Wyjeżdżać, oglądać nowe miejsca lubi w zasadzie każdy. Nie jestem wyjątkiem, jak mam okazję to korzystam, jadę i chętnie poznaje nowe miasta, przy okazji poszerzam swoje horyzonty myślowe. Do spełnienia moich podróżniczych marzeń jeszcze daleka droga – Wielki Kanion, Orange County – to zdarzy mi się raz na ruski rok gdzieś pojechać. Chociaż to lubię, to jedno jest pewne, jestem całkowitym niedorobem jeśli chodzi o pakowanie się i cały okres przygotowawczy do wyjazdu.

Post użytkownika Adrian Kwiatkowski.

Przykładów mojej wyjazdowej nieudolności jest wiele. Zacznijmy od najświeższych. Dzisiaj wyjeżdżam na krótko do Poznania, będę tam bawił w Sylwestra. Generalnie bardzo się z tego cieszę, bo znam tylko jedną osobę, więc całą resztę muszę poznać.  Swoją drogą zanosi się na imprezę w akademiku więc powinno być wesoło. Wyjazd mam po godzinie 18, jest 12 a ja nadal nie wiem gdzie leży moja torba i rzeczy, które chciałbym zabrać. Przy lepszych wiatrach zapomnę najpotrzebniejszych rzeczy, a w najgorszym wypadku pojadę na Jana – bielizna, kasa i jakaś koszulka.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

#Blogowiilia #dauny

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Adrian (@lysyzbloga)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Podobnie było gdy ostatnio jechałem do Warszawy na Blogowigilie. Co lepsze jechałem w ciemno, przede wszystkim najpierw musiałem się znaleźć z Eweliną z bloga 11-22.pl – ta dobra duszyczka mnie nocowała – a potem jakoś się ogarnąć na miejscu. Wyjazd rano o 10, pakowałem się o 9. Oczywiście nie wziąłem połowy rzeczy, no bo po co pakować się dzień wcześniej i przemyśleć to co chcę zabrać ze sobą? Miałem okazję uzupełnić braki zakupami na miejscu, no ale… nie wyszło.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Adrian (@lysyzbloga)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Mój wyjazd do Gdańska na Blog Forum Gdańsk też był piękny pod względem pakowania się. Ruszałem o 6 rano, pakowałem się o 4. Nie wziąłem z sobą laptopa, ładowarki do telefonu, zapomniałem koszuli, generalnie skończyłem jak typowy rycerz ortalionu, a przecież tak bardzo chciałem być taki stylowy, no raz wyglądać jak człowiek. Nawet Ida, która jest organizatorką całej tej imprezy napisała potem, że wyglądałem jak gość ze służb specjalnych a nie bloger. Ale to był komplement, więc się podrajcowałem.

Jednak najlepszą historię zostawiłem na sam koniec. Jeśli ktoś jest ze mną długo na blogu wie, że Woodstock kocham, wielbię ten festiwal ponad wszystkie inne. Można by powiedzieć, że żyję od festiwalu do festiwalu. Jednak tegoroczne pakowanie na ten wyjazd było maksymalnie nieudolne.

Kilka dni wcześniej uznałem, że kupię sobie jakąś szame, która przetrwa 2 dni w upale. Tak też zrobiłem, jakaś kiełbasa podsuszana, generalnie było dobrze. Następnego dnia miałem się spakować, jedyne o czym myślałem to „NIE ZAPOMNIEĆ NAMIOTU”, udało się jechałem szczęśliwy, z namiotem, miałem jakieś ciuchy, w kieszeni prezentacje na warsztaty, które prowadziłem, myślę no wszystko mam! Moje rozumowanie zmieniło się w momencie gdy znajomy obok wyciągnął kanapkę podczas podróży, pomyślałem że też to zrobię. Okazało się, że moje pakowanie na 2h przed wyjazdem było błędem. Nie wziąłem NIC do jedzenia, pojechałem na 5 dni festiwalu kompletnie bez szamy, na Beara Grylls’a. Co lepsze miałem nie brać ze sobą karty bankomatowej, a miałem w kieszeni mieć monety na sam przejazd w dwie strony. Oczywiście tego też zapomniałem, ale coś nade mną czuwało i karta gdzieś się zakręciła i pojechała ze mną. Dzięki temu postałem w najdłuższej kolejce do bankomatu na świecie, w której widziałem ludzi wychodzących ze sklepu z jedzeniem, piciem a ja biedny musiałem sterczeć i modlić się żeby hajsu nie brakło w bankomacie

 

 

 

 

 

 

 

#woodstock dzien pierwszy

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Adrian (@lysyzbloga)

 

 

 

 

 

 

W tej mojej nieporadności i lenistwie w pakowaniu są jednak plusy. Za każdym razem muszę improwizować, przez co zazwyczaj poznaję fajnych ludzi lub chociaż mam wspomnienia do końca życia.

Jednak mimo wszystko poniżej przedstawiam wam poradnik, który powie wam jak spieprzyć sobie długo wyczekiwany wyjazd. Bo w tym to ja jestem mistrzem.

1. Zapomnij o tym
Raz mi się zdarzyło zapomnieć o wyjeździe. Jakie było moje zdziwienie gdy podjechali pod dom znajomi i czekali na mnie. Teraz sobie już na to nie pozwalam, no ale…

2. Pakuj się na godzinę przed wyjściem z domu
Jeśli jakimś cudem nie zapomniałeś o wyjeździe to pakuj się godzinę przed wyjściem z domu. Gwarantuję Ci, że na bank zapomnisz czegoś co potem będzie Ci potrzebne.

3. Olej rozeznanie w terenie
Nie sprawdzaj ile kosztują bilety komunikacji miejskiej, nie interesuj się jaka jest najbliższa i najefektywniejsza droga z dworca do Twojego noclegu. Po co Ci to wiedzieć?

4. Nie organizuj sobie zawczasu powrotu
Po co Ci kupować wcześniej bilety powrotne? Jakoś się wróci, a jak nie będzie miejsc? Prześpisz się na dworcu, albo na ławce w parku, prawda?

5. Wierz we wszystko co Ci ludzie powiedzą
Ufaj bezgranicznie ludziom w to co Ci powiedzą, przecież oni tam mieszkają, na pewno wiedzą. Tak, nigdy nie zapomnę jak bardzo uprzejmy Pan zamiast nakierować nas na centrum wypieprzył nas za miasto. Żarcik udany, nie?

6. Noclegu szukaj tylko i wyłącznie po przyjeździe na miejsce
Na pewno znajdziesz, szczególnie w górach podczas sylwestra i latem nad morzem.

6. Stosuj się do tego poradnika
Naucz się tych kilku podpunktów na pamięć, gwarantuję Ci, że wtedy Twój wyjazd będzie jednym z najgorszych. No chyba, że tak jak ja masz wyjątkową zdolność do improwizacji.

No i to tyle, nie pozostaje mi nic innego jak życzyć wam udanych wyjazdów.

Kto pisze?

Adrian Kwiatkowski

Kiedyś Łodzianin, obecnie warszawski słoik a tak naprawdę Tomaszowianin. Towarzyski ale introwertyk, zły ale dobry. Po prostu chodząca sprzeczność.

Leave a Comment

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

7 komentarzy

/* ]]> */