Piszę w niezłym podnieceniu a wszystko przez to, że jestem zapalonym graczem, od zawsze, odkąd pamiętam. W związku z cyklem "Granie za pietnachę" zaprzyjaźniłem się z humblebundle.com, właśnie kupiłem za 5zł gry, w które chciałem zawsze zagrać ale nigdy nie mogłem trafić dobrej okazji cenowej, no to mam. Stąd moja euforia, daj graczowi coś na co czekał długo, to tak jakby nastolatkowi posadzić obok łóżka długonogą piękność z kartką "rób ze mną co chcesz".

Swoją drogą jakby ktoś chciał ze mną zagrać w League of Legends (Squelop) lub w coś na Steamie (Kwiatek) to zapraszam. Jednak dzisiejszy tekst nie będzie o grach, te kilka wcześniejszych zdań to wybuch euforii, którym chciałem się z kimś podzielić, a że moi znajomi śpią bo przecież dochodzi prawie 2 w nocy to padło na bloga, ktoś to przecież przeczyta. Jednak niech ja wreszcie zacznę pisać na temat, który siedzi mi w głowię.

Tekst ten jest biczem na gołe plecy kilku osób, które znam i pewnie części z was. Nie, nie chce nikogo oczerniać, chce zwrócić uwagę na pewną dziwną manie, która ostatnio wszystkich ogarnęła. Od ponad roku obserwuje jak ludzie wpadają w skrajności w skrajność, przede wszystkim nałogowo się zaręczają. Czy to takie modne? Czy może ja znam garstkę 'wybitnych' jednostek i mam po prostu pecha? Oczywiście z reguły naciskają dziewczyny, powód? Nie uwierzycie ale bo koleżanka się zaręczyła, bo jesteśmy ze sobą już rok. Zaręczyny straciły ostatnio jakby na wartości, nie potrafię tego zrozumieć, nie potrafię pomyśleć, że mógłbym prosić o rękę kobietę pod jej naciskiem, to jest takie głupie. Jednak oni się zgodzili, zgodzili się kiedy ich związki często były pod wielkimi znakami zapytania, skąd wiem? Mówią, że jestem cham, że bezpośredni ale i tak co do czego sporo osób przyłazi do mnie powiedzieć co na sercu leży, nie przeszkadza mi to, słucham, chcę słuchać, chcę się uczyć również na czyiś błędach by ich nie popełniać samemu. Dobrze, tak wiec ludzie zaręczają się od tak, argumentując to nawet takim zdaniem: przecież to jeszcze nie ślub. Prawda, to jeszcze nie jest ślub ale dla mnie to znak, że do ślubu nie prowadzi już daleka droga. To forma powiedzmy publicznego oznajmienia, że mam zamiar spędzić z tą kobietą resztę życia, że już teraz traktuję ją prawie jak członka mojej rodziny.

Nie jestem romantykiem, mój romantyzm można porównać do subtelności piły łańcuchowej. Jednak naprawdę zaskakuje mnie jak ludzie zmniejszają wartość pewnych życiowych zdarzeń. Ja, facet raczej zimno nastawiony do wizji mnie pozwalającego się zaobrączkować nie rozumiem tego co się dzieje, dlaczego w ten sposób ujmuje się tej dość istotnej 'czynności' w życiu wielu ludzi. Dlaczego uczucia, nie tylko swoje ale i najbliższych są w ten sposób wystawiane na mocne bicie z zewnątrz. Wyobraźcie sobie swoich rodziców, swoje babcie, wszyscy nieświadomi tych zgrzytów, żyjący w przekonaniu, że jest ok, że macie się ku sobie a tu nagle jebut i uzasadniacie się stwierdzeniem: to nic nie znaczyło. Ja bardzo dobrze wiem, że nie wszystkie oświadczyny prowadzą do małżeństwa ale żeby czynić z nich tak pospolitą, prawie nic nie znaczącą czynność? Przecież życie w konkubinacie jest społecznie akceptowalne (tak wiem dla 90% ludzi to słowo wciąż źle brzmi) i nie ma w tym nic złego.

Napisałem na początku, że ludzie popadają ze skrajności w skrajność, więc jeśli po jednej stronie są nic nie znaczące zaręczyny to co stoi po drugiej? Na drugim brzegu stoją i wyczekują osoby, które się nieszczęśliwie zakochały. To tacy emocjonalni masochiści, kochają bez wzajemności, nie próbują temu zaradzić, obojętnie jak, czy to spróbować zawalczyć o drugą osobę czy to odpuścić i najzwyczajniej w świecie żyć swoim własnym życiem. Te osoby preferują stękanie, wiecie coś w stylu 3x dziennie status na facebooku 'nie wiem czy jeszcze dam rade … – a pod tym kawałek typu Friend – Nauczę Cię żyć'. Taka forma stękania jest jeszcze do akceptacji, wchodzisz na profil takiego osobnika, klikasz żeby nie pokazywało w aktualnościach i u have wyjebane. Tylko często te chodzące nieszczęścia swoje niespecjalnie miłe emocje próbują usilnie rozprzestrzenić na towarzystwo, w którym się obracają, przecież skoro oni są przygnębieni to wszyscy tacy muszą być, nie? Idziecie paczką do pubu a ten bądź ta? Ni to bez chęci do życia, a jedyne czego oczekuje to współczucie – zobaczcie jak mi źle, jak cierpie, pocieszajcie mnie kurwa! Przecież jeśli to akurat facet to aż się prosi o bułę na ogarnięcie.

Najgorsze jest to, że często te 'dramaty' są dość mocno przerysowane a wszystko dlatego, że ludzie nie są w stanie odróżnić zwykłego zauroczenia od miłości. Oczywiście nie mówię, że tak zawsze jest, że nie ma dramatów, po których naprawdę trudno się podnieść ale jakoś ostatnimi czasy ludzie lubią dramatyzować, robić z siebie ofiary, zawsze to jakaś szansa stania się centrum zainteresowania znajomych. Każdy prędzej czy później spróbuje pomóc, chociażby dla świętego spokoju, nawet ja mam takie odruchy.

Jeśli ten tekst jest o Tobie to ogarnij się, jednak gdybyś przeżywał bądź przeżywała swój mały prawdziwy dramat to pamiętaj, że póki walczysz o siebie to jesteś wygranym (żeby nie napisać jesteś zwycięzcą, bo cały klimat szlag trafi).

Kto pisze?

Adrian Kwiatkowski

Kiedyś Łodzianin, obecnie warszawski słoik a tak naprawdę Tomaszowianin. Towarzyski ale introwertyk, zły ale dobry. Po prostu chodząca sprzeczność.

Leave a Comment

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

14 komentarzy

  • ja znam pannę która ma kolekcję pierścionków zaręczynowych, cóż z większości związków trwających średnio pół roku zbiera jak z żniw pierścionki. a zapomniałam w trakcie każdej znajomości jest w urojonej ciąży. a po upływie pół roku informuje delikwenta, że „wydawało jej się i go nie kocha” poza pierścionkiem kolekcjonuje sprzęt rtv agd i nie gardzi małym remontem mieszkania. oj niezły cykl mogła bym o tym napisać

  • Ja to miałam kumpla, z którym bardzo dobrze się dogadywałam, no znaliśmy się jak łyse konie (bo od podstawówki). Jednak jedna rzecz mnie w nim wkurzała- był okropnym pesymistą. Jakoś to znosiłam, ale…Pewnego dnia powiedziałam mu, że planuję zdawać rozszerzoną biologię na maturze, będąc na humanie. A co on na to? „chyba cię pogięło, co ty, nie dasz rady. Najlepiej od razu sobie odpuść” I znajomość się skończyła. Przez to mam mało przyjaciół, ale przynajmniej mnie nie dołują.
    A co do gier- polecam Flock!, taka śmieszna gra gdzie ufo najeżdża na farmę i porywa zwierzaki. Kosztowała na Steamie koło 3$ z tego co pamiętam :)

  • W Szwajcarii zaręczyny to prawnie regulowana umowa, której zerwanie rodzi odpowiedzialność kontraktową. Jestem gorącym zwolennikiem takiego rozwiązania. Choćby z takich powodów, o których piszesz w tekście.

  • Tak mi się przypomniało. Zauważyłam u dużej ilości osób, że próbują swoim pesymizmem i demonstrowanym złym nastrojem wziąć na litość „potencjalnego partnera”. Mówi taki facet albo laska, że nikt ich nigdy nie pokocha, że nikogo nie znajdą, jakby czekali na hasło „Ja Cię przecież kocham”. Serio, miałam kilka takich przypadków i to było dopiero coś okropnego.

  • Moja koleżanka jest w związku od ośmiu lat, statusem „zaręczona” szczyci się od pięciu (panna ma 24 lata), ale w międzyczasie trzy razy rzucała pierścionkiem, zdradzała (no bo „przecież trzeba sprawdzić jak życie smakuje”) itd. Oczywiście cały czas mówi, że życia sobie bez swojego misia nie wyobraża, ale ślubu brać nie zamierza, bo „papierek uczuć nie zmieni”. Czasem jak jej słucham, to mam ochotę ją uszkodzić. Za niedojrzałość. Albo dojrzałość na poziomie podstawówki.

  • Dobry wieczór :) Przy okazji pochwalnie wpisu chciałam się przywitać :) Trafiłam tutaj zupelnie przez przypadek trafiając na Twój wywód na temat robienia dobrego loda XD no i tak zostałam. Fajnie poczytać kogoś piśmiennego, logicznego i to do tego faceta :) Wracasz mi wiarę w ludzi :)
    Całuję! :)

  • Zaręczyny teraz straciły swoją „moc” . Mam wiele koleżanek które stwierdzają ,że mimo młodego wieku i małego stażu wziązku mówią mi, że chcą zeby im się chłopak oświadczył. Tylko po co ? Po to, żeby wszędzie latać z pierścionkiem i się nim afiszować? I tak od 1 miesiąca związku ma z chłopakiem „obrączke” i pokazuje ją całemu światu. Czy takie zaręczyny które tak naprawdę nic nie zmieniają, bo ślub i tak za 10 lat albo i wcale coś zmieniaja ? Chyba nie, zresztą , nie znam się. Ja tam zawsze marzyłam i marze żeby chłopak mi się oświadczył jak już naprawdę będziemy pewni , że chcemy spędzić ze sobą reszte życia.

/* ]]> */