Pomysłów na dzisiejszy wpis było wiele, począwszy od tego, że czasem chciałbym być blogowym Weekendem czy Boysami (może kiedyś napiszę o tym) aż po upublicznienie i skończenie trzeciej części poradnika Jak wypromować bloga. Skończyło się jednak na książkach, płytach i grach.

Ten tekst był gotowy 2 dni temu, jednak postanowiłem go przeczytać i uznałem, że trzeba go napisać od nowa, trochę to pokręcone było a trzeba przecież jasno przekazywać to co chce się powiedzieć. Tak więc dlaczego Polacy nie kupują nowych książek przez co mniej czytają, dlaczego w ponad 30 milionowym kraju wystarczy sprzedać ~30 000 płyt aby uzyskać status złotej (co i tak jest wyzwaniem), dlaczego piractwo na rynku gier komputerowych się szerzy?

Odpowiedź jest prosta i oczywista, jak nie wiadomo o co chodzi to rozchodzi się o pieniądze. Według GUS przeciętne zarobki w gospodarce narodowej to ponad 3500zł, ha! To dobre, nie? Dlatego porzućmy statystyki, zejdźmy na ziemie i spójrzmy prawdzie w oczy. Znaczna część społeczeństwa, subiektywnie śmiem twierdzić, że ponad połowa (nie opieram mojego zdania na żadnych cyferkach) nie przekracza miesięcznie 2000zł netto, kręci się w granicach 1200-1600zł. Właśnie tyle ludzie wyciągają w na taśmowych liniach produkcyjnych, na kasie w tym i innym markecie. Za te pieniądze trzeba opłacić mieszkanie oraz rachunki ~1000zł (małe/średnie miasto), wsadzić coś do gara i jakoś żyć. Jeśli jest to para, ogólnie związek bezdzietny to powiedzmy, że da się żyć jeśli obie strony pracują. Gdy pojawia się dziecko to pojawiają się wydatki.

Tak więc za co kupić książkę, która kosztuje 40zł, płytę której koszt to minimum 30zł albo nową grę na PC ~100zł lub konsolę, gdzie to jej koszt to ponad 200zł? Książkę można wypożyczyć, jest jakaś linia, da się to przeskoczyć. Chociaż ja niespecjalnie lubię chodzić do biblioteki, pewnie dlatego, że moja jest ponura i ogólnie działa mi na układ nerwowy, dlatego pożyczam od znajomych. Jednak pożyczanie nie zwiększa sprzedaży, autorzy więc piszczą, że nie czytamy, że biedę klepią. Co jednak z całą resztą jak to ogarnąć? Przecież jak ktoś ma do wyboru zjeść obiad, dokonać potrzebnego (i tak już odwlekanego) zakupu a kupić jakąś płytę to leje na płyty, książki i radzi sobie w niekoniecznie legalny sposób.

To kto kupuje te wszystkie oryginały?

Przede wszystkim ludzie, którzy zarabiają średnią krajową i więcej, stać ich. Kolejną grupą, która to robi są … studenci. Mama da, tata da, pochleje po taniości gdzieś, nie da rady iść na dwie kolejne imprezy to kupi płytę. Jak obrotniejszy to będzie żył, chlał, ciągnął od rodziców, trochę dorobi na swoje luksusy no i ma.

Jest jeszcze wyjście odkładania na coś ale różnie to wychodzi, mi czasem się udaje, więc zdarzy się, że jakaś płyta mi wpadnie.

Oczywiście moja teoria nie musi być jedyną właściwą ale chodząc ostatnio po różnych salonach wysnułem takie wnioski, powoli porządna gazeta staje się towarem luksusowym bo w cenie 15-20zł za sztukę to wcale nie tak mało. Swoją drogą w galeriach handlowych widzę niekiedy lans cześków na gazetę, przyjrzyjcie się czasem.

Kto pisze?

Adrian Kwiatkowski

Kiedyś Łodzianin, obecnie warszawski słoik a tak naprawdę Tomaszowianin. Towarzyski ale introwertyk, zły ale dobry. Po prostu chodząca sprzeczność.

Skomentuj Kwiatek X

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

15 komentarzy

  • Jedni kupują płyty by wyrazić szacunek wobec artyści. Ja lubię mieć coś w rękach dlatego nigdy nie kupiłem mp3 i raczej tego nie zrobię. Płyty kolekcjonuje wiec czasem jakaś wpadnie. Ale to o czym napisałaś to też jest jeden z powodów spadającej sprzedaży nośników.

  • Książki kupuję, bo umiem szukać. W księgarniach, nie antykwariatach, udaje mi się nieraz trafić książki przecenione nawet o 75%. Zazwyczaj zdarza się to latem i robię wtedy zapas na kilka miesięcy. Nie rozumiem narzekania na ceny. Wystarczy wyzbyć się lenistwa i poszukać. Ja sama wolę kupić dobrą książkę niż jakieś ciuchy czy buty. Co do płyt… tu niestety jest problem, bo o ile polskie kosztują do 40 zł, to zagraniczne potrafią nawet przekroczyć 100 zł. No i na płyty przeceny zazwyczaj nie są jakieś duże. Ale i te raz na kilka miesięcy nabywam, szczególnie ulubionych wykonawców. Bardziej martwi mnie jednak brak zbytu na książki niż na płyty. Bo muzyki ludzie słuchają, mają to w Internecie, radio, telewizji. Jak nie kupują książek, to znaczy że ich nie czytają. Bo czytniki e-booków to też duży wydatek, na komputerze raczej dużo przeczytać się nie da. A i do bibliotek przeciętny człowiek nie chodzi. To wszystko oznacza, że mamy coraz więcej ludzi ubogich intelektualnie (żeby nie powiedzieć debili). Smutne to, ale prawdziwe. Szczególnie, jak słyszę, że student trzeciego roku studiów humanistycznych nie czytał żadnej książki od podstawówki czy gimnazjum…

  • Po co mam wydawać 40 zł na książkę jak równie dobrze mogę iść do biblioteki i wypożyczyć to, co mnie interesuje? Bez sensu. Czasami trzeba trochę poczekać, ale warto.

  • Bardzo ciekawy artykuł. Jednak ja pozostaję w grupie ludzi kupujących płyty (takie małe hobby) lubię czuć w ręce to co słucham i poszerzać swoją kolekcję. Może nie jestem jakimś wielkim milionerem, ale na płyty akurat sobie nie żałuję. Uważam również, że płyty są za drogie, jeśli chce się kupić wersję tupu 'deluxe’ to niestety ale to jest koszt średnio ok 60-70 zł. Nie lubię Polskich wersji krążków, nie ma tam zazwyczaj książeczki a żeby kupić wersję zagraniczną to wersja standardowa przekracza często 50 zł. Trzeba przyznać, że jest to duża kwota. Pozdrawiam.

  • Ulubionych artystó kupuję, ba z autografem nawet się zdarza. Książki kupuję, bo lubię, ale mało czytam. Ostatnio nadrabiam, bo chyba tędy droga (przez kupowanie, posiadanie i tworzenie jakiejś biblioteczki do użytku), aby sie odhcamić i poczuć jakiś poziom życia. Tak zamiast picia np. :)

  • Płyt nie kupuję, bo mam youtube. I to mi wystarczy. (Z resztą nie mam gdzie odtwarzać płyt, ale to chyba słabe usprawiedliwienie :P). Co do książek – co miesiąc (albo i częściej) wesoło bieżę do biblioteki, bo książki pochłaniam kilogramami. Taki mam nałóg, co zrobię.

  • Czytam kolejny artykul i sama do siebie sie usmiecham (wybaczcie brak polskich znakow – mnie osobiscie tez to denerwuje) bardzooo mi sie podobaja Twoje teksty, powiem (napisze) wiecej powiedzialabym, napisalabym, mysle dokladnie tak samo…

/* ]]> */