O blogach i ich autorach mówi się coraz więcej, niestety tylko w dwóch kategoriach. Wszyscy próbują ustalić ile to blogerzy zarabiają oraz poszukują recepty pt „jak zostać znanym blogerem i trzepać hajs”. Ja w tym wpisie daruje sobie te dwie kwestie, przedstawię wam blogowanie z perspektywy twórcy, od kuchni. Myślę, że w ten sposób zmienicie odrobinę swoje postrzeganie dotyczące blogerów.

***

Kiedyś byłem święcie przekonany, że da się pisać wyłącznie dla pieniędzy, że jeśli ktoś by chciał to byłby w stanie to zrobić. Dziś, już z nieco większym bagażem doświadczeń jestem daleki od tego stwierdzenia. Uważam, że trudno byłoby robić na dłuższą metę coś co Cię kompletnie nie jara, nie nakręca a wymaga otwarcia na szerszą publikę. Nawet pieniądze mogłyby być niewystarczającą motywacją. Dlatego jako bloger jestem dumny, że lubię to robić, że to co robię sprawia iż czuję się po prostu lepiej. Co prawda mój blog nigdy nie był formą autoterapii, to raczej żmudnie i skrupulatnie zaplanowana kreacja, która po części bazuje na mnie ale nie jest w 100% mną. Jest czymś

Ludzie, to oni są najważniejsi

Mogłoby się wydawać, że blogowanie to klapnięcie przed komputerem, strzelenie jakiegoś tekstu metodą „uda się albo się nie uda”, wpuszczenie go w sieć i tyle. Na szczęście w moim przypadku całość wygląda zdecydowanie inaczej. Musiałem od samego początku zająć się techniczną stroną bloga, wizualną a gdzieś po drodze tworzyłem plan promocji. Tak naprawdę nie jestem tutaj jednostrzałowym przypadkiem, któremu się udało. Ja po prostu wiedziałem, że dam radę, tak planowałem, do tego dążyłem. Dlatego jestem jednym z tych blogerów, który jest w pełni świadomy tego co i po co robi. Nie ukrywam, że czytelnicy jednak dość szybko zmienili moje postrzeganie siebie jako blogera. Gdy zaczynałem nie miałem żadnego doświadczenia na tym konkretnym polu, wydawało mi się, że będę tworem wywołującym emocje, przyciągającym czytelnika ale ten nie zaprosi mnie do swojego prywatnego życia. Stało się zdecydowanie odwrotnie, dostaję od was sporo maili, w których prosicie o rady, czasami jestem rozdwojony, nie wiem co zrobić bo gdy czytam takie słowa:

„Czasem Twoje wpisy denerwują mnie tak bardzo, że mam ochotę przebiec maraton na szpilkach, żeby odpokutować za stworzenie takiej jednostki jak Ty. Jesteś perwersyjny, bezczelny, a czasem mam ochotę stanąć w Twoich drzwiach i dać Ci w pysk.”

Gdzieś  w innym od kolejnego czytelnika/(czki) mailu mogę przeczytać, że jestem chujem i frajerem ale ta sama osoba na sam koniec prosi mnie o pomoc, radę, wskazówkę co robić dalej. W tym momencie czuję się tak jakbym wylądował w dupie. No bo co z takim delikwentem zrobić? W zasadzie to ciśnie, obraża mnie i powinienem odpisać krótkie ‘wypierdalaj’, jestem tylko człowiekiem, twarz mam tylko jedną i wymagam szacunku, który sam oferuję swoim czytelnikom. Jako, że pomimo swojego łysego łba, zamiłowania do ortalionowej zbroi jestem względnie miły to staram się dać człowiekowi drugą szansę. Odpisuję, pytam dlaczego tak o mnie sądzi (jeśli nie uzasadnił tego wcześniej) a jeśli jego argumenty mają sens to po prostu staram się z nim porozmawiać.

Dolary i denary

 Blogowanie to nie tylko teksty, to przede wszystkim czytelnicy. Zawsze stawiałem na CIEBIE. Bywa tak, że pytacie się mnie dlaczego u mnie jest mniej kampanii reklamowych niż u innych, w tym miejscu odpowiem na to pytanie. To nie jest tak, że nie dostaje propozycji współpracy, sęk w tym, że ja bardzo szanuję to co robię, dlatego nie wyobrażam sobie wystąpić np. w kampanii e-papierosów, dlaczego? Jestem ogromnym przeciwnikiem palenia papierosów i to byłby auto strzał w ryj z mojej strony. Poza tym mam pewne wymagania finansowe, jeśli marka przychodzi mi i mówi „Damy Ci stówkę i paczkę produktu a Ty strzel wpis” no to wybaczcie, ale nie. Jak to kiedyś napisałem jeśli się sprzedawać to za grube dolary.

Dlatego mi osobiście jest niezmiernie miło gdy robiąc badanie czytelnicze okazuje się, że większość z was jest za mną, że nie widzicie nic przeciwko temu, że chcę zarabiać na blogu. Cieszę się, że dorobiłem się wyrozumiałych i rozsądnych czytelników, ale na tyle odważnych by do mnie podejść i pogadać, gdy mnie zauważają (pozdrawiam dziewczyny z Gdańska i Łodzi). Ten kontakt z wami jest bezcenny, nie ważne czy jest on wirtualny czy realny, ważne że jest.

***

Blogowanie zmieniło we mnie wiele, zmieni zapewne jeszcze więcej. Dlatego w tym miejscu chciałbym Ci podziękować, podziękować  za to, że jesteś tutaj ze mną.

Kto pisze?

Adrian Kwiatkowski

Kiedyś Łodzianin, obecnie warszawski słoik a tak naprawdę Tomaszowianin. Towarzyski ale introwertyk, zły ale dobry. Po prostu chodząca sprzeczność.

Skomentuj Bożena Jędral X

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

6 komentarzy

/* ]]> */