, zgadzam się w zupełności! I jeśli się dobrze światu przypatrzysz zauważysz jak starsi ludzie stojąc długo w kolejce w końcu zaczynają ze sobą rozmawiać, żeby jakoś ten czas szybciej zleciał. A młodzi? Oni będą tak stać, stać i pisać na telefonie do znajomego, że jak to się źle nie mają, że muszą czekać w kolejce. Kiedyś nawet sam próbowałem zagadywać czasem do nieznajomych w takich lub podobnych sytuacjach, ale nic z tego. Odpowiedzieli tam coś, ale zaraz potem wrócili do pisania na telefonie i niektórzy nawet czasem dziwnie się na mnie popatrzyli. Jakbym zrobił coś nie tak.

/* ]]> */