Jestem mordercą, to dość trudne przyznać się do czegoś takiego odrażającego ale kiedyś musiał nastać ten dzień, prawda musiała ujrzeć światło dzienne.

Widzicie, 10 lat temu byłem dzieckiem, bez problemów, bez większych zmartwień, wyróżniałem się tylko tym, że gdy rówieśnik na w-fie rzucał piłką palantową 40 metrów to ja oddawałem blisko 70 metrowy rzut, byłem też najszybszy. Lubiłem sport, czułem się w tym prawie niepokonany, zresztą nadal go lubię ale go zabiłem, nie tylko jego.

Jako dziecko a potem nastolatek miałem marzenia, próbowałem je realizować ale większość z nich brutalnie uśmierciłem, chciałem być piłkarzem, ba miałem nawet predyspozycje, szybkość, bardzo silny strzał, kondycja, siła i pasja. Poszedłem na trening bo wyłapali mnie na jakiś zawodach, mówili że bardzo dobry jestem. Trener, gdy na niego popatrzyłem, posłuchałem go to wiedziałem, że nie przyjdę więcej, co za człowiek, przez niego zabiłem marzenie, to był dzień kiedy narodził się seryjny morderca.

Wszystko potem sprowadziło się do efektu śnieżnej kuli, szybko się zniechęcałem jako dzieciak, nie wychodziło, ktoś powiedział o jedno słowo za dużo, jeden wielki FUCK dla świata, pętla i marzenie już nie żyje. Nie przejmowałem się, a to był największy błąd. Niestety dowiaduje się o tym teraz, gdy jestem starszy, gdy swoje widziałem, gdy swoje na klatę przyjąłem, życie jest niesprawiedliwe i to nie dlatego, że jedni mają pieniądze a drudzy nie, niedolą ludzką jest to, że o życiu decyduje się za młodu. Właśnie w wieku od kilkunastu do dwudziestu lat decydujesz o swoim być albo nie być, przecież jest się wtedy debilem, idiotą i kretynem. Jasne, można potem osiągnąć sukces zawodowy ale piłkarzem już nie zostanę tak jak marzyłem, pozostanie mi tylko myśleć czy gdybym wtedy nie zamordował to sprawdziłbym się czy nie?

Uśmiercamy marzenia od dziecka, co gorsza im jesteśmy starsi tym nasze czyny są zazwyczaj coraz bardziej bestialskie, unicestwiamy nie tylko wielkie pragnienia, pozbawiamy się nawet tych najdrobniejszych, najmniejszych przyjemności, które pozwoliłyby się nam oderwać od tej szarej i nudnej jak papier do dupy rzeczywistości.

Ty pewnie też jesteś mordercą, prawda?

Kto pisze?

Adrian Kwiatkowski

Kiedyś Łodzianin, obecnie warszawski słoik a tak naprawdę Tomaszowianin. Towarzyski ale introwertyk, zły ale dobry. Po prostu chodząca sprzeczność.

Leave a Comment

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

21 komentarzy

  • No i dzięki, wzruszyłam się ;___; Ile razy łza mi w oku stawała, jak pomyślałam o tym, kim mogłam być. Tylko że mi w zabijaniu marzeń pomogli rodzice. Pięć lat trenowałam gimnastykę artystyczną. Pech chciał, że moja trenerka (jedna z najlepszych w Łodzi) zachorowała i wróciła na Ukrainę. Po pięciu latach zostałam z opcją trenowania w dobrym klubie, albo zrezygnowania. Rodzice pomogli mi zrezygnować, bo musiałabym dojeżdżać, a mam dopiero 13 lat. Później szło gładko, z tego samego powodu rzuciłam siatkę, a potem moją największą miłość- kosza. Ale żyć trzeba dalej, zabijając kolejne marzenia.

  • Takie to życie głupie jest, że jak trzeba o nim decydować, to jest się debilem… Przykre jest to, że właśnie w tym momencie najbardziej potrzebujemy rodziców, którzy powinni być mądrzejsi, coś wyjaśnić, coś wytłumaczyć, wesprzeć, a czasem nawet zmusić, jednym słowem – pomóc. Niestety! Lajf is brutal i poza debilnym dorastaniem dostajemy jeszcze w komplecie niekiedy debilnych rodziców… (bez obrazy dla rodziców, tak ogólnie napisałam).

    Ale nie zgodzę się z Anitą, że „żyć trzeba dalej, zabijając kolejne marzenia.” Teraz już takimi „debilami” nie jesteśmy, teraz wiemy mniej więcej co i jak, więc czemu pozwalać sobie na zabijanie naszych marzeń? Teraz to już chyba z lenistwa i „debilności” wtórnej.

    • A pomyślała Pani o tym, ze marzenia nie zawsze są realne? Że czasem nie jesteśmy w stanie przeskoczyć samych siebie? Nie da się zrealizować wszystkich marzeń. Zawsze znajdzie się coś, co trzeba odpuścić dla czegoś innego, bądź z jakiegoś ważnego powodu. No i trzeba się zastanowić, czy nie jest to dobre w pewnym stopniu. Czasem zyskujemy coś kosztem czegoś. Takie jest życie. I nie jest to kwestia lenistwa, a już z pewnością nie „debilności”. Może raczej głos rozsądku? Dorastając nabywamy takich a nie innych wzorów zachowań, kompetencji, przyzwyczajeń, to one warunkują nam sposób porządkowania swojego dorosłego życia. I tak dla jednego podróż dookoła świata z plecakiem i namiotem może być tylko kwestią spakowania się i złapania stopa, a dla innych będzie świetnym marzeniem, którego spełnienie mogło by odebrać jakieś inne szczęście.

      • Oczywiście, że niektóre marzenia nie są do spełnienia :) Ale wtedy nie możemy mówić o ich „zabijaniu”, prawda? Ja zawsze chciałam polecieć w kosmos, ale nie polecę :) To nie znaczy, że zabiłam marzenie. Chciałam też śpiewać w operze i to już nie było takie kosmiczne marzenie, ale zabrakło większych chęci, czasu, pojawiły się wymówki i to marzenie zostało „zabite”, bo „coś tam”. Właśnie fakt, że doroślejemy daje nam możliwość rozróżnienia marzeń do spełnienia i tych zupełnie nierealnych, dlatego kiedy mamy marzenie i możemy je spełnić, ale tego nie robimy, to jest właśnie dla mnie „debilizm wtórny” i jakkolwiek można usprawiedliwić morderstwa z młodości, tak popełnionych świadomie w wieku dorosłym już nie bardzo.

  • A wiesz, ostatnio też o tym myślałam. Jak byłam młodsza, tak powiedzmy w wieku gimnazjalnym, pisałam wiersze. Potem przestałam, myślałam sobie „no co ty, nikt nie pisze wierszy, odpuść sobie”. Brałam udział w wielu konkursach polonistycznych i szło mi bardzo dobrze, ale w liceum jakoś się już nie składało i niechcący zabiłam w sobie wielką pasję, jaką jest pisanie.
    Potem miałam wybór – dzienne studia, które interesują mnie trochę mniej lub zaoczne, które interesują mnie bardziej. Wtedy pomyślałam „daj spokój, dzienne lepsze, lepiej wyglądają w papierach”. Gówno prawda, teraz bym zadecydowała inaczej. Myślę o tym, że jeszcze nie wszystko stracone i mam czas na pewne zmiany. Kochałam pisać – piszę bloga i mam z tego frajdę. Studia licencjackie kończę – ale przede mną jeszcze magisterka. Wiele swoich marzeń lub planów zabiłam, jednak jestem pewna, że moja przyszłość teraz zależy tylko ode mnie. :)

  • W takim razie jestem takim mordercą jaki jeszcze po świecie nie chodził… Tyle trupów.
    Aczkolwiek jednak mamy dar ożywiania – co poniektóre można ożywić i dobre chociaż to. A warto czasem najmniejsze marzenia spełnić, zrealizować.

    P.s. idiotą*

  • A nie sądzisz, że wszystko dzieje się z jakiegoś powodu? Może nie zostałeś piłkarzem, bo gdybyś został, rozwaliłbyś się w wypadku samochodowym, wracając z treningu? :) Patrz, jakie to optymistyczne.

  • Wow. Naprawdę dobry wpis. I tak już niestety jest. Zawszę o tym myślę gdy się już kładę spać. Leże i myślę czego nie zrobiłem, co już zrobiłem i analizuje, że większość marzeń „zamordowałem”, ale patrząc bardziej optymistycznie to mam jeszcze dużo czasu w życiu, aby choćby kilka marzeń spełnić. I wierzę, że to się uda. Pozdrawiam

/* ]]> */