Kilka godzin temu przyjechałem z Woodstocku do domu, koczowałem tam 8 dni. Weryfikowałem przez ten czas mity na temat tego festiwalu, atmosferę, która tam panowała oraz przyglądałem się pracy organizatorów. Poza tym jak każdy piłem, tańczyłem, chodziłem z różnymi dziwnymi kartkami i bawiłem się na całego.

Na wstępie trzeba powiedzieć, że Woodstock to zajebiście wielki ogromny festiwal. W tym roku przewidywano nawet 600 000 ludzi (myślę, że było), nie jest to rekord ale zobaczyć na własne oczy masę ludzi przyjeżdżającą po to by w jednym czasie pobawić się na polu namiotowym oraz pod sceną to spore przeżycie. Ja obserwowałem to już od 27 lipca i byłem jednym z pierwszych, ludzi przybywało z godziny na godzinę, robiło się coraz bardziej tłoczno a w mojej okolicy nie dojrzałem żadnych spięć, kłótni czy czegokolwiek co mogłoby przekonać mnie, że to niebezpieczny festiwal. Trzeba jasno zaznaczyć, że przy takiej ilości ludzi najważniejsze jest być odpowiedzialnym za siebie i najbliższe otoczenie, to dzięki temu jest tam naprawdę bezpiecznie.

Dzielnie zmierzamy na festiwal w BMW e36

Dzielnie zmierzamy na festiwal w BMW e36

Dobra ale co zapewniają organizatorzy jeśli chodzi o bezpieczeństwo? Sporo było patroli – czerwoni i niebiescy, były też służby medyczne ale te mogły 'obsługiwać' potrzebujących dopiero od 1 sierpnia, wcześniej nie miały w zasadzie nic. Tak więc, gdy jeden z moich znajomych potrzebował pomocy to trzeba było dzwonić po pogotowie i przyjechała niemiecka karetka. W dniu rozpoczęcia festiwalu wyglądało to o niebo lepiej ale moim zdaniem namioty medyczne powinny funkcjonować na pełnej parze 2 dni przed festiwalem bo wtedy jest już masa ludzi do ogarnięcia, a nie oszukujmy się, przynajmniej połowa była po prostu pod wpływem – większym, bądź mniejszym. Dlatego w tym miejscu nie jestem ani zachwycony ani zdegustowany, zdaje sobie sprawę jednak, że ogarnięcie takiej ilości nieprzewidywalnego bydła jest prawie niemożliwe.

Higiena?

Jak to jest z tą higieną na Woodstocku? Mit mówi, że wszyscy chodzą upierdoleni a brud sam odpada z ich ciał. Ta kwestia została całkowicie obalona, jeśli chcesz się umyć to się umyjesz, możesz skorzystać z darmowych kranów bądź płatnych (7zł) natrysków, te mają nawet ciepłą wodę. Dlatego jeśli chcesz być czysty to będziesz, mycie się raz dziennie lub więcej to nie problem, wystarczy wyczekać w kolejce, która nie zawsze jest ogromna i nie skazuje Cię na godziny czekania.

największa umywalnia

największa umywalnia

częściej spotykane krany

częściej spotykane krany

płatne natryski

płatne natryski

Jeśli chodzi o kibelki to początkowo było bosko, potem przyjechały pancury mające wyjebane i zaczął robić się syf. ToiToi Polska i tak mocno zapieprzał by to ogarnąć więc jako tako dało się z tym żyć, na szczęście płatne natryski oferowały też czyste kibelki – ave!

Woodstockowe toalety

Woodstockowe toalety

Syf?

Syf jest, zasada taka sama jak w domu, nie posprzątasz to będzie zawalone, tutaj działa wszystko w ten sam sposób. Sporo jest osób, które mają najzwyczajniej wyjebane na to (szczególnie 'pancury') więc wala się sporo puszek, kubków po piwie i innych śmieci. Mogłoby być lepiej ale nie wyobrażam sobie, żeby Owsiak i jego ekipa była w stanie to ogarnąć, póki ludzie sami tego nie przypilnują nic się nie zmieni. Mimo wszystko da się to przeżyć na tak, krótką metę.

Widoczny brud

Widoczny brud

Wszędzie narkotyki i alkohol?

Alkohol … no cóż jest i tyle wystarczy powiedzieć, głównym sponsorem jest browar więc nie da się tego uniknąć. Woodstockowicze przywożą z sobą też mocniejsze trunki ale te się z czasem kończą a na terenie obozów nie można było dostać nic poza piwem. Z tymi narkotykami sprawa nie jest jednoznaczna, przylazł mi do obozu typ, który próbował wcisnąć nam kwasa, oczywiście nikt tego gówna nie wziął, bo nie wiadomo co to jest, skąd i po jakiego grzyba mi to potrzebne? Nie kręci mnie ten temat wcale a incydent miał miejsce raz, nie widziałem też żeby ktoś dawał w żyłkę. Z drugiej strony czuć zapach marihuaen w wielu miejscach ale mi to nie przeszkadzało, nikt nikogo nie zmusza, jak chce niech pali, ważne aby nikogo innego do tego nie zmuszać. Wracając jeszcze do tematu alkoholu sam nie jestem święty i zdarzyło mi się wyzerować, mówiłem że bloger też człek.

Nogi wracającego do życia betona, czyt. mnie

Nogi wracającego do życia betona, czyt. mnie

Sporo pojebów?

Zależy jak na to spojrzeć, jeśli za pojebanego uważasz człowieka, który ma kolorowe włosy, irokeza, ogólnie mówiąc punka to jest ich od groma. Jeśli pojebem dla Ciebie jest gość lubiący się dobrze pobawić, skoczyć w błotko przy grzybku to wciąż jest sporo pojebów. Z reguły są to naprawdę pozytywni ludzie, wiecie jak się wita z punkami? Krzyczy się do nich "jebać punków" a wiecie co się robi w lesie żeby sprawdzić reakcję innych obozów? Krzyczy się "zaraz będzie ciemno!" lub "Andrzeeeeeeeeeeej!". W pierwszym przypadku usłyszysz "zamknij się" a w drugim powtarzające się wołania Andrzeja bądź innego imienia, nie macie pojęcia jakie te błahostki są zajebiste. Wracając do błota to cóż … byłem, widziałem i się w nim taplałem, nie jestem picką by tego nie spróbować, co więcej podobało mi się, jest tam klimat a w upalne popołudnie może to być najlepsze miejsce na przeżywanie koncertu, sam tak odbyłem koncert Atari Teenege Riot.

Co do rzucających się i sapiących półdebili to raczej mało ich, do mnie nikt nie stękał, nie widziałem też aby do kogokolwiek ktoś miał problem a sporo się szwendałem po terenie festiwalu, np z taką kartką:

Ja się nie boje klimatu.

Ja się nie boje klimatu.

PS Uśmiechało się więcej kobiet : )

Znane wszędzie Woodstockowe błotko i grzybek

Znane wszędzie Woodstockowe błotko i grzybek

Jedzenie?

Jedzenie można było zakupić w polowym Lidlu, strefie gastronomicznej bądź obozie Hare Krishna. Na 'hary hary' skusiłem się raz, zdatne do spożycia ale nie zachwyca. W moim przypadku wybór padł na zakupy w polowcu bądź w samym Kostrzynie, inwestowałem w zupki chińskie, kiełbasę i takie tam, opracowaliśmy nawet własny palnik działający na spirytus – ciekawe czy tylko do podpalania był używany? – podpałkę oraz denaturat.

Małe zakupy w oooooooo Inter Marche

Małe zakupy w oooooooo Inter Marche

Nasz palnik w akcji

Nasz palnik w akcji

Muzyka

Mimo wszystko muzyka jest najważniejsza, koncerty wyzwalają masę energii, pierwszego dnia skakałem jak piłeczka a przecież matka wie, że nie ćpie. To co tam się dzieje to jeden wielki sajgon, to trzeba zobaczyć a jak dobrze się trafi to można wyłapać muzyków w tłumie – tak jak mi się udało złapać jednego z artystów grupy Third World, ba nawet przybiłem sobie z nim 5.

Tak wiem, że skakałem jak dziecko dotknięte ADHD ale ustój przy takiej muzyce.

Poniżej próbka całkiem ciekawego projektu Goorala oraz grupy Mazowsze, coś innego, coś ciekawego, mi się podobało. Hunter ze swoim metalowym projektem też dał radę, natomiast Farben Lehre i ich punkowa propozycja to w moich oczach nędza, byłem na ich koncertach wcześniej i było genialnie, spodziewałem się teraz tego samego a zaserwowano mi najgorszy cover "American Idiot" w dziejach.

Co jeszcze?

Woodstock to nie tylko muzyka, alkohol i szaleństwo. Można wybrać się np do wioski Allegro i pojeździć na rowerze treningowym, pobawić się w Play'u czy wybrać się na spotkania z ciekawymi osobami na ASP. Ja wybrałem zdecydowanie ostatnią opcję, spotkałem tam z Mackiem Budzichem znanym jako mediafun oraz z Maciejem Mazurkiem znanym ze swojego bloga Zuch próbuje rysować. Chłopaki mówili dość konkretnie, nie ukrywam że wyszedłem od nich z głową pełną nowych pomysłów, które wdroże wkrótcę. Udało mi się przeprowadzić z nimi rozmowę na temat całej tej blogosfery, grzechem byłoby nie skorzystać z takiej okazji.

Kwiatek i mediafun

Kwiatek i mediafun

Kwiatek i Zuch

Kwiatek i Zuch

Woodstock przywitał mnie cyckami, jeszcze nie zdążyliśmy wjechać a już je widziałem. Jechało BMW w cabrio, wydarliśmy do nich gęby jak to na dzicz przyznało i dziewczyny odwdzięczyły się piersiami – miut, cót i ożehy. Widzicie sami, że na festiwal wjechałem z bananem na ustach i nie schodził on z mojej twarzy nawet na sekundę, bawiłem się przednio, pomimo szyszek wpieprzających się w plecy czy zalanego namiotu podczas pierwszej burzy.

Basen z rana jak śmietana

Basen z rana jak śmietana

Całą noc wyznawałem zasadę nie śpię bo trzymam namiot, swoją drogą temat idealnie pasujący na pierwszą stronę pewnego czasopisma.

Woodstock trzeba przeżyć, trzeba tam być by to ocenić, większość opowieści jakie słyszałem przed wyjazdem była wręcz nieprawdopodobna, większość oczywiście miało negatywny wydźwięk. Na szczęście to wszystko było zbiorem bajek i mitów sprzedanych przez ludzi, którzy zazwyczaj nie przejeżdżali nawet obok tego festiwalu. Z drugiej strony muszę przyznać, że kilka rzeczy możnaby zmienić – np dać mi wejście za kulisy ale wszystko z czasem.

Jeśli macie jakieś pytania co do festiwalu, jak go widziałem z perspektywy widza to śmiało zadawajcie je w komentarzach, widziałem sporo a o wszystkim niesposób napisać w jednym miejscu.

Kto pisze?

Adrian Kwiatkowski

Kiedyś Łodzianin, obecnie warszawski słoik a tak naprawdę Tomaszowianin. Towarzyski ale introwertyk, zły ale dobry. Po prostu chodząca sprzeczność.

Leave a Comment

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

29 komentarzy

  • Na Woodstocku nigdy nie byłem. Co prawda przymierzałem się nie raz do wyjazdu, ale chyba jestem zbyt spokojnym człowiekiem na taki festiwal.

    Czy prawdą jest że Przystanek to raj dla wolnego seksu a od rozwiązłości aż „śmierdzi”?

      • Woodstock to takie małe miasto … znajdziesz tam to, czego akurat potrzebujesz … muzyka, odpoczynek, kobieta, zabawa, seks, jedzenie, picie – wszystko w przeciągu max godziny i to za free ;)

        • Szkoda, że można w ciągu godziny dostać kobietę za free. Ja jestem kobietą, jadę pierwszy raz i nikt mnie nie dostanie, bo kurewką nie jestem, tylko szkoda mi tych które się szmacą.

          • Minęło 5 lat od twojego komentarza, ale sama komentowałaś po 2 latach, więc co mi tam. Łał, ale ten patriarchalny katoliban wkuł ci w głowę, że kobiety, które uprawiają seks, się szmacą i są kurewkami. Jeśli ktoś nie jest w stałym związku, to dlaczego nie korzystać? O ile wszystko odbywa się przy obopólnej zgodzie i przy zachowaniu zdrowego rozsądku (czyli z zastosowaniem prezerwatywy).

  • Siema! Chyba to Ciebie(i jakąś ekipą) widziałem z kartonikiem „Jeżeli się masturbujesz…” Dziewczyna od Ciebie powiedziała mi, że dla mnie druga karteczka za to, że się uśmiechnąłem.

    Pozdro! :D

  • Ja byłam w motowiosce. Taki wood to nie wood, kto to widział żeby na woodzie mieć gorącą zupę (nie chińską!), herbatę, dostęp do prądu i tym podobnych bajerów…podróba :D

  • liczyłem na to, że na pół miliona ludzi znajdzie się jakaś laska, która w namiociku pokaże cycki na shołapie, a w tle będzie leciał jakiś Anthrax – nic takiego jednak się nie wydarzyło

  • Ja nigdy nie zapomnę pierwszej wizyty na woodstock. Wyjeżdżaliśmy po 2 nocach. Spakowaliśmy namiot plecaki i ruszyliśmy przed siebie z pola namiotowego. W pewnym momencie idzie dwóch naprawdę solidnie podpitych gości, jeden podpiera drugiego. Minęli nas i słyszę za swoimi plecami głos pełen absolutnie szczerego zdumienia (graniczącego niemal z zobaczeniem ducha):

    – TY PATRZ?!!!! ONI NIE BYLI PIJANI!!!!

  • bardzo dobry wpis, gratuluję. cieszę się, że takowe powstają, bo wręcz nie znoszę, kiedy ktoś dobrze nie zdążył mnie poznać, z moich ust pada zdanie: „jak byłam na woodstock’u…” nie zdążę skończyć, a ten z przerażeniem w oczach i z obrzydzeniem w głosie mówi: „byłaś na woodstock’u??!?!?!?!?!?!???????!!!!!!!!” i myśli sobie o mnie, że jestem największą menelką świata… zazwyczaj wtedy celowo dodaję: „tak, nie pierwszy raz :)”i sobie idę. przynajmniej mam problem z głowy i nie muszę rozkminiać, czy ktoś jest wart mojej uwagi, czy nie- skoro potrafi oceniać coś, czego nie zna, generalizować, a przy tym bardzo często nie ma własnego zdania, to raczej jest nienormalny i szkoda na niego czasu.

    co do kranów- jeżeli ktoś w tym roku był pierwszy raz, to naprawdę źle trafił i rozumiem, że mógł się zrazić, gdyż jakiś głupek ciął rury, na dodatek pogoda robiła swoje… najważniejsze zdanie w tym wpisie, to: 'jeżeli ktoś chce się umyć, to się umyje’… jak jest ciepło, to osobiście myję głowę nawet trzy razy dziennie, żeby się trochę ochłodzić. normalnie o siebie dbam, tak jak na co dzień: zmieniam bieliznę i ubrania, myję i czeszę włosy, maluję się, ba, nawet perfumuję…

    co do alkoholu i narkotyków, to nie trzeba nigdzie wyjeżdżać, żeby zobaczyć ćpunów i alkoholików, a taka generalizacja mnie po prostu ostro wkurza. właściwie jest tak, że z założenia na festiwalu nie powinno się pić, nie mówiąc już o narkotykach… jest wioska piwna i to jest wyznaczona strefa, gdzie powinno spożywać się alkohol, nigdzie indziej. oczywiście w praktyce wygląda to nieco inaczej, ale faktem jest, że w mieście przed festiwalem wprowadzają prohibicję i nie użyczysz wina (nie wiem, jak jest z piwem w butelce…). robią to właśnie dla bezpieczeństwa uczestników i raczej nikt nie śmiga ze szkłem po polu. do mnie osobiście przywalił się czerwony i powiedział, że mam wypić przy nim piwo albo mi je zabiera. oczywiście skorzystałam z pierwszej opcji- pogadaliśmy sobie, było miło :) na temat marihuany- co tutaj dużo mówić- to towar tak niedostępny zwykłym śmiertelnikom, że raczej od nikogo go nie dostaniesz albo po jakiejś mega wygórowanej cenie (szczeniaków na to nie stać, tak myślę – teraz to ja generalizuję :P). osobiście nie spotkałam żadnej osoby handlującej narkotykami. dilerzy są w każdej lepszej szkole, więc może każdego polskiego ucznia również powinniśmy nazywać 'zajebanym ćpunem’?

    to takie (subiektywne) uzupełnienie tego wpisu.

    co do szaleńców…, co tutaj dużo mówić… :) ja jadę tam, aby się dobrze bawić, naprawdę wyluzować i spotkać właśnie takie, a nie inne, osoby. robiłam wiele zwariowanych rzeczy :)))

    aha! błoto! no, na litość boską! nie chcesz- nie wchodzisz… ja nie chcę i tego
    nie robię. no proste jak budowa cepa!

    p.s. następnym razem nie jedź autem- dużo tracisz :)

  • Brawa, za ten wpis. W tym roku byłam pierwszy raz na Woodstocku i aż mnie nosi, kiedy widzę masę negatywnych komentarzy – z czego zdecydowana większość to pojazdy ludzi, którzy nigdy tam nie byli, a swoją opinię opierają jedynie na relacjach mediów (które szukają przede wszystkim sensacji i logiczne, że na pierwszy ogień pójdą wszystkie negatywy). Rozumiem, że na temat Woodstocku istnieje wiele stereotypów i nie ma się co dziwić. No i wiadomo, że nie każdemu się tam spodoba, bo to mimo wszystko specyficzne miejsce. Do wielu rzeczy można się przywalić, owszem. Ale bez przesady. Sama nie byłam zwolenniczką tej imprezy i miałam na jej temat swoje wyobrażenia (bród, smród, narkotyki, niebezpieczeństwo), ale jednocześnie nie patrzyłam krzywo na tych, którzy na Woodstock jeździli. Nie mój klimat i tyle. W końcu pojechałam, sama się przekonałam co i jak, zakochałam się. I na serio mnie wkurza, jak ludzie, którzy nigdy nie doświadczyli tego osobiście, wyzywają nas od świń, brudasów, porównują do Cyganów (argumentacją obrażając za równo nas, jak i Romów), ćpunów… Popieram Twoje zdanie – jak ktoś chce, to i tak zrobi to czy tamto. Spędzi Woodstock w rowie, wśród własnych wymiocin. Ja alkohol piłam, oczywiście, ale jakoś dziwnie ani raz nie byłam pijana, nie zarzygałam namiotu, nie ćpałam, nie paliłam nawet trawki. Można? Można. I tak się składa, że świetnie się bawiłam i uważam, że wyszalałam się za wszystkie czasy. Higiena – dokładnie tak. Ciężko nie chodzić brudnym, jak wszędzie unosi się kurz i syf, ale jak ktoś będzie chciał, to braku higieny zarzucić mu nie można. Za to nie da się zaprzeczyć, że panuje tam niesamowita, przyjazna atmosfera. Ludzie jadą się bawić, a nie patrzeć na siebie spod byka i walczyć. Fajnie, że jest ktoś, kto potrafi obiektywnie ocenić sytuację. Nie wychwala ślepo i zauważa wady, ale odnajduje w Festiwalu to, co dobre.

  • A jak jest z zostawianiem rzeczy? Wiadomo, że nie wszędzie chce się tachać ze sobą plecak, torbę czy co tam jeszcze, a zakładając, że przyjechało się pociągiem, busem, samolotem czy łodzią podwodną, nie ma gdzie ich bezpiecznie zakamuflować. Można je bezproblemowo zostawić w namiocie, czy też jest duże prawdopodobieństwo że już ich później nie odnajdziemy? :D

    • U mnie w obozowisku zawsze była jedna osoba, poza tym obozy sąsiedzkie w razie czego pilnowały. Zawsze z sobą miałem dokumenty i gotówkę, cała reszta leżała w namiocie i nic nie zginęło.

    • Ja byłam w 2011 i przyznam się szczerze do własnej głupoty – zostawiałam 2 telefony (może nie jakieś super, ale oba dałoby się „opylić” za łączną kwotę trzech, może czterech stów) w namiocie i szłam na koncerty. W tym samym namiocie moja koleżanka zostawiała aparat i mp3, nikt nic nie ukradł. Z tego, co zostawiłam przed namiotem (były glany, jakieś żele do mycia i inne pierdoły) zginęła mi tylko i wyłącznie harmonijka ustna x] Nigdy, przenigdy więcej nie zostawiłabym więcej swoich rzeczy bez opieki, może dlatego, że mieszkam od roku bez rodziców i poznałam bardziej wartość pieniądza.

  • Co na tych punków tak jedziesz? Jakoś nie zauważyłem żeby to przez przyjazd punków był taki syf i zniszczone toalety…jestem punkiem i sami w pociągi jak jechaliśmy ze znajomymi, powstrzymywaliśmy „normalnych ludzi” przed dewastowaniem pociągu… Wredne stereotypu na każdym kroku…

    • Na własne oczy widziałem jak pancury znęcali się nad kibelkami. To nie stereotyp to czysta obserwacja, poza tym znam masę punków i żaden z nich nie był tym zdziwiony.

    • Dzień bądź dwa dni (nie pamiętam dokładnie) wjazd na pole namiotowe jest zamknięty ale do tego czasu można sobie parkować nawet obok namiotu, jeśli nie zdążysz to w okolicy festiwalu jest kilka parkingów i miejsc do zaparkowania, wystarczy poszukać.

  • A jakco zto noclegami? Jest wg jakakolwiek szansa żeby zaparkować auto w miarę blisko i w nim się przekimac?

/* ]]> */