Święta mają jeden urok, zbiera się część bądź w skrajnych przypadkach nawet cała rodzina, ludzie rozmawiają i udają urokliwie miłych. Jesteśmy świadkami niezwykłej dobroci, każdy chce każdemu podać sól, pieprz czy chleb. Wielkanoc czy Boże Narodzenie, nie ważne i tak wszystkie rozmowy uciekną na jeden tor – polityka.
Normalnie to tępię takie rozmowy, nie uczestniczę w nich, nie słucham, mam je głęboko w poważaniu. Jednak ostatnimi czasy zacząłem się coraz intensywniej przyglądać temu co dzieje się w naszym politycznym show, więc tym razem zwróciłem uwagę na prowadzone obok mnie rozmowy. Będę szczery, połowa z tego to steki bzdur z mediów, załamywanie rąk i ogólny wyjebanizm. Cześć argumentów była mimo wszystko, dzisiejszy początek świąt uraczył mnie jednym bardzo fajnym stwierdzeniem, że polski 20-latek nie ma przed sobą żadnych perspektyw. Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież każdy zaradny sobie poradzi, niby tak. W Polsce jest jednak taki trend pośród młodych ludzi (wiem bo sam do nich należę) idę na studia bo chcę, idę na studia bo nie chcę pracować a chciałbym pobalować, idę do pracy za 1300 na rękę i narzekam na cały świat. Nie ma co się dziwić takie realia u nas panują, coraz więcej u nas filozofów a mniej ślusarzy, coraz wyższe podatki a pieniędzy nie ma skąd brać. Porównując szanse polskiego a np. niemieckiego młodziaka wypadamy naprawdę szaro.
Im człowiek starszy dotyka go większa ilość problemów, zwraca na nie uwagę i stęka. Mamy wiele świątecznych tradycji, święconki, dzielenie się opłatkiem, choinka, śniadanie wielkanocne i doszła jeszcze jedna, pierdolenie o tym jaki ten kraj jest chujowy. Niestety ten nowy, ostatni zwyczaj nie jest bez sensu, powiem więcej jest całkowicie słuszny i to jest najgorsze.
Nie chciałbym pierdolić jak Mickiewicz w Paryżu o tym, że trzeba się zebrać jako naród, dupsko podnieść, coś z tym zrobić bo samym gadaniem nic się nie zdziała, więc przy najbliższej okazji biorę się do działania, nie ma opierdalania się.
Wesołych Świąt.