Zastanawialiście się kiedyś jak wygląda jeden dzień z życia ziemi? Pewnie nie, bo ja też nigdy o tym nie myślałem, spojrzałem w okno i stwierdziłem, że dziś o tym napiszę ale najpierw muszę pogratulować mojej koleżance, dzisiaj obroniła się na 4+ – to tyle prywaty w tym wpisie.
Więc jak to z tym dniem? Od czego się go zazwyczaj zaczyna? No, no, no? Od porannego kibelka, no nie da się chyba inaczej.
Następnie ja mam odruch, że sprawdzam jak wygląda pogoda za oknem, w utopijnym świecie widoki, które bym widział z mojego okna przedstawiałyby się jak te poniżej, niestety nie przypominam sobie żeby Polska była utopią, ktoś kiedyś mówił, że będziemy zieloną wyspą, też nie wyszło.
Innych szczęściarzy zastać może też poniższy widok.
No właśnie, Ci których oczy z rana karmione są takimi pejzażami są po prostu ogromnymi szczęściarzami. Niestety zdecydowana większość z nas uraczona jest mniej więcej takim widokiem z okna.
Toaleta załatwiona, wiem co mnie czeka za oknem, wysłuchałem porannych kurw bo to uciekł tramwaj, autobus, bo przechodzień został ochlapany albo ktoś dlatego, że ktoś ma taki rytuał ranny i musi powiedzieć kurwa mać do słoneczka. Teraz więc czas na kawę, herbatę, wodę, colę, cokolwiek do picia. Kanapek nie jem z rana, nie chcą mi przejść przez gardło.
Teraz jest ten moment, w którym wydaje mi się, że jestem już całkowicie sprawny, przebudzony i pełen chęci do życia a tak naprawdę tkwię jeszcze w jakimś marzeniu sennym, którego zresztą nie pamiętam, bo nigdy nie wiem co mi się śni a zderzenie z rzeczywistością szybko jest weryfikowane gdy zabieram się do porannych ćwiczeń. Niby je robię bez problemu ale jakoś od niechcenia, czekając kiedy wreszcie skończę.
Skoro już poćwiczone, to szybka kąpiel i wskoczenie w ubrania. Na szczęście jestem facetem i nie mam z tym problemu, zazwyczaj na wierzchu mam zawsze coś co mi odpowiada, to ewidentnie magia, której kobiety nie pojmują. Zawsze z fascynacją patrzę jak jedna z drugą rozmyśla w co się ubrać, potem stwierdza, że nie ma zielonego pojęcia co włożyć i robi mniej więcej taką minę wpatrując się w swoją garderobę.
Mam na sobie ubrania, jestem gotowy do wyjścia więc idę. Zmierzam na busa, PKS’a bądź pociąg by udać się w kierunku uczelni albo i nie? Uznajmy, że tak. Dalszy dzień w moim przypadku to podróż-uczelnia-podróż-dom. Zdarza się znaleźć czas na obiad ale to już luksus.
Po przyjeździe ładuje się z reguły do lodówki i pod prysznic, kolejność dowolna. W zasadzie po tym mój dzień jest rozpieprzony w trzy dupy bo jeśli to np wtorek to idę ćwiczyć a jak poniedziałek to leże bez celu, opierdzielam się, wpatruję w sufit, idę na peron – bo to taka moja ziemia święta – ale zostańmy przy treningach.
Gdzieś tam łapię czas dla znajomych, na naukę i setki innych spraw. Wieczorem, dość późnym zresztą zasiadam już rozluźniony do komputera i odpalam grę. Nie oglądam zbyt wielu filmów, lubię ale nie sam, gdy mam pod ręką dobrą książkę to też sięgnę ale ostatnio najczęściej nabijam expa, strzelam w głowy lub niszczę Barcelonę na boisku.
Po tym wszystkim przychodzi pora na kąpiel i sen, chociaż z tym spaniem to różnie bywa, szczególnie w czasie sesji, powiem szczerze, śpię co drugi dzień ale jednak.
A Twój dzień jak wygląda?